Turoń. Co to? Kto to? Nie wiesz? Przeczytaj.
Obrzędy związane z Bożym Narodzeniem kształtowały się przez stulecia wzajemnie się przenikając i łącząc z elementami ludowymi. Jednym z najbardziej znanych jest tzw. kolędowanie uważane za typowo polski obyczaj. Dawniej było nieodłączną częścią tych jakże radosnych zimowych dni, które bez niego byłyby bardzo ubogie.
Tak zwanymi kolędnikami byli przebierani w różne postaci: żacy, bakałarze, parobcy oraz ludzie niskiego stanu i było ich zazwyczaj kilkunastu. Chodzili z turoniem, szopką i przymocowaną do drążka wielką, ruchomą różnobarwną gwiazdę wzorowaną na betlejemskiej trzymaną przez gwiazdora lub gwiaździcha. Wędrówkę rozpoczynali w dniu św. Szczepana kończąc ją w Święto Trzech Króli a w niektórych miejscach w Święto Matki Boskiej Gromnicznej.
Zwyczaj kolędowania jest obecny od wieków i najpierw miał miejsce na dworach królewskich. Dworzanie nagradzając przebierańców za występy dawali im pieniądze a pannom piękne suknie. Później chodzenie kolędników odbywało się też na wsiach, gdzie było jeszcze weselsze.
Tadeusz Makowski: Dzieci z Turoniem |
Wędrowano po domach popołudniami, aby umilić długie mroźne wieczory. Gdy gospodarz wyraził zgodę – a ta była oczywista kolędnicy wchodzili. Ludziom brakowało rozrywek i wyczekiwali na tych, którzy wniosą radość i chwilę zabawy. Uważano, że pominięcie domu to dla niego zły znak. Kolędnicy najpierw składali świąteczno-noworoczne życzenia, które przyjmowano jako wróżbę urodzaju i powodzenia w nadchodzącym czasie.
Tadeusz Makowski, malarz polskich dzieci
Następnie śpiewali pastorałki i kolędy. Czasem też recytowano wiersz, zabawne rymowanki oraz płatano drobne figle. Później odbywało się przedstawienie nawiązujące do narodzin Pana Jezusa tzw. szopka. Występowały w niej kukiełki jednak zdarzało się, że scenki odgrywali sami przebierańcy.
W grupach kolędników była goniąca króla Heroda śmierć z kosą, pasterze, anioły, królowie oraz diabeł. Ten ostatni w czerwonych spodniach i kusym fraczku na garbatych plecach z długim ogonem i rogami robił małe zamieszanie. Czasem towarzyszyła im oparta o masielnicę Baba-Jaga, do której podchodził diabeł. W innych miejscach wędrowały tzw. draby lub słomianki. Ubrani w słomiane obwiązane powrozami czapy udawali babę i dziada. Do koszyka zbierali podarowane przez ludzi rzeczy a spotykając młodą pannę dawali jej całusa wymalowanymi sadzami ustami.
Tadeusz Makowski: Kapela dziecięca |
Z biegiem czasu w szopce zaczęły się też pojawiać regionalne postaci, jak np. pary górale, krakowiacy, kujawiacy a nawet żołnierze. Turoń, który był nieodłącznym elementem grupy kolędniczej miał za zadanie dla żartu straszyć domowników. Gdy w tą postać wcielał się, któryś z kolędników jego „pan” uderzał go słomianym batem. Stworzenie zaczynało podskakiwać a przebierańcy śpiewali przyśpiewki.
Turoń wyprawiał harce goniąc po izbie pochowane młode dziewczęta udając, że bierze je na rogi. Dziad z zawieszonym na szyi drewnianym różańcem udawał, że odmawia pacierze, Cyganka wróżyła z kart, a Cygan usiłował skraść drobne rzeczy, by proponować gospodarzom ich odkupienie. Żyd natomiast usiłował sprzedać samego turonia zachwalając, że to „miłe, poczciwe, łagodne, ładne i ucieszne zwierzę”. Żeby przypodobać się gospodarzom stworzenie harcowało, aż wyczerpane padało na podłogę udając, że umiera. Kolędnicy próbując go ratować skakali nad nim, ciągnęli za rogi a nawet dmuchali pod ogon. Po chwili turoń wracał do życia i tym zamykano występ. Za przedstawienie gospodyni rozdawała po kawałku kiełbasy i świątecznego placka a gospodarz wrzucał do torby dziada pieniądze. Kolędnicy dziękowali życząc jeszcze raz dużo szczęścia w Nowym Roku i dobrych urodzajów.
Tadeusz Makowski. Ars longa, vita brevis. |
Dziś jest to pewne kolędnicy są nieodłącznym elementem polskiej religijności, kultury i tradycji. Przykre jest to, że piękny bożonarodzeniowy zwyczaj zanika. Do obecnego czasu przetrwała niewielka część tego, co kilkadziesiąt lat temu było jeszcze powszechne. Tradycja odchodzi w zapomnienie zwłaszcza w dużych miastach. Tam, gdzie kultywowane jest kolędowanie to w większości ma niewiele wspólnego z dawnym. Tylko w nielicznych miejscach chodzą prawdziwi kolędnicy z szopką, kukiełkami lub jasełkami.
Najpiękniejsza tradycja pozostała na Podhalu, w Beskidzie Żywieckim i Sądeckim. Tam po domach chodzi młodzież i starsi przebrani w regionalne stroje w towarzystwie postaci z jasełek: śmiercią, diabłem, Herodem, czarownicą, aniołem i oczywiście turoniem nazywanym byczkiem. W wielu miejscach kolędnikom towarzyszy też kapela góralska.
Anna Hudyka
|