Papież Franciszek zaaprobował nowe zarządzenia dotyczące Mszy Wszechczasów. Stolica Apostolska rezerwuje sobie możliwość udzielania dyspens od zakazu celebracji w kościołach parafialnych. Watykan kolejny raz zdecydował się umniejszyć władzę biskupów, którzy wspierali tradycyjną pobożność. O skomentowanie decyzji Ojca Świętego portal PCh24.pl poprosił Pawła Lisickiego. -Mamy do czynienia z próbą maksymalnego wyrugowania Mszy Trydenckiej z życia Kościoła. Nie wiemy, czy to, co Franciszek podpisał we wtorek jest ostateczną decyzją w tej sprawie, czy też czekają nas jeszcze dalej idące ograniczenia.
Przypomnę, że według doniesień podawanych przez anglojęzyczne media katolickie w niedalekiej przyszłości może pojawić się dokument w randze Konstytucji Apostolskiej, który będzie wręcz zakazywał Mszy trydenckiej. Na razie mamy kolejne ograniczenia, kolejną bardzo surową i wąsko rozumianą interpretację motu proprio Traditionis Custodes. Być może w okresie Wielkiej Nocy czeka nas publikacja wspomnianego nowego dokumentu, który, jak wskazuje chociażby serwis LifeSiteNews, będzie rugował całkowicie Mszę Trydencką z Kościołów i zabroni udzielania sakramentów w tradycyjnym rycie. Trudno powiedzieć, czy to prawdzie informacje czy nie, ale takich głosów jest coraz więcej.
Nie wiadomo czy wtorkowy dokument był przygotowaniem do tego, co się ma pojawić, czy też był zakończeniem, przynajmniej póki co, pewnego procesu i nic więcej się nie stanie. Niezależnie jednak od tego trzeba powiedzieć wprost, że intencja papieża jest jasna: nowa Msza, nowy ryt mają być jedynymi obowiązującymi, a Msza Trydencka ma zostać z życia Kościoła wyrugowana.
Warto zauważyć, że motu proprio Traditionis Custodes i podpisany we wtorek przez Franciszka dokument stoją w jaskrawej sprzeczności z Summorum Pontificum, czyli dokumentem Benedykta XVI oraz z intencją, jaka była wyraźnie przez niego określona w liście, który towarzyszył Summorum Pontificum. Można wręcz powiedzieć, że oba akty Franciszka – z 16 lipca 2021 i 21 lutego 2023 – są rewolucyjnym odrzuceniem rozumienia Tradycji tak jak ją zawsze rozumiał Kościół Katolicki.
Chodzi o to, że Benedykt XVI powiedział – i moim zdaniem jest to coś, co można nazwać Magna Carta Katolickiej Tradycji – że to co było święte, to co było wielkie i dobre dla poprzednich pokoleń, musi być takie też dla nas, bo w przeciwnym razie nie mielibyśmy do czynienia z tym samym Kościołem katolickim. Nie może być tak, że to co czciły i szanowały poprzednie pokolenia, to, jak wyrażały wiarę, dla nas jest czymś, co mamy przezwyciężyć i odrzucić, czymś co nas pęta i ogranicza. Jeśli tak byśmy rozumieli Tradycję, a najwyraźniej tak rozumie ją Franciszek, to oznaczałoby to arbitralny zamach na tę Tradycję, na jej ciągłość, na jej spójność, na jej logikę i na wszystko, co jest z nią związane. Mamy więc do czynienia z najdalej jak dotąd idącym w dziejach papiestwa przykładem, kiedy papież wyobcowuje się z Tradycji i przeciwstawia swoją arbitralną władzę wszystkim swoim poprzednikom tak jakby on sam był jedynym władcą i jedynym decydentem, który określa czym Tradycja jest.
Franciszek jest wyjątkowo radykalnym wyrazicielem tej rewolucyjnej myśli, ale trzeba pamiętać, że ona sama jest głęboko zakorzeniona w niektórych fragmentach nauki II Soboru Watykańskiego, szczególnie w 8. rozdziale Konstytucji Dei Verbum, gdzie mówi się, że w miarę czasu Kościół dojrzewa do odkrycia pełni prawdy. Niestety to samo błędne rozumienie tzw. żywej tradycji pojawia się również w wypowiedziach późniejszych papieży, czyli żywa tradycja jest tak naprawdę tylko formą zamaskowania arbitralnej władzy i podejmowania decyzji sprzecznych z tym jak Tradycję rozumiał wcześniej Kościół katolicki.
Dlaczego Franciszek podjął taką a nie inną decyzję? Odpowiedź jest prosta. Chodzi mu o to, że „stara Msza” wyraża wszystkie tradycyjne prawdy katolickie w sposób właściwy i słuszny, mówi o ofierze i o jej sensie, o zadośćuczynieniu za grzechy, o Bożej sprawiedliwości i Bożym gniewie. W „nowej Mszy” wszystkie te pojęcia są zaciemnione, są niewyraźne i co więcej: jeśli zakładamy, że głównym celem papieża jest wprzęgnięcie się w budowę nowego światowego ładu i nowego rządu światowego, no to nie da się ich budować z Mszą Tradycyjną, gdzie tak mocno podkreśla się wartość ortodoksji, prawowierności, posłuszeństwa Bogu, przestrzeganiu Dekalogu i nauki katolickiej. Właśnie dlatego Msza Trydencka musi, w ocenie rewolucjonistów, zostać odrzucona. Z nią nie da się zbudować „nowego, wspaniałego świata”.
Ktoś może zapytać: czy to czas na schizmę? Odpowiadam: dla katolika nigdy nie jest czymś dobrym mówienie takich rzeczy, natomiast czymś właściwym jest powiedzenie, że jest czas na nieposłuszeństwo dotyczące tych nakazów i zakazów, które są sprzeczne z Tradycją. Jeśli w tym przypadku papież domaga się od księży i od wiernych, żeby zerwali, przestali uczęszczać, albo odrzucili tradycyjną Mszę Świętą, to moim zdaniem, tego słuchać nie należy, ale to w żadnym wypadku nie jest równoznaczne ani z dążeniem do schizmy, ani z samą schizmą. Jeśli już ktoś znajdzie się w stanie schizmy, to ten, który próbuje nadużywać swojej władzy w stosunku do tych, którzy są obrońcami Tradycji.
Paweł Lisicki, pch24.pl |