Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
12 października 2009
Daremny zryw
Marek Baterowicz
Mimo niezwykłego bohaterstwa warszawskich powstańców przyszło kapitulować. Decyzję o zaprzestaniu walki podjęto w Komendzie Głównej AK 1 października, a zatem po dwóch miesiącach heroicznych zmagań z przeważającymi siłami Niemców. Rankiem 2 października do kwatery gen.Bacha udała się delegacja powstańców, by po całodziennych rokowaniach podpisać około 9 wieczorem akt kapitulacji. Wszystkie oddziały powstańcze, walczące w Warszawie, uzyskały prawa kombatanckie. A cała ludność musiała opuścić miasto, obrócone w dużej mierze w ruiny. Resztę Niemcy wyburzą już po powstaniu.

Do niemieckiej niewoli trafiło ( w dniach 4/5 października ) 11 tys.668 powstańców, a wśród nich generałowie Bór-Komorowski, Grzegorz-Pełczyński, Łaszcz-Skroczyński, Monter-Chruściel oraz Sęk-Bokszczanin. Ten ostatni najbardziej sprzeciwiał się wybuchowi powstania. Po wyjściu powstańców pozostały jeszcze w stolicy – do 9 października – trzy kompanie dla ochrony ewakuacji ludności. Ze szpitali w Śródmieściu ewakuowano około 4 tys.rannych.

Z ponad 36 tysięcy powstańców, biorących udział w bitwie o Warszawę, ocalała więc jedna trzecia. Wg innych danych w powstaniu walczyło tylko 28 tysięcy. Trwają też spory co do liczby zabitych ( od 10 tys. do 16 tys.), ciężko rannych ( ponad 6 tysięcy) oraz zaginionych ( ponad 5 tysięcy). Płk Borkiewicz ocenił ilość poległych i zaginionych na 18 tysięcy, nie wykluczając, iż są to dane zaniżone. Oblicza się ponadto, że zginęło od 150 do 200 tysięcy ludzi mieszkających w Warszawie. I tu przypomnieć wypada mądre słowa gen.Andersa, wielkiego przeciwnika powstania, który zwracał uwagę na fakt, iż w każdej akademii wojskowej uczy się przyszłych oficerów tej podstawowej prawdy : nie wywołuje się militarnej akcji, jeśli miałaby na tym ucierpieć ludność cywilna. A był to przypadek Warszawy, złą decyzją doprowadzono do tragedii.

W daremnym zrywie zginął nie tylko kwiat młodzieży, inteligencji – ale także zniszczono serce Warszawy : Stare Miasto. Inwentarz strat był porażający. Oto z 24 tys.724 budynków stolicy zburzeniu uległo 10 tys. 455, a zatem przeszło 42%. Reszta wymagała przebudowy. Z 987 budowli zabytkowych ocalało tylko 64, a zatem 6,5%. Zburzono 25 świątyń, spłonęła Politechnika oraz większość gmachów Uniwersytetu wraz z zakładami naukowymi. Zniszczono 64 licea, 81 szkół powszechnych. W płomieniach przepadły zbiory 14 bibliotek, w tym archiwa Biblioteki Narodowej, gdzie zgromadzono wiele cennych też dzieł sztuki. W pożarach zginął więc wielowiekowy dorobek kulturalny i duchowy. A w Warszawie chroniono wiele najcenniejszych dzieł sztuki, ściąganych do stolicy z nadzieją, że właśnie ukryte w wielkim mieście będą one mniej narażone na zniszczenie czy rabunek, aniżeli w małych miejscowościach.

Tych strat nie da się wręcz oszacować, a dotyczą one zniszczeń około 70% majątku narodowego – według bilansu dokonanego przez S.Podlewskiego i płk.Bortkiewicza. Z pomników ocalały jedynie Sobieskiego w Łazienkach, Sapera przy ul.Niepodległości, obie Syreny na Powiślu oraz pomnik gen.Sowińskiego w parku na Woli. Milion mieszkańców utraciło swoje mienie, obliczane na miliardy złotych sprzed wojny. Bezdomni tułali się po kraju, wywożono ich na roboty do Niemiec. Można zgodzić się z gen. Kirchmayerem, iż powstanie warszawskie pochłonęło ofiary sięgające niemal granic materialnych, a także duchowych możliwości naszego narodu.

Niestety, na tym przede wszystkim zależało Stalinowi. Wstrzymując ofensywę skazał Warszawę ( wraz z jej Armią Krajową) na zagładę, aby rękoma hitlerowców pozbyć się trzonu przyszłej opozycji wobec sowieckiego reżimu, który zamierzał zainstalować nad Wisłą. Dlatego też z końcem lipca radio moskiewskie podjudzało warszawiaków do powstania, a na Warszawę sypały się ulotki wzywające do walki. Trafiły niestety na podatny grunt, bo zwłaszcza młodzi rwali się do bitwy.Ku zaskoczeniu aliantów sztab AK podjął więc fatalną, jakże nieodpowiedzialną decyzję o powstaniu. I stało się, Miłosz tak to ujął: „Było to powstanie muchy przeciwko dwu olbrzymom. Jeden olbrzym stał za rzeką i czekał, aż drugi olbrzym zdusi muchę” . (Zniewolony umysł, str.100).

Czy mogło być inaczej ? Przeciwko chłopcom z pistoletami, granatami czy butelkami z benzyną Niemcy rzucili lotnictwo, czołgi, samobieżne bomby typu „Goliat” czy wyrzutnie rakiet zwane „krowami”. AK dysponowała wprawdzie 300 karabinami maszynowymi, ale dysproporcja sił była ogromna. W dodatku amunicji powstańcy mieli tylko na kilka dni! Zaczynać walkę w tych warunkach było szaleństwem, dlatego też 4 sierpnia skończyło się polskie natarcie. Rozkaz Bora zabraniał działań zaczepnych z braku naboi! Zrzuty uzupełniły zapasy amunicji, lecz od 5 sierpnia do końca insurekcji powstańcy będą zasadniczo w defensywie. Ich heroizm zadziwił świat, do dzisiaj budzi respekt i najwyższy szacunek. Znamy też dobrze powody, dla których wywołano powstanie. Czy jednak nie byłoby rozsądniej zaczekać z warszawskim potencjałem AK na tego wroga, który nadchodził ze wschodu, rzekomo „wyzwalając” polskie ziemie ?!

Rzucać się na Niemców, którzy już przegrywali wojnę, nie miało sensu. Należało zachować siły na starcie z bolszewizmem. Odepchnięty w roku 1920 zamierzał tym razem narzucić swoją ideologię krajom wschodniej Europy. Represje wobec AK na Wileńszczyźnie były wystarczającym sygnałem sowieckich intencji, nie należało więc osłabiać własnych formacji w walce z hitlerowcami. Kalkulacje, że owa „bierność” ( w istocie strategiczna rozwaga) może posłużyć Stalinowi do oskarżeń o kolaborację AK z Niemcami, by potem prześladować AK-owcóch, nie miały naprawdę znaczenia.

W warunkach pokoju Stalin nie mógłby stosować masowego terroru w Polsce, albowiem od razu ujawniłby swoje zamiary, a także skompromitowałby się przed całym światem: Rosji bardzo zależało na zachowaniu pozorów, bo chciała odgrywać rolę wyzwolicielki skolonizowanych ludów i eksportera ideologii. A wtedy silna Armia Krajowa mogłaby zneutralizować siły Rosjan do czasu nadejścia z pomocą armii Andersa. Rząd angielski musiałby zgodzić się na to widząc, że Stalin łamie wszelkie postanowienia. Zdano sobie z tego sprawę dopiero w roku 1945, gdy w kraju z sowieckim wsparciem powstawały komendy MO czy UB. Było to możliwe właśnie po klęsce sił AK w stolicy, co zupełnie przetrąciło kręgosłup Armii Krajowej, pozbawiając ją morale, a również fundamentów dla dalszej walki.

Tylko zachowanie pełnej siły bojowej AK dawało szanse na ocalenie suwerenności, na odparcie prób narzucenia całej Polsce rządu lubelskiego. Powie ktoś, że Armia Czerwona zgniotłaby AK z opozycją…Nonsens, nie mogłaby tego zrobić bez otwartej konfrontacji, a wojna między byłymi sojusznikami oznaczałaby kompromitację ZSRR jako ojczyzny proletariatu i „postępowego” ustroju! Rząd polski w Londynie przypomniałby wówczas wspólną defiladę Wehrmachtu i Armii Czerwonej w Brześciu w 1939 r….A przeciąganie się oporu w Polsce, zaktywizowołaby opór Węgrów, Czechów, Słowaków, Rumunów…Historia jest proces dynamicznym, może wyzwolić wielką energię pozytywną! Niestety, powstanie energię tę unicestwiło, a nawet zrujnowało Warszawę, prowokując Niemców do ludobójstwa…Dlatego jesienią 1944 roku Polacy powstanie raczej potępiali, a gen.Anders potępiał je od pierwszych dni tej absolutnie nierównej walki. Miał z pewnością rację! Ale cześć bohaterom… Marek Baterowicz