Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
29 lipca 2009
Skrzyknijmy się do teatru na sztukę Masłowskiej!
"New Theatre" w Newtown gra „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku"

D.Masłowska
Kiedy pod koniec maja br. – przebywając w sanatorium w Wysowej - przeczytałam w „Newsweeku” wywiad z pisarką-skandalistką Dorotą Masłowską, do głowy mi nie przyszło, że krótko po moim powrocie do Australii będę miała okazję pójść do teatru na sztukę jej pióra. Jakoś do tej pory nie miałam serca do Masłowskiej i niewiele mnie obchodziło, że dostała nagrodę „Nike”. Spojrzałam na Masłowską innym okiem dzięki temu, co wyczytałam w majowym artykule „Ucieczki Masłowskiej”. Okazuje się, że młoda pisarka ustatkowała się; rok 2009 spędza z córeczką w Berlinie (stypendium literackie); zaczęła na życie patrzeć inaczej.

New Theatre 542 King Street Newtown NSW 2042

Sztuka Masłowskiej będzie grana od środy 5 sierpnia do soboty 8 sierpnia.

Spektakle w dni powszednie o 8 pm, a w sobotę o 2 pp & 8 pm.

Link do artykułu o sztukach w New Theatre

Na pytanie Joanny Lichockiej, co się stało, że teraz zaczęła patrzeć na życie z innej perspektywy, Masłowska odpowiedziała: „Może to, że zamieszkałam na Żoliborzu, a tam żyje dużo starszych osób, które w tym (powstańczym) piekle były. A może szukam szerszych perspektyw? Przez to, że mam dziecko, zaczęłam bardziej istnieć w czasie. Malina przeniesie w inny świat - kiedy mnie już nie będzie - to, co dostanie ode mnie, a ja z kolei przekazuję jej to, co dostałam z przeszłości.”

Z niekłamanym zainteresowaniem zaczęłam szukać w internecie informacji na temat Masłowskiej i jej twórczości. Okazuje się, że młoda pisarka napisała właśnie sztukę na 65 rocznicę Powstania Warszawskiego; jednak nie zdecydowała się pokazać jej w tym roku. Po spotkaniu z powstańcami uznała, że jej tekst nie jest jeszcze gotowy, aby w całości przedstawić go publiczności. Tak więc Muzeum Powstania Warszawskiego zwróciło się do Marcina Libera, aby na 1 sierpnia przygotował widowisko.

Liber na scenariusz wybrał teksty Doroty Masłowskiej (te fragmenty, które pisarka uznała za możliwe do pokazania), Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk , Moniki Powalisz , Sylwii Chutnik i - monolog Magdaleny Fertacz napisany specjalnie na to wydarzenie. Z tekstów pięciu autorek reżyser wybrał fragmenty mówiące o pamięci. „Zacząłem od tytułu tekstu Doroty Masłowskiej Zawiadamiamy Was, że żyjemy. Dla mnie to krzyk, że my, duchy Powstania, ciągle istniejemy. Z zaświatów dobijają się ci, którzy mają pewne rzeczy niezałatwione. Jak w "Dziadach". Pokutują i proszą, żeby coś dla nich zrobić. Powstanie i jego historia budują naszą tożsamość, szczególnie tu, w Warszawie. Mieszkam na Powiślu w budynku, którego budowa została przerwana, bo trafiono na szczątki powstańcze. Mam świadomość, że mieszkam na cmentarzu”- mówi reżyser.

Do tytułu Doroty Masłowskiej dopisał drugą część: Dubbing 44. - Nie jesteśmy w stanie opowiedzieć o Powstaniu niczego swojego, bo to nie jest nasze doświadczenie. Możemy je zdubbingować, dać swój głos do cudzej historii - oświadczył Liber.Premiera odbędzie się 1 sierpnia o północy w Hali B Muzeum Powstania Warszawskiego.

żródło "Powstańcze Dziady"

A my tu w Australii mamy szanse obejrzeć zupełnie inną sztukę Masłowskiej. Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku to krótki, pełen humoru i niekończących się gagów dramat. Dwoje przesympatycznych bohaterów pod wpływem niejasnego impulsu udaje się w niezamierzoną frenetyczną podróż życia po Polsce, pełną śmiesznych przygód, które stopniowo przestają być tak aż śmieszne, a wręcz przeciwnie, całkowicie nieśmieszne, a wręcz straszne. Widz musi się liczyć z tym, że jest to sztuka nie aż tak wesoła, jak może się wydawać, jej bohaterowie nie reprezentują pozytywnych postaw społecznych i psychologicznych, a ta podróż wcale nie musi okazać się podróżą życia, a wręcz przeciwnie. Tak swoją sztukę określa sama autorka.

Prócz słynnych powieści: „Wojny polsko-ruskiej...” i „Pazia królowej” (za którą dostała nagrodę „Nike”) Masłowska napisała ostatnio jeszcze jedną sztukę: Między nami dobrze jest. Pisze o niej tak: rzecz dzieje się w Polsce, w Łodzi lub w Wałbrzychu lub w familokach na Dolnym Śląsku, lecz zdjęcia kręcone są częściowo na Litwie, częściowo w Katowicach. Bohater Jasiek mieszka w radioaktywnym bloku. Pewnego dnia jego pijany ojciec górnik, zataczając się na stary poniemiecki kredens z witrażykami, łamie sobie obie ręce i obie nogi. Dla rodziny Jaśka zaczynają się ciężkie czasy. Aby utrzymać umierającą na raka rodzinę, chłopak jest bezrobotny i wpada w złe środowisko. Wszędzie przemoc, ponure ugory blokowisk, wyciekające baterie, palące się rowery, komputerowe symulacje hołd. To właśnie na jednej z nich bohater zauważa głuchą i ślepą, ale całkiem do rzeczy wyglądającą Monikę, która melancholijnie grzebie patykiem w osypujących się pikselach. Zaprzyjaźnia się z nią. Razem zbierają złom na uranowych ugorach upadającej Stoczni Gdańskiej, którą świetnie nam zresztą ograł Czarnobyl.

żródło: Lideria.pl

Tyle w największym skrócie o niektórych aspektach twórczości „ustatkowanej skandalistki”. Serdecznie polecam poniższy artykuł, w którym Paweł Kozioł przedstawia sylwetkę Masłowskiej i omawia jej utwory; również dość obszernie pisze o sztuce "Dwoje biednych Rumunów..."

Ernestyna Skurjat-Kozek


Z mojej kolekcji "wydzierek" prasowych: zdjęcie Masłowskiej z "Newsweeka" z 24 maja 2009

Autorka powieści i dramatów. Urodziła się 3 lipca 1983 w Wejherowie. Rozpoczynała studia na wydziale psychologii Uniwersytetu Gdańskiego, a następnie na kulturoznawstwie na Uniwersytecie Warszawskim. Sporadycznie drukowano jej wiersze, regularnie natomiast pojawiały się w swoim czasie jej felietony w "Przekroju" w rubryce "Z krainy pazłotka" oraz recenzje książek w "Wysokich Obcasach" (sobotni dodatek "Gazety Wyborczej").

Masłowska debiutowała w organizowanym przez miesięcznik "Twój Styl" konkursie "Dzienniki Polek" (2000), w którym została nagrodzona. Jej faktyczna kariera literacka rozpoczęła się jednak od powieści Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną, wydanej w 2002. Dla autorki zaowocowało to Paszportem Polityki, nagrodą Złote Pióro Sopotu oraz nominacją do Nike. Wydawcy - którym była "Lampa i Iskra Boża", jednoosobowo kierowana przez Pawła Dunin-Wąsowicza - popularność książki pozwoliła wygenerować zyski wystarczające do uruchomienia miesięcznika "Lampa", ukazującego się po dziś dzień. Sama Dorota dostała zaś nagrodę Nike w roku 2006, za powieść "Paw królowej".

Wojna polsko-ruska... wzbudziła poważne kontrowersje ze względu na wulgarny język i dość chaotyczną formę, zdobywając zarówno wielu gorących zwolenników, jak i nieprzejednanych przeciwników. Po stronie pochwał wypada zanotować dwa felietony Jerzego Pilcha zamieszczone w "Polityce".

Za część nieporozumień interpretacyjnych odpowiedzialna jest prawdopodobnie kampania reklamowa, przedstawiająca Wojnę... jako "pierwszą powieść dresiarską". Slogan ten sugeruje, jakobyśmy mieli do czynienia z książką realistyczną, zawierającą ważkie obserwacje socjologiczne na temat tej agresywnej subkultury. Błędem jest jednak odczytywanie sloganu w ten sam sposób, jak np. określenia "powieść kelnerska" odnoszonego do Zaklętych rewirów Worcella. Po pierwsze, sama autorka określała Silnego, narratora i głównego bohatera swojej książki, słowami "dresiarz mentalny", nazywając go też "wyposażonym w pamięć masową odbiornikiem szumu medialnego" (cytat z wywiadu udzielonego pismu "Ha!Art").

Książka jest więc raczej groteską - stworzoną przez świadome wypaczenie obiegowych przekonań i przez pokazywanie w krzywym zwierciadle popkulturowej papki - niż realistycznym opisem czegokolwiek. Po drugie, bohaterowie Wojny... są karykaturalnymi reprezentantami różnych subkultur, a słowo "dresiarz" funkcjonuje jako znak degeneracji świata przedstawionego, niekoniecznie zaś jako proste odniesienie do rzeczywistości. Z dosłownymi odczytaniami Wojny... należy zaś uważać. W powieści pojawiają się bowiem takie byty językowe, jak "Dzień bez Ruska" (niepoprawny politycznie festyn z wyborami miss, na którym następuje kulminacja sercowych przygód Silnego), fabryka piasku, której właścicielem jest niejaki Zdzisław Sztorm, "niebieskie auto marki policja" czy wreszcie "Dorota Masłoska" przesłuchująca na komisariacie swojego bohatera (i przy okazji robiąca mu wykład na temat koncepcji symulakrów Baudrillarda).

Druga powieść Masłowskiej - Paw królowej - ukazała się po czteroletniej przerwie. Tym razem autorka zdecydowała się na brawurową stylizację, ujmując powieść w formę rymowanego hip-hopu z denerwującym refrenem "Ta piosenka powstała za pieniądze Unii Europejskiej, jej celem jest zwiększenie ilości głupców w społeczeństwie". W tym wypadku jest już boleśnie oczywiste, że temat dzieła stanowią medialne i popkulturowe stereotypy. Wśród bohaterów znajdują się bowiem żałosny śpiewak muzyki pop Stanisław Retro, jego bezwzględny menedżer, fanka-kochanka, a także brzydka jak noc Patrycja Pitz, wskutek serii zbiegów okoliczności stająca się gwiazdą hip-hopu. Wśród portretowanych w nader niekorzystnym świetle bohaterów pojawia się również sama autorka, bezwzględnie wyśmiewająca własny sukces medialny oraz życie rodzinne w praskiej kamienicy.

Po "Pawiu królowej" Masłowska zwróciła się w stronę teatru, pisząc najpierw dramat "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" (2006), a następnie "Między nami dobrze jest" (2008; tytuł to linijka z piosenki punkowego zespołu Siekiera). Tematem pierwszej ze sztuk jest podróż przez Polskę pary bohaterów udających tytułowych biednych Rumunów o imionach Parcha (on, "w cywilu" aktor z telenoweli) i Dżina (ona, w prawdziwym życiu samotna kobieta w ciąży). Po drodze (której celem jest ponoć prom Ibuprom) spotykają oni wielu ludzi, co daje okazję do stworzenia groteski na kanwie stereotypów narodowych.

Jednocześnie między bohaterami toczy się toksyczna psychodrama, w której Parcha co i rusz ukazuje swoją wyższość. W konsekwencji prowadzi to do samobójstwa głównej bohaterki. Inscenizacja Dwojga biednych Rumunów w reżyserii Przemysława Wojcieszka (Teatr Rozmaitości, 2006) zebrała recenzje znacząco gorsze niż sam tekst. Trudno tu orzec, czy przyczyną niepowodzenia były jakieś błędy reżyserskie lub produkcyjne, czy po prostu żywioł językowy Masłowskiej okazał się wówczas nieprzetłumaczalny na język teatru. Nie zniechęciło to jednak autorki do dalszych prób teatralnych.

Kolejna jej sztuka, zatytułowana "Między nami dobrze jest" (2008), została nazwana przez Justynę Sobolewską "makabryczną komedią o Polakach, którzy nie wiedzą, kim są, a może ich w ogóle nie ma". Jej bohaterkami są trzy kobiety z trzech różnych pokoleń jednej rodziny, które nie potrafią znaleźć ze sobą wspólnego języka. Babcia bowiem ciągle wspomina wojnę, matka czyta gazetki z supermarketów, a córka identyfikuje się z subkulturą metalową. W intencji autorki opisana sytuacja miała ukazywać "brak czegoś takiego, jak statystyczny Polak".

Współistnienie różnych postaw i różnych czasów zostało przy tym pokazane w sposób najzupełniej dosłowny - wydarzenia, o których mówią wszystkie trzy, dzieją się naraz. Poza tym zabiegiem formalnym sztukę wyróżniają jeszcze dwie rzeczy: język stylizowany niekiedy na XIX-wieczną staranność oraz cieplejszy niż zazwyczaj stosunek do polskości, która niespodziewanie wyrasta na główny temat dzieła.

Uogólniony opis pisarstwa Masłowskiej musiałby siłą rzeczy podkreślać dwa zagadnienia: negatywny obraz świata oraz nieprawdopodobną energię językową. Język autorki wielokrotnie nazywano "popsutym", przez analogię z koncepcją "popsutej literatury" anonimowo zaprezentowaną przez Łukasza Gorczycę w czasopiśmie "Raster" w 1998 roku, do której odwoływał się zresztą Paweł Dunin-Wąsowicz, wydawca Masłowskiej, w zbiorze szkiców krytycznych "Oko smoka".

Według definicji Gorczycy popsuta literatura to "nurt artystyczno-literacki głoszący kryzys wysokogatunkowej sztuki i literatury i lansujący w związku z tym konieczność produkcji zastępczej, niższego lotu, w oparciu o ciekawe wątki fabularne, estetyzm, i liczne cytaty oraz mieszanie różnych konwencji".

Wydaje się, że Masłowska konsekwentnie sięga do technik tego rodzaju, udatnie prezentując za ich pomocą wizję zdegenerowanego świata, pozorowanej komunikacji międzyludzkiej, a także odtwarzania wyrwanych z kontekstu fragmentów cudzych lub wręcz niczyich (np. reklamowych) wypowiedzi, mylnie branego za myślenie. W wywiadzie opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" (25.09.2003), sama autorka ujęła to w sposób następujący:

"myślę tak: jedna trzecia zdania z reklamy, potem kawałek wiersza i fragment katechezy z trzeciej klasy podstawówki".

Taka wizja rzeczywistości może odstręczać, i to zapewne stanowi główny powód niechętnych autorce wypowiedzi krytycznych. Z reguły grzeszą one jednak nieumiejętnością rozpoznania konwencji, w jakiej pisze Masłowska, i świadomie stosowane zabiegi formalne traktują jako wyraz błędu bądź nieumiejętności. Tymczasem o ile Masłowska może zrażać niektórych swoim radykalizmem, o tyle konsekwencji pisarskiej odmówić jej nie sposób.

Bibliografia:
• Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2002.
• Paw królowej, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2006.
• Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku [w:] TR/PL. Antologia nowego dramatu polskiego, Teatr Rozmaitości, Warszawa, 2006.
• Między nami dobrze jest (dramat) Lampa i Iskra Boża 2008.

Autor: Paweł Kozioł, grudzień 2008

żródło: Culture.pl