Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
20 wrzesnia 2008
Gdynia: "Złoty Kangur" dla filmu Bławuta "Jeszcze nie wieczór"
z Tadeuszem Matkowskim rozmawia Ernestyna Skurjat-Kozek

Ted Matkowski & Jacek Bławut
PP: Gdynia szykuje się do uroczystej gali. Musimy jeszcze parę godzin zaczekać na werdykt festiwalowego jury. Tymczasem, po telefonie Tadeusza Matkowskiego z chłodnej i deszczowej Gdyni, dowiadujemy się, komu przypadła australijska nagroda: filmowi, którego akcja rozgrywa się w Domu Aktora Weterana w Skolimowie.

Tadeusz Matkowski: - Otóż australijskie jury w składzie: aktorka Gosia Dobrowolska, reżyser Jerzy Domaradzki i ja, czyli szef firmy "Puma Media" (będący jednocześnie fundatorem nagrody) jednomyślnie przyznało swoją nagrodę filmowi "Jeszcze nie wieczór" w reżyserii Jacka BŁAWUTA z równoczesnym wyróżnieniem wspaniałego aktorstwa JANA NOWICKIEGO. Dyplom wręczyliśmy reżyserowi Jackowi Bławutowi, natomiast statuetka "Złotego Kangura" wręczymy podczas australijskiej premiery filmu w Melbourne. Właśnie ustalamy terminy australijskich projekcji. Na pokazy filmu na antypodach zaprosiłem Jana Nowickiego, który - póki co werbalnie - zaproszenie przyjął z wielkim zadowoleniem.


Jan Nowicki z psem Mefisto


- Tadeusz, początkowo mówiłeś, że będzie to nagroda przyznawana niejako w imieniu Polonii australijskiej, teraz wygląda na to, że typowaliście w imieniu widowni australijskiej.

- Tak jest. Otóż po długich dyskusjach z Gosią i Jurkiem zmieniliśmy nieco profil nagrody. Jak już wspomniałem podczas naszej rozmowy telefonicznej, ja nie mam prawa występować w imieniu Polonii Australijskiej. Ustaliliśmy, że będzie to AUSTRALIJSKA NAGRODA ufundowana przez moją firmę dla - naszym zdaniem - najlepszego filmu 33 Festiwalu w Gdyni. Nagrodą oprócz statuetki "Złotego Kangura" jest pokrycie wszystkich kosztów australijskich pokazów filmu oraz wszystkich kosztów przyjazdu i pobytu zaproszonego gościa (w tym wypadku Jana Nowickiego) w Australii, a być może również Nowej Zelandii.

- Mieliście punktować tzw. problem imigranta. Zmieniliście kryteria?


Wojciech Siemion,Izabella Szyłko i Alina Janowska


Gosia Dobrowolska z Wojciechem i Barbarą Siemionami

- O naszym wyborze filmu decydowały dwa kryteria: jakość filmu oraz jego "czytelność" dla widza australijskiego, nie tylko polonijnego. Ponieważ zależy nam na promocji POLSKIEGO KINA w Australii, to głównym naszym adresatem jest widz australijski. Owszem, kiedy odlatywałem i zadzwoniłem do ciebie z lotniska w Sydney, to zapowiadałem, że ważnym kryterium w ocenie i wyborze filmu będzie problem imigranta, problem bycia [u]innym[/i] pod względem narodowości, rasy lub religii. Po wspaniałej dyskusji z Gosią i Jurkiem zdecydowaliśmy, że jednak nie będziemy ograniczać tematyki filmu. Ustaliliśmy, że najwazniejsza jest jakość filmu i jego czytelność dla widza australijskiego.

- Czy to znaczy, ze rezygnujecie z widowni polonijnej?

- Ależ oczywiscie, że nie rezygnujemy. O nie! Ten i inne "zaimportowane" filmy będziemy równie głośno reklamować w środowiskach polonijnych. Bardzo liczymy na tę wielokrotnie już sprawdzoną i wspaniałą widownię. Największy jednak wysiłek w promocji skierujemy na widza australijskiego, do którego jest dużo trudniej dotrzeć. Dodam tu, że na prosbę dyrektora Melbourne Film Festival wybieraliśmy - będziemy je sugerować - filmy na lipcowy festiwal. Podobnie na prośbę kuratora Cinematheque kina Chauvel w Sydney wypatrywaliśmy filmy na potrzeby tego kina. Wszystko wskazuje na to, że w tym i następnym roku "grozi" nam w Australii wielki urodzaj na polskie filmy.


Irena Kwiatkowska


Wojciech Siemion z Gosią Dobrowolską

- Co Waszym zdaniem należy pokazać na Melbourne Film Festival?

- My wybraliśmy ( a dyrektor festiwalu ostatecznie zadecyduje) trzy filmy: "33 sceny z życia" w reż. Małgorzaty Szumowskiej; "Małą Moskwę" w reż. Waldemara Krzystka i "Cztery noce z Anną" w reż. Jerzego Skolimowskiego.Niezależnie od decyzji dyrektora festiwalu w Melbourne z pewnością przywiozę do Australii wspaniały film "Mała Moskwa". Czekamy na werdykt; jestem prawie pewny, że te trzy filmy plus "nasz" są faworytami. Po prostu były najlepsze.... Ale kto to wie? Gdynia potrafi mieć swoje kaprysy...

- Dziękuję Ci bardzo za kontakt oraz informacje, a ja biegnę pobuszować po internecie. Na początek materiał z Polskiej Agencji Prasowej, a następnie recenzja Jolanty Gajda-Zadwornej (Życie Warszawy) z filmu "Jeszcze nie wieczór".

Gdynia. Dziś film zaprezentowano na 33. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych."Jeszcze nie wieczór" to jeden z 16 obrazów walczących w tym roku o główną nagrodę festiwalu w Gdyni - Złote Lwy dla najlepszego polskiego filmu fabularnego. Oprócz Nowickiego, Bohosiewicz, Tyszkiewicz i Kwiatkowskiej w obsadzie znaleźli się m.in. Wieńczysław Gliński, Danuta Szaflarska, Stefan Burczyk, Roman Kłosowski, Lech Gwit, Fabian Kiebicz, Nina Andrycz, Witold Gruca i Antoni Pawlicki.

Akcja filmu rozgrywa się w Domu Aktora w Skolimowie. Jego mieszkańcy, sławni artyści w sędziwym wieku, dawno już nie występujący na scenie, wiodą ustabilizowane życie. Do czasu, gdy w Skolimowie pojawia się nowy mieszkaniec, aktor Jerzy (Jan Nowicki) niespokojny duch, będący w jesieni życia, lecz wciąż obdarzony niezwykłą energią. Jerzy postanawia "rozruszać towarzystwo" w Skolimowie.

Pewnego dnia spotyka podczas spaceru wielkiego czarnego pudla o imieniu Mefisto. Wówczas na myśl przychodzi mu "Faust" Goethego. W efekcie, zainspirowany Jerzy namawia sędziwych mieszkańców Domu Aktora do wspólnego wystawienia "Fausta" na pewnej nietypowej scenie.

Reżyser Jacek Bławut opowiadał na dzisiejszej konferencji prasowej, że do realizacji tego filmu przygotowywał się przez 11 lat - do momentu, gdy w ubiegłym roku ostatecznie udało mu się zebrać odpowiednie fundusze na ten projekt. Zgodnie z pierwotnym zamysłem reżysera, główną rolę zagrać miał Leon Niemczyk. - Obiecał mi, że nie umrze, póki nie zagra w tym filmie. Nie dotrzymał słowa - powiedział Bławut.

Jan Nowicki, który ostatecznie wcielił się w głównego bohatera, ocenił na konferencji, że nie ma nic piękniejszego w życiu niż starość. Dom Aktora w Skolimowie nazwał miejscem szczególnym, skarbem, wielkim pomnikiem, który wybudowało sobie kilka pokoleń polskich artystów.


Alina Janowska

Recenzja z "Życia Warszawy". Czekała na niego ekipa i aktorzy filmu „Jeszcze nie wieczór”. Jesienią miał rozpocząć próby do „Dziadów” w teatrze Ateneum.

– Zabrakło tak niewiele – usłyszeliśmy wczoraj od reżysera Jacka Bławuta, który specjalnie dla Gustawa Holoubka stworzył rolę. Akcja filmu, znanego wcześniej pod tytułami „Lili” i „Entree”, rozgrywa się w Domu Aktora Weterana w Skolimowie. Jego pensjonariusze wystawiają „Fausta”.

– Od pierwszej wersji, w której miał też wystąpić Leon Niemczyk, planowaliśmy dla pana Gustawa dużą rolę. Nie zdążyliśmy rozpocząć zdjęć, bo odszedł pan Leon. Wtedy pierwszy raz zmieniliśmy scenariusz. Później, ze względu m.in. na hospitalizację pana Holoubka, konieczne były kolejne zmiany – opowiada Bławut. -Zdjęcia z Gustawem Holoubkiem kilkakrotnie przekładaliśmy, ale zarówno ekipa, jak i aktorzy ze Skolimowa byli dobrej myśli. – Dwa tygodnie temu rozmawiałem z Magdą Zawadzką. Wierzyliśmy, że uda się nagrać choćby skrócone ujęcia – mówi Bławut. W nowej, stworzonej dla aktora scenie – notabene zainspirowanej sytuacją, jaka zdarzyła się parę lat temu – Gustaw Holoubek miał zagrać samego siebie, czyli dyrektora teatru. Jan Nowicki, jako reżyser tworzonego w Skolimowie spektaklu, wybierał się do niego z prośbą o wypożyczenie kostiumów.

Wczoraj reżyser nie potrafił jeszcze powiedzieć, jak teraz zmieni się film. Być może Gustaw Holoubek, obok innych aktorów, którzy nie zdążyli w filmie wystąpić, pojawi się na ekranie na fotografii. Dyrektor Ateneum pracował ostatnio nad wystawieniem „Dziadów”. – Zatrzymaliśmy się jednak na etapie adaptacyjnym, chociaż w pierwotnych zamierzeniach do czerwca mieliśmy oddać tekst i przedstawić obsadę – mówi Marcin Sosnowski, aktor i asystent Gustawa Holoubka od czasu „Króla Edypa”.

W inscenizacji przygotowywanej 40 lat po słynnym Dejmkowskim wystawieniu w Teatrze Narodowym adaptatorzy skupili się na części III i IV Mickiewiczowskiego dramatu. – Resztę zamierzaliśmy całkowicie pominąć – opowiada Sosnowski. Wyeksponowany został wątek polityczny, przełożony na współczesne realia.


Reżyser Małgorzata Szumowska - film o umierającej na raka

Od początku wiadomo było, że Gustaw Holoubek na scenie się nie pojawi. – Nie miał na to sił, ale towarzyszył nam intelektualnie, jako nasz mentor – komentuje Sosnowski. Planowano, że próby „Dziadów” rozpoczną się jesienią. Holoubek chciał reżyserować przedstawienie z Tomaszem Zygadłą. Czy teraz spektakl powstanie? – Jesteśmy to dyrektorowi winni – uważa Sosnowski. Nie wiadomo, jaką decyzję podejmie Jan Holoubek, przed którego kamerą ojciec pojawił się po raz ostatni. Wystąpił obok Tadeusza Konwickiego w filmowej impresji „Słońce i cień”. W TVP2, na której zlecenie powstał dokument, dowiedzieliśmy się, że pozostało sporo ciekawego materiału. Czy i jak zostanie wykorzystany, zdecyduje syn.


Ted Matkowski ze swym laureatem - Jackiem Bławutem