Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
13 sierpnia 2024
Podróż do krainy snów
Andrzej Siedlecki

Katherine Gorge-Nitmiluk
Wybraliśmy się w podróż -niezwykłą. Do krainy mitów - źródła tego, co Aborygeni nazywają „Snami”.
Do prapoczątku ich świata - „Czasu Snu” –„Dreamtime”, lub, jak niektórzy nazywają „Czasu Śnienia”- „the Dreaming”…
Do Czasu, kiedy nie istniał jeszcze materialny świat… Nie było ludzi, zwierząt, roślin, słońca, księżyca, ognia i wody.

Ale w sercu kontynentu, głęboko w ziemi-żył Tęczowy Wąż. Obudził się nagle z letargu, otrząsnął się i jego olbrzymie cielsko uwolniło się z ziemskiej powłoki… Wtedy powstały pustynie, płaskowyże, góry, wąwozy... .
.
.
.
.
.

Wąwóz Katherine

W tym pra-czasie - żyły duchowe istoty, nadprzyrodzone duchy- niezależne i nieobliczalne, posiadały płeć męską i żeńską i mogły przybierać różne postaci. Nawet postaci zwierząt! Dlatego niektórzy wierzyli, że przodkowie Aborygenów byli duchami zwierząt. Różne plemiona miały rozmaite wierzenia i mity, dotyczące swoich przodków/duchowych istot. One to ożywiały nadprzyrodzone siły i dzięki temu tworzyły i kształtowały świat. Pojawiły się zwierzęta, drzewa, krzewy, rośliny i wszystko to, co Aborygenów otacza. Duchowe istoty dały język, ziemię każdemu plemieniu, narzędzia łowieckie, totemy, rytuały inicjacji i ceremonie śmierci oraz prawo i zasady, które członkowie plemienia musieli i muszą przestrzegać-nawet obecnie! Niektóre „sny”, mity -opowiadały o zniknięciu mitycznych twórców z oczu zwykłych śmiertelników, ale duchy te żyły i żyją nadal! Aborygeni poprzez ceremonie i rytuały mogą dostać się do czasu śnienia i komunikować się z nimi. To są ich przodkowie. Nawet jak zniknęli z oczu śmiertelników, to żyją jeszcze w dziurze z wodą, szczelinie skalnej lub pieczarze.


Do wąwozu, którym płyniemy dotarła w pra-czasie, podróżująca istota duchowa z czasów kreacji, wyglądająca jak smok o imieniu-Nabilil. Wędrował on z workiem wody pod pachą i palącą się żagwią, i musiał opędzać się od ptaków-Lumbuka-gołębia, Wakwaka-kruka i Garrkayna-brązowego orła, którzy chcieli mu skraść wodę. Ale Nabilil był od nich mądrzejszy i woda została w worku. Kiedy odpoczywał na kamieniu, usłyszał dźwięk cykady -„Nit” Nit” Nit”- i nadał nazwę temu miejscu -Nitmiluk. Tu, w Narodowym Parku Nitmiluk, zwanym też Katherine Gorge jest 13 wąwozów, ale my podziwiamy tylko dwa. Do drugiego wąwozu i drugiej łodzi musimy przejść po płaskich kamiennych miejscach, które służyły tubylcom jako miejsca spotkań i ceremonii.


Znów płyniemy. Tu w głębokiej zielonej wodzie żyje Bolung-Tęczowy Wąż, dający i niszczący życie. Wtedy wysyła pioruny i powoduje monsunowe powodzie. Aborygeni w tej wodzie, której głębokość czasami dochodzi do 7 metrów, nie łowią ryb, bo tu żyje Bolung. Wody pitnej też nie pobierają z głębokich stawów, a z przyległych, płytkich wód. Kobiety w ciąży i nowi inicjowani, także tu nie pływają z obawy, by nie zakłócić spokoju Bolunga…Nie wolno też do niego mówić…należy pozostawić go w spokoju.


Tak więc i ja już milknę oraz podziwiam krajobraz, wykreowany w dalekiej przeszłości przez pra istoty duchowe, które nadal istnieją w teraźniejszości dla pierwszych mieszkańców tej ziemi. Zastanawiam się tylko, czy żyjąc taką przeszłością, można żyć bez konfliktu z teraźniejszością?

Wersja filmowa reportażu
Zobacz: https://andrzejsiedlecki.pl/