Potsdam. Foto: Thomas Ulrich/Pixabay | Konferencja poczdamska (17 lipca – 2 sierpnia 1945) Wielkiej Trójki nie przyniosła niestety sprawiedliwych rozstrzygnięć dla krajów Europy Wschodniej. Prezydent Truman, premier Churchill (potem Attlee) nie umieli pohamować wilczych apetytów Stalina, zepsutego hojnymi koncesjami prezydenta Roosevelta z Teheranu i Jałty. Prof. Wojciech Roszkowski zauważył w swej „Historii Polski 1914-1990” (W-wa, PWN, 1991), że „Pozycja przetargowa USA uległa w Poczdamie wzmocnieniu na skutek pierwszej próby z bronią atomową, ale nawet tej szansy nie wykorzystały one do przeforsowania bardziej sprawiedliwych rozwiązań w Europie Środkowo-Wschodniej” (op.cit. str.155). Te roztropne słowa prof.Roszkowskiego o lekkomyślnej polityce Zachodu wobec czerwonej potęgi, która obok Niemiec najechała Polskę rozpoczynając drugą wojnę światową, stanowią jakby poważny zarzut o uległości wobec Stalina, który był predatorem na miarę Hitlera.
Niestety, Roosevelt był inwalidą i politycznym dyletantem, obciążonym w dodatku animozjami wobec Anglii, co wykorzystał Stalin. A potem Truman przyklepał wszystko w Poczdamie, nie wyłączając okręgu kaliningradzkiego, który trwa do dziś niczym cierń wbity między Polskę a Litwę, z pogwałceniem suwerenności obu krajów. Wykrojono tam enklawę (czy jak wolą inni „esklawę”?) na bazę sowieckiej armii, która czuwała nad tym, aby Polacy i Litwini nie próbowali rościć pretensji do niepodległości. Moskale mieli przy tym i oko na Bałtyk. I ten zatruty cierń ma tkwić tam do końca świata? Ba, taka jest przecież determinacja Rosji, podobnie traktują Kuryle odebrane Japonii. A słychać ostatnio, że Kreml zamierza pogłębić integrację swego „imperium” z Kaliningradem. Co się za tym kryje? Istnieją spekulacje, że byłe imperium ma plany destabilizacji czy zajęcia republik bałtyckich. A były Królewiec bardzo by się przydał w takiej sytuacji...W chaosie tylu wojen na świecie wszystko zdarzyć się może, a czy Białoruś pozostanie w konflikcie nadal na uboczu? Wątpliwa to rzecz, ale na ile wątpliwa? Czeczeńcy zaś jakby się wycofali do swoich meczetów. Ostatecznie wojna to niepewny interes, a Alberto Savinio w „Przeznaczeniu Europy” („Sorte dell,Europa”, Milano 1977) pisał, że „wojna poniży tego, kto ją rozpętał i że w końcu oszuka i zdradzi tych, którzy chcieli posłużyć się nią dla swych celów. (...) ukarze potężnych i niegodziwych, a stanie po stronie słabych i sprawiedliwych”...Te swoje przemyślenia Savinio notował w październiku 1944, zatem już 80 lat temu...
Trzeba wyjawić, że Alberto Savinio był młodszym bratem słynnego malarza Giorgio De Chirico, rodem z Sycylii, i zwał się Andrea De Chirico, sam też trochę malował, muzykował i pisał. Jak na artystę jego refleksje o wojnie brzmią niebanalnie, a dodajmy, że w swoim zbiorze artykułów i wspomnień nie pominął i Polski, wspomina swoje spotkanie z portierem swej kamienicy i ich rozmowę, rankiem 18 września 1939, gdy dowiedzieli się z gazet o najeździe Sowietów na II Rzeczypospolitą... I wzburzeni czytali , że „Rosjanie rozpoczęli na wschodzie inwazję tej nieszczęsnej Polski, która od osiemnastu dni była już nękana na zachodzie przez Niemców... (...) I słyszał pan ? Masakrują ich kraj z obu stron...” (zamieszczone pod tytułem „Aby Włosi myśleli i osądzili”). Minęła niedawno 85-ta rocznica tej czerwonej Apokalipsy, a zatem tym akcentem skończmy notę o Poczdamie, Kaliningradzie i haniebnych wojnach. A nowe wojny jak asteroidy krążą po orbitach...
Marek Baterowicz
|