| Wróćmy pamięcią do niedzieli, 26 lutego, kiedy to społeczność Polskiego Ośrodka Duszpasterskiego w Ashfield została uhonorowana wizytą Przełożonego Generalnego Zakonu Chrystusowców z Poznania, ks. Krzysztofa Olejnika. Zacnemu Gościowi towarzyszył ks. prowincjał Tadeusz Przybylak oraz nasz duszpasterz, ks. Tomasz Nowak.
Odwiedzając Polskie Ośrodki Duszpasterskie w Australii i Nowej Zelandii, na Sydney mógł Ojciec Generał poświęcić tylko dwie niedziele. Jedną spędził w Polskim Duszpasterstwie przy Kościele Najświętszej Marii Panny Częstochowskiej Królowej Polski w Marayong. Drugą natomiast, niezwykle pracowicie, wizytując trzy główne Ośrodki Duszpasterskie – wcześnie rano w Cabramatta, w południe Ashfield oraz wieczorem w Liverpool. Do Liverpool zaproszeni także zostali członkowie wspólnoty z Bankstown, ponieważ tam niedzielna Msza św odprawiana jest o tej samej porze co w Ashfield. Ashfield prawdopodobnie dostąpiło zaszczytu wizyty Ojca Generała, ponieważ jest to jeden z naprężniejszych ośrodków polskości w Australii, działający nieprzerwanie od blisko 75 lat.
Wizytę Przełożonego Generalnego Księży Chrystusowców w Ashfield podkreśliły dzieci:rodzeństwo Kozek - Klaudia i Tadzio wręczyli kwiaty, a Kinga pięknie wyrecytowała słowa podziękowania. Drogi księżę Krzysztofie. W imieniu polskich dzieci i młodzieży z Sydney chcieliśmy złożyć na księdza ręce ten skromny bukiet biało-czerwonych kwiatów jako symbol naszej wdzięczności. Pragniemy z całego serca podziękować za posługę kapłańską księży Chrystusowców w Australii, za możliwość kontynuowania i podtrzymywania polskości poprzez wiarę, polski kościół oraz sakramenty. Dziękujemy.
Ks Generał K. Olejnik i Ks. Prowincjał T. Przybylak słuchają przemówienia Marianny Łacek |
|
Polacy, przybywający do Sydney w drugiej połowie lat 40. ubiegłego stulecia, rozmieszczani byli w obozach dla uchodźców. Docierali tam do nich polscy kapłani, którzy nieśli tak bardzo potrzebną posługę duszpasterską. W Sydney byli to wydaleni z Chin ‘Ludowych’ misjonarze św. Wincentego a Paulo, którzy mieli swój ośrodek w Ashfield. To właśnie ks. Franciszek Arciszewski oraz ks. Wojciech Sojka rozpoczęli odprawianie Mszy św dla Polaków (wówczas było to po łacinie) w kościele św Wincentego w Ashfield.
W połowie lat 60. polskie duszpasterstwo w Ashfield objął ks. Włodzimierz Michalski – orionista, który rezydował w pobliskim Strathfield. Kiedy nadeszła wiadomość, że zmarł w Warszawie 93-letni ks. Arciszewski, który po wielu latach odwiedził Ojczyznę, ks. Michalski westchnął – jemu się udało umrzeć w Polsce. Chyba nie przeczuwał tego, że sam, lecąc po raz pierwszy od wielu lat do Polski w r. 1975, zostanie tam na zawsze...
Pamiętam doskonale niedzielę, kiedy oczekiwaliśmy w wypełnionej do ostatniego miejsca świątyni na ks. Michalskiego, który wtedy właśnie miał już być z powrotem. Przy ołtarzu stanął ks. Zbigniew Pajdak, oznajmiając nam smutną wiadomość o śmierci ks. Włodzimierza...
Od tamtej pory (nie licząc krótkiego okresu w latach 60. kiedy był tutaj ks. Baranowski) opiekę nad ośrodkiem w Ashfield przejęli Księża Chrystusowcy.
Po raz pierwszy odprawiona została polska Pasterka. Co prawda nie o północy, ale o godz. 10.00 wieczorem. Nie było jeszcze polskiego splendoru – choinek przy ołtarzu, rozjarzonych świateł, dzwonków i muzyki na Gloria – ale były z serca śpiewane polskie kolędy i serdeczna, polska homilia ks. Zbigniewa, wraz z życzeniami dla niewielkiej grupy zebranych Polaków.
W 78 roku, duszpasterzem w Ashfield został na parę miesięcy młodziutki ks. Zenon Broniarczyk, który dopiero co przybył z Polski. Po zaaklimatyzowaniu się w Australii – tzn. przełamaniu bariery językowej, uzyskaniu prawa jazdy itp. został skierowany dalej, a do Ashfield powrócił znowu ks Pajdak. Ks Zbigniew był nie tylko bardzo oddanym kapłanem, był bardzo wymagający. Wymagał przede wszystkim od siebie. Oprócz normalnych, duszpasterskich obowiązków prowadził w szkołach sobotnich lekcje religii, organizował obozy młodzieżowe na Bielanch nad rzeką Colo, prowadził cotygodniowe prelekcje w polskim programie nowopowstałego Radia SBS. Rozpoczął także wydawanie miesięcznika: "Przegląd katolicki".
Księża, panie z Rady duszpasterskiej, dziewczynki z Syrenki i Lajkonika, Marianna i Bronek Łackowie |
Pamiętam, kiedy zaproszony na polską uroczystość niepodległościową napominał zabranych prezesów, że to nie odznaczenia, zdobiące klapy marynarek świadczą o polskości. - Gdzie są wasze dorosłe już dzieci? – pytał. Jeśli nie dołożycie starań, aby przekazać polskość następnym pokoleniom, te odznaczenia staną się tylko pustymi blaszkami...
W skwarną niedzielę, Święto Bożej Rodziny, a w r. 1980 był to trzeci dzień Bożego Narodzenia, wraz z ks. Pajdakiem przy ołtarzu w Ashfield stanął ks. Stanisław Rakiej. Kapłan niezwykły – zarówno ze względu na swój wzrost, wspaniały głos, serdeczne podejście do każdego, a przede wszystkim prawdziwe oddanie w każdym geście sprawowanej liturgii. Ks Stanisław potrafił swoją osobowością wypełnić cały kościół.
Lata 80. ub wieku, to potężny napływ do Australii nowych Polaków. Szukali lepszej przyszłości dla siebie i swoich dzieci. Wielu wiozło ze sobą bagaż niepowodzeń i rozczarowań. Wielu przywiozło także pustkę duchową sumień wypranych przez partyjny system. I z tym wszystkim musiał się zmierzyć polski kapłan.
Ks. Stanisław zorganizował w październiku 1980 r., pierwszą, prawdziwie polską Pierwszą Komunię Świętą dla polskich dzieci. Dwadzieścia kilkoro – tych urodzonych w Australii, po raz pierwszy przystępujących do komunii św., tych które już przyjęły komunię św. w australijskich szkołach katolickich, tych które niedawno przyjechały z Polski oraz i takich, które już w Polsce były u Pierwszej Komunii, ale daleko, gdzieś na wsi u babci, żeby rodziców nie narażać... Z tego dziecięcego konglomeratu wspaniały ks. Stanisław potrafił stworzyć grupę prawdziwie zaangażowanych młodziutkich polskich katolików modlących się i wspólnie śpiewających polskie pieśni.
Taka sama Pierwsza Komunia została powtórzona za rok z kolejną grupą polskich dzieci. Ks. Stanisław opuścił Australię. Dowiedzieliśmy się, że był potem polskim duszpasterzem w Kanadzie i w Stanach, gdzie zmarł dwa lata temu. Wspaniały, niezapomniany Kapłan.
Tuż przed adwentem w r. 1983 polskie duszpasterstwo w Ashfield objął młody, niedawno przybyły z Polski ks. Krzysztof Chwałek. W rozmowie po jednym z nabożeństw powiedział, że pochodzi z Dąbrowy Tarnowskiej. O, tam dostała pracę w liceum nasza, moja i męża, bliska koleżanka ze studiów – Ala Kubisztal. – Pani profesor Kubisztal, to moja wspaniała wychowawczyni przez całą szkołę średnią – zawołał Ksiądz. Jak to dobrze, pomyśleliśmy, że ani żadne z nas (mój mąż, starosta roku, ja starościna jednej z grup) ani nasza koleżanka Ala, nie mamy za sobą żadnego cienia partyjnego, za jaki musielibyśmy się teraz wstydzić... Wiele lat później, już sam chory, zadzwonił, żeby mi powiedzieć że jego profesorka Ala Kubisztal zmarła. Pomodliliśmy się wspólonie za jej duszę.
W Polsce stan wojenny i sytuacja ciągle jeszcze daleka od normalnosci. Do Australii napływają kolejne fale Polaków... Ks Krzysztof chrzci nie tylko niemowlęta, ale także i starsze dzieci a nawet dorosłych, młodych, przybyłych z Polski ludzi, dla których organizuje indywidualny, intensywny kurs katechizmu w języku polskim... Oprócz Ashfield Msze św po polsku odprawiane są także w West Chastwood na północy oraz w Maroubra, na południu. Kościoły są pełne. Ogromna różnorodność wiernych. Każdy przynosi własne, indywidualne potrzeby i własne oczekiwania...
Powstaje propozycja zorganizowania dodatkowej Mszy św. tzw młodzieżowej w Ashfield o godz. 8.00 wieczorem. Tę Mszę prowadzi ks. dr. Antoni Dudek. Obsługa liturgiczna tych, którzy zakosztowali życia Oazowego w Polsce oraz tutejszych młodych Polaków, liturgiczne śpiewy, muzyka – wszystko to stwarza niepowtarzalną atmosferę, która przyciąga młodych. Niezapomniane homilie ks. Antoniego – krótkie, zmuszające do refleksji. Zasłyszane słowa wibrują w umyśle i sercu przez cały kolejny tydzień. Chociaż sami już nie z najmłodszego pokolenia, czujemy się jak 20 lat wcześniej w krakowskim kościele akademickim św Anny.
Goście z obsługą liturgiczną na stopnich kościoła
|
Aby wyjść naprzeciw zapotrzebowaniom, ks Antoni organizuje w bibliotece chrystusowców w Bankstown, comiesięczne dyskusje biblijne. Sześcioletnia kadencja dobiega końca i duszpasterstwo polskie w Ashfield obejmuje ks. Zenon Broniarczyk. Podczas paromiesięcznego tutaj pobytu przed 10. laty, był pierwszym kapłanem, który próbował zorganizować wokół kościoła procesję Bożego Ciała, oczywiście w niedzielę. Wówczas, z wielkim trudem się udało. Późniejsze starania nie przyniosły rezultatu, ponieważ główne wejście kościoła przylega do ulicy.
Ks. Zenon odnowił dawne znajomości oraz szybko zjednał sobie nowych Polaków. Był lubiany i popularny. Miał piękny mocny głos. To on podczas procesji w Marayong zwykle dzierżył na ramieniu nagłośniającą tubę, prowadząc śpiewy pieśni i hymnu ‘Te Deum’. W Ashfield podczas każdej Mszy św była przy ołtarzu grupa ministrantów. Byli także młodzi lektorzy i kantorzy hymnów. Oprawę liturgiczną uświetniał wokalny zespół Rapsodia, który prowadziła organistka, Beata Talipska.
Ks Zenonowi marzyło się zakupienie niedużego kościoła w okolicach Ashfield. Zupełnie inaczej wyglądałoby życie parafialne, gdybyśmy byli u siebie. Niestety, tego zrealizować się nie dało.
Kiedy wiele lat później ks. Zenon przyjechał do Ashfield aby zastąpić udającego się na urlop ks. Kamila, już w pierwszą niedzielę ustawiła się duża kolejka dawnych parafian, proszących o indywidualne spotkanie. Kalendarz ks. Zenona zapełnił się datami i godzinami... niestety, kolejnej niedzieli już nie doczekał. Pan Bóg powołał naszego ulubionego Kapłana do siebie. Panie świeć nad Jego Duszą.
Ale wróćmy do roku 1995. Ks Zenon został posłany na Nową Zelandię, a duszpasterstwo w Ashfield objął ks Tomasz Zaremba.
Równocześnie, posługę duszpasterską tutaj sprawował także przez kilka miesięcy ks Edmund Budziłowicz. Pogodny, zawsze uśmiechnięty, swoją postawą potrafił zjednać sobie młodzież. Z wielkim żalem żegnaliśmy ks. Edmunda, który posłany został na krótki czas do Canberry, aby potem także z żalem żegnany, na kilka lat udać się do Adelaidy.
Naszym duszpasterzem w Ashfield był w dalszym ciągu ks. Tomasz Zaremba - inny, ale tak samo serdeczny i dobry. Ciekawy najnowszych osiągnięć naukowych. Jak twierdził, wszystkie są tylko kolejnym odkrywaniem Wielkości Stwórcy. W swoich ciekawych homiliach przywoływał wiele przykładów z aktualnych osiągnięć.
Był człowiekiem niezwykle wrażliwym na cierpienie innych. Pamiętam, jak żarliwie modliliśmy się w intencji uwięzionych w podwodnym okręcie rosyjskich marynarzy z Kurska, a potem za ich wieczny spoczynek... Ks Tomek nie miał daru do śpiewania. Chociaż często powtarzał, zobaczycie jak mi tylko minie chrypka, to ja też potrafię zaśpiewać. Ks Tomasz Zaremba odszedł do Wieczności w ubiegłym roku. Niech mu Światłość Wieczna zawsze świeci.
Bramę nowego Tysiąclecia przekroczyliśmy wspólnie z nowym duszpasterzem. Został nim ks. Wiesław Pawłowski. Już na pierwszym spotkaniu zaznaczył, że nie uznaje żadnego fałszowania w śpiewie. Należy śpiewać czysto i w odpowiedniej tonacji. Żartobliwym podsumowaniem pracy ks. Wiesława jest wierszyk napisany na spotkanie opłatkowe Rady Duszpasterskiej:
Jezusieńku Drogi, powity w Stajence Wdzięczni Ci jesteśmy i Świętej Panience Za Księdza Wiesława, co się dwoi, troi Biuletyny pisze, pracy się nie boi. Dobrze pamiętamy, to nie fama głosi, Kazał do kościoła drabinki przynosić. Wyjaśnić należy, gdy ktoś jeszcze nie wie, Gwoli dorównania Księdzu w jego śpiewie
Zlituj się nasz Księże, śpiewaj niżej nieco, Nim parafianie z kościoła odlecą. Wszak nie każdy może ciągnąć tak wysoko, Bo to i głos nie ten, przytępiałe oko... Teraz wszystko zgrane, śpiewy i kazania, Spotkania Biblijne do dyskutowania. Tuż przy drzwiach kościoła cenne informacje. Dobry jest Ksiądz Wiesław – przyznacie mi rację? Maroubra, West Chatswood i Ashfield dwa razy, Żeby temu sprostać trzeba być Pegazem. Nad całą parafią tyle się natrudzi Daj mu Panie Boże szacunek u ludzi.
W roku 2007 opiekę duszpasterską nad Ashfield objął pod każdym względem niezwykły ks. Artur Botur. Pełen energii i nowych pomysłów. Miał nieprzeciętny dar zjednywania sobie wszystkich – zaczynając od seniorów, na małych dzieciach oraz ich rodzicach kończąc. Już na początku pracy duszpasterskiej spotkała ks Artura trudność. Zlikwidowana została kaplica w West Chatswood, gdzie odprawiane były polskie Msze św. Nie trwało długo, a rezolutny kapłan znalazł jeszcze lepsze pod wieloma względmi miejsce – kościół w Kirribili. Tam oprócz coniedzielnych Mszy św., raz w miesiącu odbywało się nabożeństwo specjalnie dla dzieci. Do tej pory, ówczesne dzieci, teraz młodzi, dorośli już ludzie wspominają tamte Msze św – swoje pierwsze spotkania z Kościołem.
To w Ashfield ks Artur obchodził 10-lecie swojego Kapłaństwa. Życzeniom i wiwatom nie było końca. Każdy, kto potrafił pisać – komponował wiersz lub słowa piosenki dla księdza Artura. Powstała z tego niezła antologia.
Kiedy 6 lat później ks. Artur opuszczał Ashfield, wyjeżdżając do Świątyni Bożego Miłosierdzia w Melbourne, żegnali go wszyscy. Tamto niedzielne popołudnie zapisało się w historii Polonii, jako jedyna uroczystość, na której wykorzystano wszystkie dostępne w Klubie oraz w pobliskim Domu Polskim krzesła.
Los znowu uśmiechnął się do Ashfied. Skorzystaliśmy z okazji, że po dwu kadencjach ks. Tadeusza Przybylaka, Prowincjałem Chrystusowców został wybrany ks. Przemysław Karasiuk. Ośrodki Duszpasterskie w Ashfield, Maroubra i Kirribilii mógł więc objąć niedawny ks. Prowincjał. Nikogo nie trzeba przekonywać jak dobry, mądry i rozważny jest to Kapłan. Ks. Tadeusz szczególną troską otaczał młodzież. Zdawał sobie sprawę, jak ważne jest zachowanie polskiej kultury a w szczególności języka polskiego dla przyszłych pokoleń australijskiej Polonii. Zapraszany na spotkania i konferencje polskich nauczycieli nigdy nie ograniczał się jedynie do błogosławieństwa. Cenne i mądre słowa Księdza głęboko zapadały w umysły i serca zebranych krzewicieli polskosci.
Ks Tadeusz zapisał się także jako najlepszy, najtroskliwszy opiekun zmagającego się z chorobą ks. Krzysztofa Chwałka. Nieodżałowany ks. Krzysztof odszedł do Pana, według nas, stanowczo za wcześnie, ale ... niezbadane są wyroki Boże. Niech mu Światłość Wieczna zawsze świeci...
W niedzielę przed Bożym Narodzeniem 2015r. ks. Tadeusz zaprezentował nam młodziutkiego Kapłana, który właśnie przyjechał z Polski. Planowane było, że po kilku tygodniach ks. Kamil Żyłczyński obejmie duszpasterstwo w Ashfield. Stało się jednak inaczej. Nagle zaniemógł ks. Tadeusz. Na szczęście niegroźnie, ale musiał być hospitalizowany. Całe celebrowanie Świąt Bożego Narodzenia spoczęło w rękach ks. Kamila. Poradził sobie doskonale.
Pamiętam tamtą pasterkę - gościliśmy niemówiącą po polsku australijską katoliczkę. Nie tylko śpiewała wyświetlane na ekranie kolędy, ale zrozumiała całe przesłanie homilii ks. Kamila - Czego oczekuje od nas w urodzinowym prezencie Malutki Jezus.
Ks Kamil potrafił zjednywać sobie najmłodszych. Kiedy udzielał Sakramentu Chrztu św., zapraszał wszystkie dzieci, aby stanęły wokół, uczestnicząc w ceremonii. Tłumaczył każdy gest, cały rytuał Sakramentu. Takie przeżycia pozostają w pamięci i podświadomości młodziutkiego człowieka, budując i cementując przyszłość Kościoła.
Utalentowany pod wieloma względami ks Kamil zasłynął ze wspaniałego wykonania ‘Exultate Deo’ podczas rezurekcji w Marayong. Tamta Wielkanoc roku 2018 była ostatnią sydnejską ks. Kamila. Pożegnaliśmy go wkrótce. Ks.Kamil Żyłczyński posłany został do Melbourne, do Świątyni Miłosierdzia Bożego w Keysborough.
Obecnie opiekę duszpasterską w Ashfield, Kirribili i Maroubra sprawuje ks. Tomasz Nowak. Kapłan przyjazny ludziom oraz pełen poświęcenia Bogu. Zwycięsko przeprowadził naszą społeczność przez trzy trudne lata pandemii. To z inicjatywy ks Tomasza wprowadzona została w Ashfield godzinna Adoracja Najświętszego Sakramentu – w każdy Pierwszy Piątek miesiąca a także raz w tygodniu, w piątki przed polskimi nabożeństwami – Drogą Krzyżową, Nabożeństwem Majowym, Różańcem i Wypominkami. Stopniowo, nabożeństwa te zyskują coraz większą grupę wiernych.
Uczestnicząc aktywnie przez ponad 50 lat w życiu katolickiej społeczności naszego Ośrodka Duszpastreskiego w Ashfield mieliśmy jako rodzina możliwość osobistych spotkań z każdym z tych Kapłanów. Byli różni, jak różni są ludzie. Każdy Ksiądz przynosił swoje osobiste uzdolnienia i dziedziny zaangażowania. Wszyskich łączyło jednak to samo – służba Bogu i bezinteresowna pomoc Polakom, do których zostali posłani. To także dzięki nim, polskim Kapłanom, nasze urodzone i wychowane w Australii dzieci są katolikami i Polakami. A służenie do polskiej Mszy św., czytanie wyjątków Pisma Świętego, śpiewanie psalmów i pieśni oraz cała oprawa muzyczna jaką wielokrotnie przygotowywali, zaliczają do najpiękniejszych wspomnień swojego dzieciństwa i spędzonej w Ashfield młodości.
Na pewno praca naszych Kapłanów byłaby nieco łatwiejsza, gdybyśmy mieli własny kościół. Zawsze musimy dostosowywać korzystanie z tej świątyni do planów tutejszej australijskiej parafii. Ale pomimo wielu trudności polskie duszpasterstwo istnieje już ósmą dziesiątkę lat – i istnieć będzie przez lata kolejne. Zapewniliśmy sobie w Australii zupełnie wygodne życie. Osiągnęliśmy pozycje w różnych dziedzinach pracy, przełamaliśmy barierę językową... Ale w dalszym ciągu prawdziwie potrafimy modlić się po polsku. Bo modlitwa – to rozmowa z Bogiem, płynąca z prosto serca i z duszy – a te są w nas polskie.
Pół wieku, to długi okres czasu. Na pytanie czy widzę jakąś różnicę przez te dziesiątki lat istnienia Polskiego Ośrodka Duszpasterskiego w Ashfield, odpowiadam, że tak. Przed laty pierwsze ławki w tej świątyni na wszystkich nabożeństwach zajmowali liderzy polskiej społeczności. Oni klękali u balasek przed ołtarzem, przystępując do Sakramentów Świętych. Dzisiaj jest inaczej... Może, gdyby klękali w kościele polonijni liderzy, mielibyśmy Polski Klub może i Dom Polski nie byłby na przysłowiowe cztery spusty zamknięty i mielibyśmy gdzie przyjąć naszego Zacnego Gościa...
Marianna Łacek, OAM |