Święto Niepodległości – Warszawa, 11 listopada 2024. Fot. Mikołaj Bujak (IPN) | Święto Niepodległości rozpoczęło się w tym roku oficjalnym celebrowaniem uroczystości w czwartek, 7 listopada. Tak jak zapowiadano w zaproszeniach, o godz. 18.30 otwarte zostały dla przybywających gości drzwi Galerii Artystycznej w Mosman, północno-wschodniej dzielnicy Sydney.
Przy wejściu, każdą z przychodzących osób witali gospodarze uroczystości – Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej, Piotr Rakowski oraz Konsulowie Pani Katarzyna Falkowska i Pan Mariusz Stus. Serwowana lampka białego lub czerwonego wina wprowadzała przyjazną, prawie rodzinną atmosferę.
O godz. 19.00 na podium przy mikrofonie stanęła Pani Marta Kieć-Gubała, pełniąca rolę MC dzisiejszej ceremonii.
Powitała zebranych gości, najpierw po polsku, później po angielsku, zaznaczając przy tym, że polska wersja uroczystości będzie możliwością przypomnienia sobie języka dla tych, którzy na co dzień polskim się nie posługują.
Następnie, Pani Marta króciutko wyjaśniła (w obydwu językach) główny powód dzisiejszego celebrowania.
W tym roku, powiedziała, mija 106 lat od odzyskania przez Polskę niepodległości, kiedy to w roku 1918, po 123 latach zaborów (1795–1918) Polska odzyskała niepodległość. I Wojna Światowa się zakończyła, Polska była wolna i po raz kolejny pojawiła się na mapie Europy i świata.
Uroczystość rozpoczęło odśpiewanie hymnów – polskiego i australijskiego.
Do mikrofonu został poproszony gospodarz dzisiejszej uroczystości, Konsul Generalny, pan Piotr Rakowski. Oto słowa Pana Konsula, skierowane do ponad stu uczestników Święta Niepodległości, a bezsprzecznie adresowane do całej Polonii Australijskiej:
Szanowni Państwo! To dla mnie szczególny moment. Przyznam, że nie przypuszczałem kiedykolwiek, że w 2024 roku będę obchodził Święto Niepodległości w najdalej od Warszawy położonym Konsulacie Generalnym na świecie. I że jeszcze będę miał ten przywilej i zaszczyt, aby polską placówką tutaj kierować. Co więcej placówką, w której jest wyśmienity zespół, dzięki któremu udało się zorganizować dzisiejszą uroczystość, za co Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję!
Zanim zaczniemy, pozwólcie Państwo, że zgodnie z miejscowym zwyczajem wyrażę uznanie dla ludu Gadigal z narodu Eora, tradycyjnych opiekunów tej ziemi, i oddam hołd ich starszyźnie, zarówno tej przeszłej, obecnej, jak i przyszłej.
Drodzy Państwo, 11 listopada to szczególne święto w polskim kalendarzu. To znany wszystkim powrót na mapę fizyczną świata kraju, którego przecież przez 123 lata na niej nie było. Inne kontury, inna siatka ówczesnych granic, inne kolory państw. I był to powrót okupiony potężnym wysiłkiem wielu pokoleń, stratami, ludzkimi tragediami, niewyobrażalnymi kosztami. Ale wysiłek, który nie poszedł na marne, który – jak mawiają przedsiębiorcy – się zwrócił. Bo przecież trzymając się tej konwencji – on się naprawdę zwrócił. To, że jesteśmy tutaj w Sydney, zebrani swobodnie, bez lęku czy w ukryciu, nie szykanowani czy prześladowani przez nikogo, to że mówimy do siebie po polsku, to że tu na obczyźnie mamy przedstawicieli polskiej administracji – jest tego najlepszym dowodem. Że mamy tutaj polskie szkoły, organizacje i stowarzyszenia, kościoły i związki wyznaniowe, naukowczynie i naukowców, dziennikarki i dziennikarzy, przedsiębiorczynie i przedsiębiorców czy artystki i artystów. To jest faktyczna i niezaprzeczalna egzemplifikacja naszej niepodległości.
Ale myślę, że na niepodległość naszej Ojczyzny trzeba patrzeć szerzej. Bo ta odzyskana w 1918 roku nie była trwała, jak wiemy miała miejsce kolejna wojna, okupacja, następnie ograniczenie polskiej suwerenności po 1945 r. Dopiero po zmianach z k. XX wieku ponownie staliśmy się państwem niepodległym, szybko liczącym się w Europie i rozpoznawalnym na świecie.
A równocześnie państwem, które nagle stało się też krajem przyfrontowym, którego sąsiad staje przed ryzykiem ograniczenia lub wręcz utraty swej niepodległości w ogóle. To zaś budzi niepokój, bo uświadamia po raz kolejny, że tak naprawdę państwowość, niezależność, zdolność do samostanowienia nie są dane raz na zawsze.
Ale obchodzone tutaj na antypodach nasze święto jest też szczególne w inny sposób: na tle najczęściej mało sprzyjającej aury w Polsce, kiedy to listopadowy chłód i szarówka mogą odbierać trochę energii, by tak rzec, tutaj mamy przepiękną wiosnę. I nie wiem jak na Państwa, ale na mnie to bardzo pozytywnie wpływa.
Święto Niepodległości moim zdaniem skłania równocześnie do zastanowienia co oznacza dla nas dziś miłość do ojczyzny. Jak napisał onegdaj Aleksander Kamiński w „Kamieniach na szaniec”, cytuję: „Patriotyzm nie polega na przekrzykiwaniu się kto Polskę bardziej kocha. Rzecz w tym, aby po cichu, z zaciśniętymi zębami, nieco pochylonym karkiem, ale z podniesioną głową żyć w niej i nie uciekać”. No właśnie co to znaczy żyć w niej. Żyć niekoniecznie w kraju, ale żyć nią i żyć z nią. No więc kim ona jest, ta nasza współczesna Polska?
Każda z osób jak tu jesteśmy ma w swoim sercu, w swojej pamięci wiele obrazów z całego swojego życia. Obrazów, które mają kolory, faktury, ba nawet zapach czy smak. Pamiętamy jak pachnie świeżo skoszona trawa podczas letnich kolonii gdzieś na mazowieckiej czy małopolskiej wsi. Wciąż czujemy smak ciasta drożdżowego z kruszonką pieczonego przez babcię. Widzimy barwy zachodu słońca nad Narwią albo czujemy wilgotną lepkość porannej mgły nad Czarną Hańczą. Wiemy jak parzy polski ziemniak prosto z ogniska, jak ciężkie są ostatnie metry pod Giewontem czy też jak nie da się przełknąć słonego, niewymoczonego kaszubskiego śledzia bez choćby minimalnego skrzywienia się.
Ale część z nas wciąż może pamiętać dramat czasów okupacji. Część – puste półki czy kartki na cukier z czasów PRL-u. Tę wdzierającą się każdą szczeliną wszechogarniającą szarość. Inni: brudne palce od farby na powielaczu, smak czaju w zakładzie karnym czy „Dziennik Telewizyjny” z dziennikarzami w mundurach. Część z nas przeżywała później sama lub widziała jak ktoś z
najbliższej rodziny zostawał z niczym po kilkudziesięciu latach pracy, bo jego zakład uregulowany niewidzialną ręką rynku padł jak mucha po 1989 r. A też przecież znaczna część wcześniej lub później wsiadała na pokład samolotu lub wchodziła na statek, nie wiedząc czy kroki stawiane na stopniach nie są ich ostatnimi w kraju.
Ale równocześnie dziś część z nas też wielu tych rzeczy już nie pamięta, ale za to doświadcza teraz przygotowań do matury w kraju lub ją zdaje gdzieś na świecie. Z wypiekami na twarzy śledzi nieznane wcześniej media społecznościowe, by się poznać, pośmiać, ale też porozmawiać o kierunku studiów lub najnowszym polskim komiksie. Może nie znać „Kanału” Wajdy, ale za to zna „Miasto 44” Komasy. Polska flaga nie kojarzy się ze strajkami czy marszami 1majowymi, ale z meczami siatkarek i siatkarzy. Wyjeżdża i wraca, z Polski i do Polski. Pracuje i płaci podatki. Tańczy do polskiej muzyki. Nie czyta już drukowanych książek, natomiast z tableta czy komputera poznaje najnowszą polską prozę czy poezję. Zna Norwida, ks. Twardowskiego, ale też Masłowską czy Szymborską. Kocha Polskę inaczej, ale też kocha tak samo.
I to skłania mnie do refleksji, że nie ma na poziomie emocji czegoś takiego jak jedna Polska. Tu zgadzam się z poetami chociażby, że tych Polsk jest tyle, ile jest nas. Bo ona jest w nas. Zawsze. I to dopiero my wspólnie tworzymy tę naszą ojczyznę, jak z milionów małych zdjęć ułożony jeden, potężny obraz w obrysie naszego państwa. I ta Polska jest bez wątpienia bezgraniczna, bowiem ona dotyczy tych, którzy w państwie naszym żyją i mieszkają, ale tak samo dotyczy wszystkich rodaków rozsianych po świecie. Wspierających, odwiedzających, kultywujących, czy też po prostu pamiętających. I nie wyobrażających sobie, że można inaczej. Bo jak śpiewał kiedyś Grzegorz Ciechowski: „Nie pytaj mnie, dlaczego myślę, że nie ma dla mnie innych miejsc”. No właśnie, nie ma co pytać: nie ma dla nas innego miejsca, jest tylko to jedno: Polska. Ta nasza, nas wszystkich. Tak po prostu.
Ale Polski nie byłoby bez Polonii. Bo Polonia od lat wspierała i wspiera ojczyznę. Tworzy niewidzialną więź, ale taką której zerwać nie sposób. I to wsparcie realizowała na wiele sposobów. Wielkie postaci w historii polskiej diaspory wpływały na procesy decyzyjne państw czy lobbowały na arenie międzynarodowej. Polonia osiągała sukcesy materialne, by następnie
wspierać rodaków w kraju. Ale i ci najbiedniejsi potrafili wysłać najskromniejszy datek, tam samo ważny. Polonia pamiętała i pamięta, o historii, tradycji, kulturze, czy też ucząc języka polskiego nowe pokolenia na świecie – Polonia daje dodatkową gwarancję trwałości. I za to zawsze i niezmiennie, przy takiej okazji jak i innych, należy się wszystkim Polkom i Polakom na świecie – nie tylko od przedstawiciela polskiej służby konsularnej – wdzięczne dziękuję.
Na koniec zaś chciałbym złożyć Państwu życzenia. Długo zastanawiałem się, co z tej okazji chciałbym Państwu powiedzieć. Niemniej nawiązując do mojej myśli, że tyle jest Polsk co nas, co my sami, że my jako wspólnota – każda i każdy z nas – tworzymy ją na swój intymny, osobisty sposób – to mamy takie samo prawo widzieć czy rozumieć ją po swojemu. Odwołując się do naszej Konstytucji, tak długo jak wszyscy wierzymy w prawdę, sprawiedliwość, dobro i piękno, pochodzące czy to od Boga czy z innych źródeł; tak długo jak respektujemy fakt, że jesteśmy sobie równi w prawach i obowiązkach wobec ojczyzny, niezależnie na wyznawany światopogląd, poglądy polityczne, pochodzenie etniczne, narodowość, orientację seksualną czy w ogóle sposób na życie – tak długo każda wizja Polski jest uprawniona. I tak samo mamy prawo się o Polskę spierać, bo polemika czy rzeczowa dyskusja potrafią być często ożywcze i stymulujące.
Ale ostatnimi czasy spór ustąpił miejsca polaryzacji, agresji retorycznej, a nierzadko fizycznej. Dotyczy to zarówno tych co na co dzień są w kraju, jak i Polonii. Dlatego pozwólcie Państwo, że z okazji dzisiejszego święta, poza ogólnymi życzeniami zdrowia i pomyślności, złożę Wam szczere życzenia, abyśmy ponownie nauczyli się pięknie różnić. Abyśmy przypomnieli sobie co to znaczy rzeczowa, ale kulturalna wymiana argumentów. Że dyskusja ma do czegoś prowadzić, a nie tylko pogłębiać rowy, czy wręcz okopy między nami. Bo im bardziej będziemy podzieleni, skłóceni, tym będziemy słabsi. A naprawdę szkoda naszego potencjału, ale i życia na to.
Bardzo dziękuję za uwagę!
Piękne, serdeczne i jakże mądre słowa pana Konsula nagrodzone zostały niemilknącymi brawami.
Potem nastąpiła Ceremonia wręczenia zasłużonym Polakom odznaczeń państwowych oraz medalu.
Srebrnym Krzyżem Zasługi została odznaczona Pani Joanna Borkowska-Surucic za popularyzowanie polskiej kultury. Joanna, założycielka oraz serce i dusza Teatru Fantazja, od lat popularyzuje polską kulturę we wszystkich zakątkach Australii, w Nowej Zelandii a nawet w Stanach Zjednoczonych.
Krzyż Wolności i Solidarności otrzymał Pan Marian Kwiatkowski.
Natomiast Państwo Danuta i Andrzej Szudzińscy odznaczeni zostali medalem przyznanym przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, za swoje nieprzerwane 50 lat pożycia małżeńskiego.
Wszyscy odznaczeni otrzymali zasłużone brawa i gratulacje.
Kolejnym uroczystym momentem było wręczenie aktu nadania obywatelstwa polskiego. Nowym Polakiem został od tego wieczoru pan Simon Target.
Simon znany jest społeczności polskiej z wielu zrealizowanych przez siebie filmów dokumentalnych jak: The Polish Missionaries, A Town Called Brzostek czy Masha & Valentyna.
Prywatnie, Simon jest mężem dr Beaty Zatorskiej, zdobywczyni przed laty tytułu najlepszej maturzystki języka polskiego w NSW.
Posypały się słowa gratulacji. Chociaż wiadomo, że Simon zafascynowany jest bogactwem i precyzją języka polskiego, tym razem, bezsprzecznie wzruszony, swoje podziękowanie wygłosił po angielsku. A oto polska wersja słów Simona:
To nie żaden sekret, ja kocham Polskę.
Kocham ludzi, jedzenie, kocham polski krajobraz, fascynuje mnie polska historia.
Zrealizowałem filmy o Polsce. Wielu z obecnych tutaj przyjaciół wspierało mnie, uczestnicząc w wyświetlaniu tych filmów.
W filmach ukazywałem ludzi odważnych, podejmujących ryzyko – tak jak polska zakonnica, która prowadzi klinikę AIDS w niebezpiecznym regionie Papui – Nowej Gwinei, lub ten chłopak, który samotnie przemierzył Australię i Amerykę Południową czy polskie rodziny, które przygarnęły ukraińskich uchodźców z chłodu do ciepła swych domów.
Polacy generalnie są ludźmi gościnnymi, praktycznie myślącymi, zdeterminowanymi, którzy nigdy się nie poddają. Sam się o tym przekonałem. Wiem, że nigdy nie wygram dyskusji z moją polską żoną.
Prowadziłem kiedyś dyskusję na temat polskich cech charakteru z historykiem, Normanem Daviesem. Zapytałem go, dlaczego tak wielu Polaków ukrywało Żydów w czasie Drugiej Wojny Światowej, pomimo, że ze strony niemieckich okupantów groziła za to śmierć. Profesor Davies odpowiedział mi, że Polacy nie zaakceptują tego co im ktoś narzuca, a szczególnie dotyczy to Niemców…
Chciałbym serdecznie podziękować Konsulowi Piotrowi Rakowskiemu. Pracownikom Konsulatu, a w szczególności Pani Konsul Irenie Juszczyk, która wspierała moje starania. Oczywiście, dziękuję także urzędowi prezydenckiemu w Polsce za przyznanie mnie, 62 -letniemu urodzonemu w Wielkiej Brytanii Australijczykowi, polskiego obywatelstwa. Jest to wspaniałomyślny gest.
Dziękuję mojej niezwykłej żonie, Beacie, która pierwsza 25 lat temu zapoznała mnie z Polską.
Jej Mama, Lidia jest tutaj, jest również Ciocia Elżunia, brat Michał oraz syn Mikołaj. Niestety, nie doczekał tej ceremonii ojciec Beaty, Grzegorz. Był on dla nas wszystkich wzorem zdrowego rozsądku i życzliwości. Brakuje nam go. Nie jestem pewien, czy on wierzył, że ja zostanę jednego dnia Polakiem.
Beata napisała dwie książki o swoim dzieciństwie. Do mnie należało zrobienie do tych książek zdjęć. Jeździłem więc po Polsce fotografując przepisy kulinarne, urocze zakątki i ważne miejsca. Jadłem poziomki i jagody latem na skraju drogi oraz wędzony oscypek i żurek zimą.
Pokochałem Beatę i pokochałem jej kraj.
Teraz mogę powiedzieć – to także mój kraj. To napawa mnie dumą.
Rzęsiste brawa, jakie Simon Target otrzymał po tych słowach najdobitniej świadczą o tym jak bardzo cieszymy się z ‘urodzin’ nowego, cennego Polaka.
Po sesji fotograficznej odznaczonych osób i ich najbliższych przyszedł czas na krótki koncert muzyki w wykonaniu Miro Gałczyńskiego. Większość z nas pamięta tego artystę z poprzednich koncertów. Chociaż jest to muzyk przede wszystkim jazzowy jednak swoją karierę zaczynał od muzyki klasycznej. Na dzisiejszą uroczystość przygotował dla nas kilka utworów:
• F.Chopin Walc op 64 nr 2 • Polala, by Miro • Składanka polskich przedwojennych utworów patriotycznych Do każdego z prezentowanych przez siebie utworów Miro przygotował krótkie wprowadzenie. Zostało to przyjęte entuzjastycznie przez publiczność. Po niemilknących owacjach Miro zdecydował zagrać jeszcze • Ostatni Mazur – F. Tymolskiego.
Na tym zakończyła się oficjalna część uroczystości.
Pani Marta jeszcze raz pogratulowała wyróżnionym osobom, podziękowała uczestnikom spotkania, a także w imieniu nas wszystkich Galerii Artystycznej Mosman, za umożliwienie nam celebrowania tutaj Polskiego Święta Narodowego.
Uczestnicy zostali zaproszeni na poczęstunek I rozmowy przy lampce wina, z czego wszyscy chętnie skorzystali.
Reszta wieczoru upłynęła w pogodnej, przyjacielskiej atmosferze. Gospodarze, troje Konsulów, w tym oczywiście Konsul Generalny, dołączali do grupek uczestników, dając się poznać w bezpośrednich, mniej oficjalnych kontaktach.
Marianna Łacek OAM
Od Redakcji A w Krakowie spontanicznie odśpiewano Hymn Polski z akompaniamentem strażaka z Wieży Mariackiej.
|