Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
13 marca 2009
Polonia świata: Chcemy mówić własnym, żywym głosem
Leokadia Komaiszko
Przedrukowujemy tekst wystąpienia Leokadii Komaiszko przygotowanego na międzynarodową konferencję poświęconą „Potrzebom informacyjnym współczesnej Polonii”, która odbyła się niedawno w Lille - Hénin-Beaumont (Francja).

Belgia: Jesteśmy. Chcemy mówić własnym, żywym głosem Za przesłane zaproszenie na Konferencję bardzo Państwu dziękuję. Odbieram to jako zaszczyt, przyjemność i też jako mój obowiązek społeczny, dlatego m. in. obstawałam za przekazaniem na Konferencję mojego referatu. To świetnie, że taka inicjatywa została podjęta; zagadnienia Konferencji jak też jej cele, wydają się mi szczytne. Tym niemniej, po zasięgnięciu dokładniejszej informacji, zarysowuje się szereg pytań.

Wystąpienia będą przygotowane przez dwa uniwersytety: warszawski i krakowski. Pięknie! Jednak... obie te uczelnie funkcjonują nie na Emigracji lecz w Polsce. Wystąpienia mają być przygotowane na podstawie referatów osób z Polonii. Lecz... w zaproszeniu na Konferencję nie ma prośby o takie materiały.

Osobno mam starać się o pozwolenie dosłania mego referatu w przypadku, jeśli fizycznie nie wezmę udziału w Konferencji.

Dowiaduje się, że my, Polonia, mamy wziąć udział w Konferencji wyłącznie jako publiczność, jako widownia. No i... możemy debatować!

Tu myśl jak motyl siada na czole: czy taki podział ról nie jest odwróceniem sytuacji? Czy to raczej nie my, Polonia lub: Polacy mieszkający poza Polską, mielibyśmy przedstawić tematyczne odczyty o naszych potrzebach informacyjnych, a uczelnie z Polski - dołączyć się w dyskusjach?

Bo któż może znać nasze problemy bardziej niż my sami? O naszym życiu poza Polską pragniemy opowiadać sami, jak też o naszych wysiłkach kultywowania języka ojczystego i kultury w krajach naszego zamieszkania, o naszych staraniach budowania pomostów między Ojczyzną duchową a Ojczyzną bytowania.

O tych wszystkich naszych sprawach chcemy mówić własnym, żywym głosem.

Kiedy myślę w kategorii "My - emigranci", to wiem na pewno, że osoby rozwinięte intelektualnie nie potrafią się oszukiwać, wyrzekając się własnych korzeni. Bo to byłoby tak, jakbyśmy zapierali się sami siebie. A przecież i tak, jakbyśmy się nie starali asymilować, wszędzie niesiemy ze sobą nasze kody genetyczne, zdradza więc nas wszystko, poczynając choćby od rysów twarzy!

W Belgii mieszkam od kilkunastu lat. Belgowie i Polacy są Europejczykami i to mamy wspólne. Jest to nasza najważniejsza podstawa, na której powinniśmy się opierać. Mieszkam we francuskojęzycznej części Belgii, a jak wiadomo, kultura polska i francuska zawsze ze sobą sympatyzowały. To więc jest druga nasza wspólna. Co nas dzieli? Wydaje się mi, że najmocniej - wpływy systemów społecznych, w których zostaliśmy ukształtowani. To daje znaczną różnicę mentalności, poczynając od układów w rodzinie po ustosunkowywanie się do pracy zawodowej, na przykład.

Przed kulturą większości nie należy się bronić, wystarczy być sobą, nie krępować się swego pochodzenia, starać się budować pozytywną opinię siebie samego w nowym kraju, co automatycznie buduje pozytywną opinię kraju pochodzenia. Bardzo ważnym czynnikiem podtrzymywania tożsamości narodowej na Emigracji jest kultywowanie języka ojczystego. A więc, istnienie takich czasopism jak „Listy z daleka”, które mówią po polsku docierając do różnych krajów Europy i świata – od Meksyku poprzez Australię i po Syberię – jest bardzo ważne. Musieliby to właściwie docenić funkcjonariusze, decydujący o stanie rozwoju polskiej kultury i języka polskiego na obczyźnie.

Poprzez „Listy z daleka” staramy się wprowadzać więcej równowagi o opiniach Polaków za granicą, promując również pozytywne cechy Polaków na Emigracji, bo wydaje się mi, że zupełnie niesprawiedliwie Polacy-emigranci są ukazywani najczęściej wyłącznie ze strony cienia; a przecież wszystko w życiu ma swój cień i swoje światło. I każdy inny naród tak samo.

Listy z daleka” są redagowane na podstawie korespondencji, przesyłanych przez Polaków emigrantów z różnych stron świata. Czytelnicy i korespondenci dwumiesięcznika zamieszkują kraje Europy Zachodniej i Wschodniej, Ameryki, Afryki i Australii. Do stałych współpracowników należą Polacy m. in. z Holandii, Hiszpanii, Niemiec, Litwy, Szwecji, USA, Włoch a także z rodzinnego kraju – Polski.

Na łamach czasopisma dokonuje się wymiana doświadczeń Polaków rozsianych po świecie, nierzadko konfrontacja ich wyobrażeń o życiu za granicą z realiami innej obyczajowości i kultury. Jednocześnie wciąż podtrzymywane są kontakty z Krajem, z rodakami piszącymi o tym, co dzieje się w ojczyźnie i jakie zachodzą u nas zmiany. Ci zaś, którzy uprawiają bardziej literackie formy wypowiedzi, mogą dzielić się swoją twórczością z czytelnikami na całym świecie.

„Listy” są miejscem nieustannej wymiany refleksji i spostrzeżeń na temat polskiej emigracji współczesnej. Publikowany na łamach pisma materiał korespondencyjny stanowi kopalnię wiedzy o życiu Polaków w różnych krajach świata i stał się już przedmiotem badań i prac naukowych. „Listy z daleka” są ewidencjonowane, między innymi, w Departamencie do Spraw Polskiego Dziedzictwa kulturowego za Granicą, w Bibliotece Narodowej i też w Przewodniku Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej, realizowanej w ramach projektu UNESCO "Biblioteka Wirtualna Klasycznych Tekstów Literatury Świata".

Czasopismo jest dostępne tylko poprzez prenumeratę, zarówno w wersji tradycyjnej, papierowej, jak i elektronicznej.

Od lat zabiegamy o poparcie rozwoju "Listów z daleka" , zwracając się do Wspólnoty Polskiej, Senatu RP oraz innych instytucji i organizacji kulturalnych w Polsce, stawiających sobie za cel – pomoc Polakom poza Polską w rozwoju języka ojczystego i kultury.

Dzięki Wspólnocie Polskiej wzmocniliśmy więzi z Konsulatem RE w Brukseli, który trochę wspomaga wydawnictwo "Listów z daleka". Na dzień dzisiejszy jest to nasz jedyny mecenat.

Jakże trudno o jakiś sponsorat czy choćby o sumienne uregulowanie druku małych ogłoszeń ! A przecież czasopismo nie może utrzymywać się na zasadzie "świętego ducha", przy redakcji działającej wyłącznie w czasie wolnym i w której jedna jedyna osoba jest korektorem, stylistą, redaktorem naczelnym, wydawcą i kolporterem, a współpracownicy są rozsiani po szerokim świecie i wielu z nich nie dysponuje ani komputerem, ani łączami internetowymi.

Od dłuższego czasu myślę, że dobrym wzmocnieniem dla „Listów z daleka” byłoby jakieś parę etatów : korektor , menadżer, kolporter. Na zrealizowanie tej idei potrzebne są fundusze, gdyż jakiż to etat bez stałej gaży? Pracować społecznie czy honorowo, jak to się dzieje dotychczas przy „Listach z daleka”, to szlachetna inicjatywa, lecz żyć przecież z czegoś trzeba! Chleba nikt nam gratisowo nie daje.

Listy z Senatu świadczą o możliwości dotowania "Listwo z daleka", lecz... " podmiot ma być zarejestrowany w Polsce". Takie drobne sformułowanie, które od razu wszystko przekreśla. Bo jak zarejestrować podmiot w Polsce, skoro się mieszka poza Polską?

Inna trudność - to wydawanie książek w języku polskim. Słów górnolotnych na ten temat słyszymy w polskiej polityce zagranicznej dużo. Lecz gdy człowiek styka się z praktyką, to w przypadku jeśli sam nie zainwestuje w tytuł, to choćby już miał wyrobione nazwisko, wydawnictwa w Polsce nie pokwapią się z drukiem książki polskiego emigranta.

Przykład? Od dobrych paru lat zabiegam o wydanie niedużej pozycji reporterskiej ( teksty oraz fotografie) o Polakach mieszkających w Sztokholmie. Odpowiedź zawsze jest podobna : jeśli Pani sama pokryje koszty wydania, to książkę zrealizujemy od razu. W innym przypadku trzeba czekać. Jak długo? Nikt nie wie. Jak w tym wierszu u Mickiewicza: "Jedźmy, nikt nie wola". Jedźmy, aż inny wieszcz prozą zapyta: "Quo vadis"?

My, Polacy, lubimy rozdawać laury tym, którzy już przeszli na tamtą stronę świata. Zapominamy bądź świadomie nie chcemy żyć dniem dzisiejszym, doceniać, popierać i pracować dla spraw ważnych właśnie teraz, poprzez krzewienie naszej mowy i naszej kultury. Zapominamy, bądź nie chcemy sobie uświadomić, że żaden inny naród za nas tej sprawy nie poprze, gdyż każdy dba przede wszystkim o swoje korzenie, co jest i logiczne i naturalne.

Podsumowując mój referat, wołam :

więcej uwagi i więcej motywacji, wobec nas, emigrantów polskich, którzy wzorem sienkiewiczowskiej siłaczki, dźwigamy intelektualnie i materialnie nasz język polski i polską kulturę poprzez dominującą lawinę innych kultur.

Taki jest mój apel do Ministerstwa Sprawa Zagranicznych w Polsce, do Senatu, do Wspólnoty Polskiej, a także do polskich placówek dyplomatycznych w Belgii, we Francji, w Niemczech i innych krajach Europy, świata: więcej uwagi wobec Polskiej Emigracji dnia dzisiejszego. Emigracji żyjącej i działącej.

Ponieważ jesteśmy. I chcemy mówić własnym, żywym głosem.

Leokadia KOMAISZKO, Liège, Belgia, 10 marca 2009 r.

PAP Polonia dla Polonii

"Listy z daleka" - czasopismo Ogólnoświatowego Korespondencyjnego Klubu Emigrantów:

www.polonia.be/Listy-z-daleka/lzd-2.htm

www.polonia.be/Listy-z-daleka/lzd.htm

O autorce:

dziennikarka, poetka, literatka; redaktor naczelny i wydawca czasopisma emigracyjnego "Listy z daleka"; autorka książek reportaży o losach Polaków poza Polską: "Nawet ptaki wracają", "Wiatr z Hamburga", "Même les oiseaux reviennent"; autorka tomików poetyckich: "W stronę światła", "Motyle na łąkach dzieciństwa", "Zielonosenne kaktusy", "Tajemny kwiat ruty".