Autor przed galerią | Jak tu nie odwiedzić reprezentacyjnej stanowej, wiktoriańskiej galerii sztuki w Melbourne.Tym bardziej, że sztuka, oprócz wielu funkcji może wzbogacić duchowo i pogłębić doznania człowieka…Oczywiście wtedy, kiedy nie tylko „samym chlebem żyje”.
National Gallery of Victoria |
Wydaje się, że idąc do galerii, powinniśmy w sposób możliwie najgłębszy odgadnąć z obiektów sztuki ich wielorakie i bardzo różnorodne relacje, czy to historyczne, społeczne, polityczne, a także i może przede wszystkim ich związki z potrzebą ludzką, która zrodziła i inspirowała dzieło sztuki. Należy odgadnąć, zrozumieć istotną zawartość dzieła! Co artysta chciał nam przekazać? Myśl, uczucia, emocje? I przychodzi też refleksja, w jakiej formie to zechciał uczynić? I warto zastanowić się czy forma obiektu sztuki pomaga w zrozumieniu jego treści? W mieście odbywał się „Triennial” i poza ewentualnym „wzbogaceniem się” i odpowiedzią na powyższe pytania, mam też inny cel. Fotografuję i zbieram do mojej kolekcji zdjęcia obrazów, rzeźb i obiektów sztuki, które mnie zainteresują. Z różnego powodu. Także te obrazy czy obiekty, które odzwierciedlają współczesne myślenie o sztuce czy rzeczywistości, lub nawet takie, które oglądającemu wydałyby się, że ze sztuką nie mają nic wspólnego, a jednak zaistniały w jakiejś galerii z jakiegoś powodu.
W "piekle" doznań |
Jestem więc w galerii - „piekle” doznań artystycznych i oglądam przylepionego plastrem do ściany banana.
To obiekt „sztuki” zwany „Komediantem”, którego w bojowej postawie pilnie strzeże porządkowy, chyba dlatego, aby ktoś głodny, go nie zjadł! Ale na szczęście, miłośnicy bananów robią tylko zdjęcie!
Banan jako obiekt sztuki |
Instrukcja powiada, że trzeba zmienić banana co 7 dni. I w ten sposób odpowiedzialny pracownik galerii ma zmienić banana stęchłego na świeżego. Czy widz to zauważy, czy zapach będzie inny? Maurizio Cattelani powiada, „że banan, to tak jak jabłko u Cezanne’a, tylko zamiast pędzla użyłem samoprzylepnej taśmy”. Wytłumaczył? Obok, w specjalnym opisie na ścianie zatytułowanym „Dla dzieci” jest sugestia, by nastolatek odpowiedział na pytanie: - „Czy to jest sztuka? Jakie reguły obowiązują i czy banan może być sztuką”? Czyli artysta prowokator! Bo przecież sztuka może prowokować! Prawda?
"Nie ma gdzie iść" |
Następnie podziwiamy z Riho, sięgającą do sufitu wieżę zbudowaną z utkanych, jakby fabrycznych odpadów kolorowej włóczki. Sheila Hicks, amerykańska artystka urodzona w 1934 roku, rezydująca w Paryżu podaje, że jest ostatnio zainteresowana wielką rzeźbą. „Włóczce” nadała egzystencjalną (sic) nazwę „Nie ma gdzie iść” i „to włóczkowe” dzieło „ma komunikować jej zainteresowanie abstrakcją, teorią koloru i malarskim gestem” - tak stoi w opisie.
Gadająca myszka |
Przeszliśmy do wielkiego pokoju, w którym najpierw widzimy tylko porządkowego i puste ściany…ale kiedy zniżyliśmy wzrok zauważyliśmy w oddali mały otwór w ścianie i dojrzeliśmy mysz, ruszającą swoją główką! Do tego jeszcze coś opowiadała! Trzeba było prawie ucho do ściany przyłożyć! Artysta, profesor i Honorary Doctor of the Arts, Ryan Gander twierdzi w opisie, że nawet myszka może zmienić świat (troszeczkę)!!! Widać, że na brak optymizmu profesor nie narzeka. A na zmianę świata na lepsze, szczególnie tego barbarzyńskiego - już się cieszymy!
I za chwilę patrzymy na „piękne” ludzkie twarze! Autor, Farrokh Mahdavi, Irańczyk twierdzi, że „różowy” kolor uniwersalny przenika politykę, rasy, narodowości, terytoria i „gender”!
Twarze leżą też na podłodze i my po nich chodzimy – przyznam, że mimo, że paskudne, ale jakoś nieprzyjemnie się je deptało. Moja wrażliwość przesłania nie odbiera, a raczej uważa, że twarze są okropne. Ale to nie koniec doznawania wrażeń z oglądania obiektów współczesnej sztuki, która posiada też funkcję rozbawiania patrzącego.
Właśnie, to co nas rozbawiło, to wystawione leżące w kącie „gacie” z majtkami w środku, a „obiekty sztuki” w postaci kilkunastu pokojowych wentylatorów firmy „Dyson” sprowokowały do niewesołej wcale refleksji, jaki to może być związek artysty z tą firmą.
Choć sponsorzy istnieli w każdej epoce. Powstaje też inne pytanie, czy zawsze, to co wystawiają galerie ma związek z prawdziwą sztuką. I to nie tylko w Melbourne.
"Uratowany z wypadku" |
W Dijon we Francji w „Muzeum Sztuki Współczesnej” widzieliśmy dzieło „Uratowany z wypadku” gdzie „zatrudniono” postaci z komediowego „the Muppet Show”. Nie zrobiło to na nas żadnego wrażenia. W wiktoriańskiej galerii natomiast zobaczyliśmy „Heterobota” czyli dwa roboty Agnieszki Pilat, urodzonej w Polsce i zafascynowanej technologią. Obecnie artystka/rezydent w „Agility Robotics” i „SpaceX”.
" Heterobota" |
Roboty bardzo powoli, prawie niewidocznie dla oczu coś „tworzyły” na ścianie. Jeden z nich nawet narysował już jakieś linie…Czy piękne? Raczej z pięknem nie mają nic wspólnego. Ale już można powiedzieć, że wraz ze sztuczną inteligencją wyłania się nowy świat innej sztuki! My z Riho też czasami używamy AI do tworzenia obrazów.
Więc tak naprawdę zadajemy sobie pytanie co jest prawdziwą sztuką, w epoce pomieszania pojęć i różnych trendów, których dawne epoki w takiej ilości nie doświadczały, bo przecież obowiązywały jakieś kanony i reguły…które oczywiście łamano, by dodawać nowe wartości do tradycji, na której budowano „nowe”. A teraz? Gdy odrzucamy tradycje? Ciekawe, jak to nasza współczesna sztuka, „to dzisiejsze” ma się do zasad, do kanonu piękna w kulturze łacińskiej, powiedzmy w rzeźbie czy malarstwie. Grecy wypracowali pewne zasady, które stosowano w kulturze antycznej przez wieki, a i do tej pory są respektowane. Mówiąc najogólniej, artyści greccy trzymali się zasady harmonii i ładu, proporcjonalności i prawdopodobieństwa. Co nie znaczyło, by wiernie odzwierciedlać naturę, ale też dawało pewną dowolność w kreacji. Istotą greckiego kanonu były trzy nierozerwalne wartości: piękno, prawda i dobro. Od Platona łączy się tu estetyka z etyką. Brzydotą była deformacja, ostry kontrast czy dysharmonia.
"Płacząca kobieta"-Picasso |
Zdeformowana „Płacząca kobieta” Picassa z wystawy w galerii byłaby nie do przyjęcia dla dawnego Greka. Ale my, dzisiaj wyzwoleni z kanonów mamy prawo lubić lub nie lubić dzieła sztuki. Zresztą „de gustibus non est disputandum”- o gustach się nie dyskutuje…są subiektywne, choć z drugiej strony jakieś kryteria sztuki istnieją i obowiązują… W dzisiejszych czasach nie istnieje jeden kanon, wszystko można podważyć, słusznie czy niesłusznie i niby każdy ma do tego prawo, by przewartościować, wyśmiać, zanegować dawne wartości. Wszystko stało się względne! Czy to słuszne? Nie wiem… I każdy ma prawo do ekspresji…ale czy zawsze ona jest twórcza? Czy przynosi prawdę, piękno i dobro? W każdym razie, na naszych oczach stare wartości kruszeją…
Ale co z piękna, prawdy i dobra przetrwało do naszych czasów, to Państwo już sami mogą odpowiedzieć. O innych przykładach działalności twórczej, prezentowanych na Triennial w Melbourne i nie tylko, napiszę w następnym reportażu. CDN
Zdjęcia: Riho Okagami-Siedlecka, A. Siedlecki
Odwiedź strony: https://andrzejsiedlecki.pl/ https://www.facebook.com/andrzej.siedlecki.5454/
|