Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
7 marca 2009
Bez klamek (o nowej książce Łysiaka)
Marek Baterowicz

Nowa książka Waldemara Łysiaka – „Mitologia świata bez klamek” ( W-wa, Nobilis 2008) – była i jest nadal wydarzeniem na rynku wydawniczym. Nie mógł jej zignorować tygodnik „Wprost” ( bo to pismo trochę jakby „siedzące na płocie”) witając ją tymi słowy: „…na nic chóry autorytetów. Po dwudziestu latach przychodzi czas rewidowania mitów, pytań o prawdę”.

W dwudziestu rozdziałach Łysiak obala różne mity funkcjonujące w świadomości Polaków, a nieraz są to sprawy tak zaskakujące jak mit Radia Wolna Europa, w sumie nazbyt grzecznego w stosunku do komunistów ( Jan Nowak-Jeziorański zabraniał używać słowa „reżim”!) , a w dodatku spenetrowanego przez służby specjalne PRL-u. Ostatni dyrektor RWE, Piotr Mroczyk, oznajmił nawet w r.1994: „Jeżeli w Polsce ma zapanować państwo prawa, to byli beneficjenci reżimu komunistycznego nie mogą być rozliczani” ( str.116). Myśl zupełnie jakby wyrwana z mózgownicy Michnika, fanatycznego obrońcy nomenklatury PRL, a nawet szeregów esbeckich.

Niestety, takie podejście do problemu właśnie rujnowało wszelkie szanse na zbudowanie państwa prawa! Ogłoszenie bezkarności dla przestępstw z lat dyktatury PZPR prowadziło do kontynuacji bezprawia, a nawet je sankcjonowało i pogłębiało w strukturach mafijnych, działających na styku instytucji państwowych. Nic dziwnego, przecież już w roku 1958 Leopold Tyrmand zauważył, że następuje gangsteryzacja komunizmu. Ale czy mogło być inaczej, jeśli system ten narzucono Polakom siłą w drodze potwornych represji i zbrodni. A jakim prawem polityka „grubej kreski” miała to wszystko unieważnić i wyrzucić do lamusa dziejów ?

Komuniści w całej pełni zasłużyli na swój proces „norymberski”, utrącenie tej koniecznej sądowej rozprawy przeniosło poczucie bezkarności na innych amatorów korupcji, a także na nowe pokolenia. Obecne bagno ma już wiele kondygnacji, obywatele sporo już o tym wiedzą, aliści nie wszystko. Lektura rozdziału „Mit państwa prawa” uzupełni aż nadto tę niewiedzę, a nawet przygnębi – tak dalece, że chwilami ręka szuka fiolki z trucizną! Zbyt wrażliwe dusze nie wytrzymują, jak na przykład publicysta Piotr Skórzyński ( cytowany też dość często przez Łysiaka), a który w ubiegłym roku skoczył do Wisły zostawiając kartkę: „Nie potrafię godzić się na nikczemnienie świata.”

Stan III RP jest nawet gorszy, bo nie tylko nie istnieje państwo prawa, lecz doskonale prosperuje państwo…bezprawia! Nie ma w tym cienia przesady, a kto nie wierzy powinien właśnie zapoznać się z nową książką Łysiaka, albo pomieszkać dłużej w dorzeczu Wisły. Książka ta demoluje dwadzieścia mitów, tyleż bowiem ma rozdziałów – zawiera ponadto aneks z wybranymi felietonami Łysiaka, publikowanymi w znakomitej „Gazecie Polskiej”, a można w nich znaleźć historyjki bardzo niezwykłe. Oto, na przykład, postać Waltera Duranty’ego, korespondenta „New York Times’a”, który w latach przedwojennych dostał nagrodę Pulitzera za „obiektywne reportaże z ZSRR”(!). Były to oczywiście łgarstwa o demokracji i dobrobycie, podczas gdy naprawdę szalał wtedy stalinowski terror, gułagi pracowały pełną parą, a miliony Ukraińców zmarło z głodu przy kolektywizacji rolnictwa. Jury Pulitzera miało to jednak w nosie, a sam Duranty był cynikiem oraz satanistą. Dlatego reklamował Stalina jako…”wcielenie ideału”(!), ponadto namawiał ludobójcę do uznania satanizmu za oficjalną ideologię ZSRR. Stalin nie skorzystał z oferty, nie mógł przecież porzucić nagle marksizmu-leninizmu, bo mogło go to kosztować utratę władzy. A zresztą czy sam marksizm nie był ideologią diabelską ? Ależ jak najbardziej, nie warto było zatem zastępować go satanizmem.


Wielka szkoda, iż nie zdążę czytelnikom przedstawić tylu innych pikantnych historyjek z książki Łysiaka. Nie jest to jednak moim celem, a nic nie zastąpi państwu osobistej lektury, a także kontaktu z żywym a jędrnym językiem tego Autora, balansującym między sarkazmem a gorzkim poczuciem humoru. Gdy dodać do tego nierzadkie odwołania do naszej historii czy kultury, książka Łysiaka ma jeszcze więcej zalet stanowiąc również – jak pisał jeden z recenzentów – „prawdziwe antidotum na rozpanoszony fałsz”.

Z obalonych mitów warto może tu wspomnieć jeszcze okrągły stół ( bo właśnie minęła rocznica), który wbrew oficjalnym opiniom był manipulacją reżimu na polecenie Kremla. Mówią o tym kopie dokumentów wyniesionych z archiwum przez Bukowskiego, a potwierdzają inne zdarzenia jak np. tajemnicza wizyta Michnika w 1989 roku w Moskwie, podczas której – jak się przypuszcza – obiecał on utrzymanie pozycji nomenklatury i agentury sowieckiej w Polsce. I to zapewne tłumaczy nieoczekiwany zwrot tego dysydenta, nagle nazywającego swoich niedawnych prześladowców ( Jaruzelskiego, Kiszczaka)…”ludźmi honoru”! Godne to politowania, a inne detale z rodziału „Mit kolistego mebla” podważają wręcz fundament dobrych intencji ze strony władzy.

Organizując okrągły stół generał Kiszczak stosował prostą receptę : żadnej ekstremy, możliwie dużo konfidentów SB. Pominę wiele innych spraw, by czytelnicy mieli radość odkrycia ich osobiście. Dodam jednak, że z atmosfery kolistego mebla wyłoniła się późniejsza wspólnota interesów dawnej esbecji ( vel ubekracji) oraz powstałej potem udecji – czyli szeregów Unii Demokratycznej. Ten alians jest szalenie trwały, a popierany nieustannie przez obóz Michnika, wyraża się dzisiaj we flircie Platformy Obywatelskiej ( spadkobiercami UD) z dawnymi kolaborantami.

Łysiak cytuje też komentarz Herberta z wywiadu w r.1998, a zatem niedługo przed zgonem poety: „ Panowie, którzy zawierali to porozumienie – to był KOR, intelektualiści, prawda? – popełnili błąd kainowy…Tego ustroju nie uważam za Trzecią Rzeczpospolitą, a za kontynuację PRL z ludzką twarzą…” ( str.92, cytat skrócony). Trudno odmówić racji Herbertowi, a wydaje się, że z upływem lat owa „ludzka twarz” przeobraziła się jakby w straszliwy grymas tamtego reżimu skrytobójców, dzisiaj znowu działających na zamówienie nowego establishmentu. A lektura „Mitologii świata bez klamek” otwiera oczy na wiele spraw, nie tylko związanych z krajem, ale dotyczących całej planety. I w tym leży jej bogactwo.

Marek Baterowicz