Donald Trump kojarzy mi się z Michaiłem Gorbaczowem w tym sensie, że obaj mieli odwagę rozsadzić lokalny system od środka.
Oczywiście system zachodni, zwany liberalno-demokratycznym, różni się od byłego ZSRR drastycznie i niemal pod każdym względem. Jednak zaistniały i tu patologie, również barwami określane, w sprawie których świat poza-main-stream-owy zapytywał jak to jest możliwe i o co tu chodzi?. Wspaniale, że w obu przypadkach, w sytuacjach na zewnątrz wyglądających niemal na bez wyjścia, znaleźli się systemowi przywódcy, którzy odważyli się te patologie usuwać.
Gorbaczow potrafił od wewnątrz, przez pierestrojkę, genialnie rozmontować system sowiecki - i przeżyć nie tylko swoje urzędowanie ale i naturalnie dożyć końca dni swoich. Co i jak będzie w stanie zrobić Donald Trump, inteligentny hazardzista i biznesmen, pragmatyczny ale bez skrupułów? Jak będzie w stanie zmienić Stany zarówno gospodarczo jak i socjalnie? Jak będzie w stanie wpłynąć na trendy geopolityczne odsuwające stopniowo Stany Zjednoczone z roli światowego gospodarczego i politycznego hegemona?
Trump nie jest żadnym ideologiem, dąży do ekonomicznych korzyści dla Stanów Zjednoczonych (a przy okazji i na dłuższą metę i swoich). Jako biznesmen stawia wprawdzie na negocjacje pokojowe i kompromisy, ale trzymając rękę w kieszeni. Jak się zmieni układ Europa Zachodnia-Polska-Ukraina-Rosja a jak rozwiną się relacje Stanów z Chinami?
Wydaje się, że interesy amerykańsko-rosyjskie przeważą, a pozostałe kraje przekonają się, że przede wszystkim na siebie liczyć muszą.
Polepszenie relacji amerykańsko-rosyjskich może być w interesie obu państw. Może poprawić ich pozycję względem rosnącej potęgi Chin. Nie należy bowiem zapominać, że stosunki Rosji z Mongolią i Chinami nie były kilkaset lat temu idealne i że Rosja o tym pamięta.
Może to też stanowić dla Stanów okazję do dogodnej pokojowej rezygnacji z pozycji hegemona świata bez wywoływania konfliktu światowego. Trump ewidentnie ma dość Stanów w pozycji hegemona ponoszącego koszty wojen ideologicznych, obronnych czy stabilizujących dotychczasowy status quo. Ma dość interwencji bez istotnych dla Stanów ekonomicznych korzyści. Argumentem jest tutaj rozmiar długów Stanów wobec których i Trump i nominowany przez niego Elon Musk mają zamiar podjąć jakieś zdecydowane kroki. Jakie? Najbliższa przyszłość pokaże. Europa, tak mocarna wobec wewnętrznych niepokornych a bardziej pragmatycznych, już usłyszała, że Trump nie godzi się na subsydiowanie ich wygodnictwa oraz niegospodarnej i naiwnej biurokracji rozwijających się spokojnie pod parasolem amerykańskiego potencjału militarnego.
Lokalne sympatie mogą prowadzić do chwilowych współpracy wśród pozostałych państw. Jednak trzeba sobie zdawać sprawę, że nikt nie ma i nie będzie miał ochoty nadstawiać karku za sąsiada, czy to geograficznego czy też systemowego (o ile nie jest do tego zmuszony jak np. żołnierze z Korei Północnej do udziału w wojnie Rosji wobec Ukrainy) i będzie to motyw po zachodniej stronie wiodący. Konkurencja gospodarcza będzie ostra, ale pewnie rozstrzygnie się w niebie, poza Ziemią, w Kosmosie.
Nadzieje krajów w pasie od Finlandii na południe aż do Mołdawii na ochronę militarną przez NATO (bez USA) przed rosyjską agresją mają szanse podobnego spełnienia jak i umowy Polski z Wielką Brytanią w 1939 r. Sama Polska z przeszłości wie, a przynajmniej pamiętać powinna, na czym się kończy spolegliwość na opiece sąsiadów.
A czy Tajwan pozostanie niezależny od Chin? Nie sądzę. Wygląda na to, że po wyprowadzeniu przemysłu elektronicznego z Tajwanu Stany potraktują Tajwan jeszcze łagodniej niż obecnie traktują Ukrainę.
Czy dobrze, że Amerykanie stacjonują w Polsce? Oczywiście są aspekty małego kalibru zarówno pozytywne jak i negatywne. Jednak ich obecność jest wartością strategiczną, a spodziewana zwiększona obecność amerykańska na Ukrainie, nawet ta gospodarcza, zmniejszy wagę Polski jako wschodniego przyczółka Europy. I to dobrze. Zmiany obecnie zachodzą szybko. Nie wykluczone, że i Rosja zostanie włączona do jakiegoś tworu Po-NATO-wskiego. Europa już dawno przygotowała ku temu papierek lakmusowy np. w rodzaju North Stream 1 i 2. A Polska? Na tranzycie wprawdzie można zarobić, ale też można łatwo otrzymać od przejeżdżających propozycję by drogi transportowe zostały uznane za eksterytorialne ( warto sobie przypomnieć 1939 r. i żądania Hitlera). Poza oczywistymi konsekwencjami takiej zmiany również i opłaty za tranzyt mogły by zostać zniesione.
Obyśmy nie byli, ani nasi następcy świadkami takich przeciekawych czasów. Może lepiej wraz z Muskiem budować kosmiczne autostrady na Księżyc, Marsa, Wenus i dalej? Po co? Ludzkość jest twórcza, powody się znajdą, a nawet już istnieją. Lepiej wentyle dla nadmiaru energii w Kosmos skierować niż się na Ziemi nie tylko łokciami rozpychać. NASA już ponoć posiada termonuklearne silniki rakietowe, które skrócą podróż na Marsa do dwóch miesięcy. Tymczasem, i zanim to nastąpi to warto odnotować, że jeszcze szybciej nowy asteroid w okolice Ziemi się zbliża. |