Niespodzianka. Śnieg za moim oknem rozweselił moją duszę. Pierwszy raz taka zima w Ustce, w tym roku. Syn Konrad Krystian krzyknął z nutą rycerską !
Akurat czytam o dawnej poetce z Anglii. – Wszyscy poeci albo jesteśmy albo będziemy dawni... Maria Pawlikowska-Jasnorzewska od Kossaków, jakby jakaś odwilż w trudnym momencie. Zmarła na raka w Menchesterze – a ja się śniegiem cieszę !
Cóż za ambiwalencja ? Jestem jak ten ameba – ładni brzmi ta nazwa dla chwiejnego człowieka, a przecież nie piłem ni kropli – wczoraj zostałem ugoszczony na ulicy przez Mietka.
Są takie chwile, mężczyzna chce paść na ziemię, na śnieg twarzą. Odbić się z dna czynnych metafor, sknocić coś w wierszu by wyklinali krytycy. Tak, tak – coś porządnego a zarazem zbytecznego – jak skorupka orzecha, jak nagość porannej kobiety na szkle i krzywe myśli z zarysem postępu, której nie ma i nie będzie !
Gdynia, 18 marca 2008. Widok z okna Lecha Makowieckiego - lidera zespołu Zayazd |
Gubię się w tym nowym wieku. Szyderczość na biegu po medale z piasku i kilka pochwał od lokalnej władzy, że nie mamy z panem politycznych kłopotów. Bez urazy...
Przygotowuję się do przyjęcia Alelluja w okrasie śniegowej planszy. Chciałbym z Ustki pozdrowić Poetkę Marię, bo jej postać i inteligencja to cała ówczesna Polska, cała literatura rozłożona jak namalowane kwiaty wiśni w ogrodzie zapomnienia.
Może nieco Wojciech Kossak – jej tata poprawia drobne szczegóły na obrazach ?
Alelluja... wam ! Alelluja !
Ustka, marzec 2008
|