W ostatnich latach postać Pawła Edmunda Strzeleckiego doczekała się wielu publikacji, festynów i uroczystości. Ostatecznie Anno Domini 2023 został ogłoszony przez Sejm RP rokiem Strzeleckiego, przypadło bowiem w tymże roku 150-lecie jego zgonu w Londynie ( 6.X.1873).
Na antypodach organizacja Kosciuszko Heritage zawsze pielęgnowała pamięć o Strzeleckim czy to z okazji festiwali kościuszkowskich, czy też sponsorując wydanie książki Lecha Paszkowskiego o naszym podróżniku, której polski przekład ukazał się w Poznaniu w r.2021. Także w Poznaniu wyszła w tym roku nowa książka poświęcona słynnemu podróżnikowi pod jakże trafnym tytułem „Życie w podróży Rzecz o Pawle Edmundzie Strzeleckim” ( Poznań, Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024, str.190), pióra Izabeli Wyszowskiej oraz Szymona Wieczorka. To książka o jednym z Tytanów ludzkości!
Jej część pierwsza jest dziełem dr Izabeli Wyszowskiej, która przedstawia genealogię rodziny Strzeleckiego, a także jego młodzieńcze lata na terenie Wielkopolski i innych ziem byłej Rzeczypospolitej, która – gdy rodził się Paweł Edmund - znikała z mapy Europy. Wywodził się ze średniowiecznych rycerzy, pieczętujących się herbem Oksza, a jego przodek Mikołaj Klemens walczył pod Grunwaldem. Więcej detali, częściowo legendarnych, Autorka podaje w akapicie o korzeniach Pawła Edmunda ( str.15-17). W XV-tym wieku jego rodzina zyskała już status senatorski, a drzewo genealogiczne Strzeleckich dowodzi koligacji z innymi znanymi rodami szlacheckimi, wywodzącymi się ze średniowiecznego rycerstwa jak Raczyńscy, Żegociścy, Mościccy, Sławscy czy Solińscy z Solna. Matka Pawła Edmunda Anna była właśnie hrabianką z rodu Raczyńskich herbu Nałęcz. Natomiast Strzelecki nie używał tytułu hrabiego, przydomek ten nadali mu przyjaciele i znajomi.
W części drugiej książki Szymon Wieczorek opisuje podróże Strzeleckiego dookoła świata ( Ameryka Północna i Południowa, Hawaje i inne wyspy Oceanii, Nowa Zelandia, Australia i Tasmania ( zwana wtedy Van Diemen’s Land) – gdzie przebywał aż cztery lata – i wreszcie pobyt w Anglii, Irlandii i Europie.
W tej pięknej i bardzo starannie wydanej książce uderza przede wszystkim stosowana szczęśliwie w narracji technika polifonii, polegająca na cytowaniu fragmentów dzienników różnych postaci, a nie tylko wspomnień samego Strzeleckiego. Osiągamy tu zatem bogactwo wizji i komentarzy, co na tle rycin i starych zdjęć pałaców, miast i pejzaży tworzy jakby ożywiony film z odległej epoki, odwiedzanej w dobrze opisanym fotoplastikonie.
Książka o Strzeleckim – dzieło obojga Autorów z Poznania - staje się też jakby magiczną puszką Pandory, z której wysypują się nie tylko nieszczęścia dla ludzkości ( jak na str.64/5, 67-9, 116/7 czy 123-6), ale przede wszystkim obrazy z wędrówek i planetarnej trajektorii Strzeleckiego, wielkiego podróżnika i filantropa. W Ameryce pomagał polskim uchodźcom, a w 1847/8 był w komitecie niosącym pomoc głodującym Irlandczykom, zapada tam na tyfus, lecz pracuje dalej i roztacza opiekę nad dziećmi. A w 1857 pomaga w poszukiwaniach zaginionej w Arktyce ekspedycji Johna Franklina, zebrał na ten cel trzy tysiące funtów.
O tym wszystkim mówi ta książka, biografia podana niekonwencjonalnie i zaklęta „con amore” w kapsule czasu. A czuwa nad tym dyskretna opieka z Kosciuszko Heritage i głos Ernestyny Skurjat-Kozek, wiernej patronki pamięci Strzeleckiego i Kościuszki jak piszą o tym Autorzy we wstępie dziękując pani Ernestynie oraz Felixowi Molskiemu, Zbigniewowi Szmidtowi , Krzysztofowi Styszyńskiemu, Zdzisławowi Leliwie i Marysi Thiele.
„Życie w podróży” ( niemal nieustannej) jest i freskiem z epoki wieku XIX-tego , który był romantyzmem, lecz rozwijal wiele dyscyplin naukowych i stawiał śmiałe teorie. Nie udała się może tylko Darwinowi, bo przeciez nigdy nie wyjaśnił nam dlaczego małpy i tyle innych gałęzi życia zatrzymało się w ewolucji ? Ale twórca darwinizmu komplementował za to angielszczyznę Strzeleckiego po lekturze jego dzieła „Physical description of New South Wales and Van Diemen’s Land”” ( 1845), które przyniosło naszemu podróżnikowi sławę, odznaczenia, medale towarzystw naukowych i ordery królowej Wiktorii.
A jako odkrywca i badacz tylu miejsc na kuli ziemskiej był Strzelecki istotnie rzadkim fenomenem. Jego kuzynka Narcyza Żmichowska tak opisała te predyspozycje: „...jak się ludzie rodzą z krwistym albo żółciowym temperamentem, niezawodnie Strzelecki z tempeamentem podróżniczym się urodził, I nie tylko temperamentem, ale śmiało można powiedzieć instynktem. Miał on wszystkie zalety dla podróżników niezbędne: silne zdrowie, nieustraszoną odwagę, wielką przytomność umysłu w przygodach, zręczność gimnastyczną obok siły muskularnej, hartownośc, zdolną w potrzebie obojętnością głód, upał i zimno znosić” ( „O Pawle Edmundzie Strzeleckim według rodzinnych i towarzyskich wspomnień” ( Ateneum, 1876, t.1, str.545).
Podczas swej wyprawy ( 1834-1843) odwiedził wszystkie kontynenty żaglowcem, konno lub pieszo. Jak tego dokonał ? Często korzystał z gościnności angielskich statków ( więcej o tym czytamy na str.71). Ciekawy czytelnik niechaj sam odkryje jego wędrówki po Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Meksyku czy Kalifornii, a szczególnie na antypodach. Eksplorując Australię przebył 11 tysięcy kilometrów, w większości pieszo. Ubolewał nad losem Aborygenów, a ciekaw historii studiował w meksykańskim archiwum hiszpańskie kroniki z 1642.
Był i w Andach, zwiedził i zbadał kilka krajów latynoamerykańskich, ale opuścił Chile nie spotykając Ignacego Domeyki, gdyż ten dopiero w styczniu 1838 wyruszył z Francji do Ameryki, a Strzelecki w lipcu 1838 odpłynął z Valparaiso w kierunku Hawajów. Tam otrzymał list od Adyny wysłany 23 grudnia 1837!
Strzelecki był więc nie tylko odkrywcą, geologiem czy wulkanologiem, ale i romantykiem i nie zapominał o wybrance swego serca. Pisze o tym szerzej pani Izabela Wyszowska ( str.40-44), stawia też pytanie jak by się potoczyło dalsze życie Strzeleckiego, gdyby uzyskał zgodę na ożenek z Adyną Turno ?
Rodzina Turno wywodziła swój ród z Włoch, od króla etruskiego Turnusa, nie to jednak było przeszkodą, a chudy trzos przyszłego globtrottera. Podobno później ojciec Adyny żałował tej decyzji, która złamała serca Adynie i Pawłowi. Będą potem wymieniać listy, a Strzelecki wysyłał jej kwiat z gór, gdzie zdobył i nazwał najwyższy szczyt Australii Mount Kosciuszko.
Przeznaczenie zatem sprawiło, że Paweł Edmund nie miał wyboru i wyruszył w świat, został podróżnikiem i umykał przed siebie, by zagłuszyć smutki serca? Być może, ale stał się wtedy „człowiekiem planetarnym”, a dziś możemy powtórzyć zdanie Norwida o Chopinie ( „Rodem warszawianin, sercem Polak – a talentem świata obywatel...”), które pani Izabela Wyszowska sparafrazowała tak: „Rodem Wielkopolanin, sercem Polak, a dokonaniami – świata obywatel!”.
Gorąco polecam tę piękną książkę o Strzeleckim, na pewno zabrałbym ją ze sobą na bezludną wyspę wraz z kilkoma ulubionymi tytułami.
Marek Baterowicz
|