Made in Poland Frankenstein
Basi & Władkowi Ryżyńskim
Nie wiem dlaczego, po co i komu, ale naszła mnie dziś chętka taka - (łyk anatomii mistrza da Vinci) - aby do kupy złożyć – Polaka.
Cóż? Umiem dratwą, trotylem, pointą... Znam numeryczne patriotów dane: jak fastrygować część niemal świętą ze szczerym niczym Kiszczak – Urbanem...
Oo – profesor – tak o nim szepczą, już ducha odeń – doń – wionę - - chłop po maturze – spirit to juże acz prof. (ba!) – skończył Siorbonę!
Niczym Witkacy – mordogrymasy - przestawiam jak kostkę Rubika. Wypada zawżdy dać w twarz – ryt prawdy - rżnę fraktal gonady Michnika.
Nieco się waham – Millera łut & ciut Kwacha..? Skalpel w dłoń (alleluja!) – w bebechy... Za i przeciw - zszyć mogę - temu, co to lewą nogę wzmocnił – w łubki wziął „grubej krechy”.
Trupa (nówkę) mi niosą – niby tur cięty kosą - z niego upór & zawziętość – wyziera... Z czaszki brona mu sterczy – chłopo-król Lepper I-szy... Skalp i twarz opaloną mu zdzieram.
Nad Wiejską księżyc – jak ascetyczna twarz Wałęsy - trwa noc – by przekląć ją – Historią - orzeł i prawie pięćset sępów... Buzują światła w prosektorium.
* * *
Pieją koguty i prorocy – (punkt G – Europy!..) - przepuszczam prądy Tesli – w członkach... Sukces! Już wstało ciało – dres ubiera.... Do swojej kancelarii rusza niepowtarzalnym truchtem Donka.
Tadeusz Buraczewski
Fabrica Satirica 7 listopada 2008
|