Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
16 grudnia 2009
Język polskiej polityki
Krystyna Olszer

Słownik polszczyzny politycznej po roku 1989. Autorzy: Rafał Zimny i Paweł Nowak.Wydawnictwo Naukowe PWN.Na pojawiające się często pytanie, gdzie szukać przyczyn zmian zachodzących w dzisiejszej polszczyźnie, padają różne odpowiedzi. Źródło tkwi w niskim poziomie nauczania - powiadają jedni; w braku pozytywnych wzorców języka, modzie na obcojęzyczne wtręty, wprowadzaniu zbędnych zapożyczeń, nonszalanckim popisywaniu się językowym luzem, mieszaniu stylów, nadmiarze kolokwializmów, zapożyczeń ze środowiskowych gwar i slangów - dodają inni.

Niewątpliwie wszystkie te źródła - szkoła, moda, kino, internet, prasa, radio i telewizja mają tu swój wkład. Środki masowego przekazu umacniają językowe trendy, a w licznych przykładach powielają często niezborne logicznie i gramatycznie zdania, obce wtręty i dziwaczne akcenty, jak również chwytliwe hasła, metafory czy etykietki.

Następne pytanie dotyczące zmian zachodzących w polszczyźnie zaczyna się od zaimka "kto?". Kto ma na nią największy wpływ, kto podsuwa Polakom popularne dziś formy wypowiedzi? Kogo powielają środki masowego przekazu, które dziś najczęściej nazywane są już po angielsku mass media? Krótko mówiąc, kto uczy nas współczesnej polszczyzny? Wśród różnych odpowiedzi jedna brzmi szczególnie przekonująco: politycy.

Toteż nic dziwnego, że język polskich polityków jest przedmiotem ciągłej krytyki (rzadziej uznania) zarówno szeregowych użytkowników, jak i znawców polszczyzny. Wiele wypowiedzi na jego temat pojawiło się ostatnio. Przed miesiącem odbyła się nawet w Senacie debata z udziałem publicystów i językoznawców. A to wszystko za sprawą opublikowanego w Warszawie przez Wydawnictwo Naukowe PWN Słownika polszczyzny politycznej po roku 1989 Rafała Zimnego i Pawła Nowaka.

Na 358 stronach zamieszczono 376 haseł przedmiotowych o różnym charakterze i stopniu popularności oraz 26 haseł problemowych (jak agresja werbalna, etykietowanie, funkcja magiczna, perswazja, inwektywa itp.) informujących o językowych środkach stosowanych przez autorów hasłowych wypowiedzi.

W słowniku Zimnego i Nowaka znalazły się zarówno przemyślne slogany i kunsztowne frazy poważnych przywódców i publicystów, np. zima wasza, wiosna nasza (Adam Michnik), "falandyzacja prawa" (Ewa Milewicz), kuroniówka (zupa Jacka Kuronia, ministra pracy i opieki społecznej w rządach Tadeusza Mazowieckiego i Hanny Suchockiej; jak grochówka), obok pospolitego szumu propagandy i niegramatycznych sformułowań domorosłych posłów czy działaczy, np. rząd rżnie głupa (Janusz Korwin-Mikke) czy "Anan Kofan" (zamiast Kofi Annan) albo kurwiki w oczach (od ogniki) Renaty Beger. Te przykłady pokazują, że zamieszczone w słowniku hasła są bardzo zróżnicowane i stanowią coś w rodzaju wypadkowej tego, co politycy chcieli, a co udało im się powiedzieć.

Wśród ułożonych alfabetycznie haseł przedmiotowych - od "aborcji" i "afery" po "znajdzie się kij na czyjś ryj" i "zwierzęcy antykomunizm" - znajdziemy takie, których znaczenie znamy lub możemy odgadnąć, np. "szara strefa", "moherowe berety", "wałęsizm", "lepperiada", "republika kolesiów" czy "udecja". Ale wielu nie moglibyśmy zrozumieć bez zapoznania się z okolicznościami ich powstania.

Ze słownika dowiadujemy się, że np. "trzeci bliźniak" to Ludwik Dorn (kiedy wspierał Kaczyńskich), "bulterier Kaczyńskich" to agresywny dziennikarz (jak Jacek Kurski), "skrót myślowy" to tłumaczenie nieprecyzyjnej wypowiedzi, "porażająca wiedza" to sensacyjny zwrot Jarosława Kaczyńskiego na temat tajnych służb, "tęczowa koalicja" to koalicja partii o różnych odcieniach politycznych, "kacza grypa" to złośliwa etykietka określająca stan IV RP, a "różowe hieny" to obelżywe określenie członków KOR itp. Słownik objaśnia takie hasła rzetelnie i przekonująco, dzięki czemu możemy lepiej rozumieć pokrętną mowę polskich polityków.

Słownik Zimnego i Nowaka ma konsekwentną budowę. Po wydrukowanym tłustą czcionką haśle (z ewentualnymi wariantami), następuje kategoryzacja zastosowanych przez autora środków językowych, etymologia wyrażenia, objaśnienie jego znaczenia, opis sytuacji i czasu, w jakich się pojawiło, oraz nazwisko autora. Na koniec, mniejszym drukiem, umieszczono konkretne przykłady użycia omawianego hasła z podaniem źródeł z prasy, internetu, radia czy telewizji.

Część słownikową tomu poprzedza przedmowa Jerzego Bralczyka, autorskie wprowadzenie i wykaz skrótów, a uzupełnia ją obszerna bibliografia prac dotyczących języka polityki, aneks z alfabetycznym spisem autorów wraz z przypisanymi im hasłami oraz indeks numerowanych haseł przedmiotowych. Dzięki starannemu opracowaniu słownik jest bardzo przejrzysty i łatwy w użyciu.

JĘZYK POLITYKI MA W POLSCE BOGATE TRADYCJE. Początkami sięga renesansu. Znakomicie rozwinął się w czasach oświecenia, miał świetny okres w dwudziestoleciu międzywojennym, ale przechodził też okresy upadków, czego nieodległym przykładem jest nowomowa PRL. W tytule Słownik polszczyzny politycznej po roku 1989 trzeba zwrócić uwagę na część ostatnią - "po roku 1989". Zajmuje się on bowiem wyłącznie zjawiskami, które pojawiły się w języku już po upadku komunizmu, zmianie systemu politycznego, odzyskaniu niepodległości, wolnych wyborach i powstaniu gospodarki rynkowej. Tym przemianom towarzyszyły olbrzymie innowacje językowe, również w dziedzinie języka polityki.

Współczesny język polityki i polityków niewiele ma wspólnego z najlepszymi tradycjami dawnych pisarzy i oratorów. Badacze stwierdzili, że ulega on ciągle wpływowi języka propagandy PRL. Po jego wzory - przy całej swojej oryginalności i językowej inwencji - sięga często Lech Wałęsa. Bracia Kaczyńscy głoszą w nimi prawdy "jedyne i bezwzględne", budują społeczne podziały, stosując retorykę wojenną, węsząc wrogów, układy, afery i spiski.

Politycy i publicyści na ogół starają się mówić oryginalnie, powiedzieć coś nietypowego, żeby zwrócić uwagę i budować swój wizerunek. Ich wypowiedzi, bez względu na sensowność czy poprawność, podchwytują media, a Polacy powtarzają, przeinaczając często intencje autorów i zmieniając w żart ich językowe wysiłki i potknięcia. Zauważono - nie bez pewnego zdziwienia - że polityczni mówcy wyrzekli się zupełnie łacińskich maksym, tak częstych w mowach dawnych czasów, a i angielskie wtręty rzadko im się trafiają, tak jakby w językach obcych nie czuli się dość pewnie.

SŁOWNIK JEST LEKTURĄ INTERESUJĄCĄ I CZĘSTO ZABAWNĄ, ale autorom przyświeca cel poważniejszy: "Mamy nadzieję - piszą - że zawarte w tych niezbyt obszernych artykułach hasłowych wiadomości dotyczące procesów językowych pozwolą Czytelnikom lepiej zrozumieć tendencje i zasady rządzące opisywaną przez nas polszczyzną polityczną".

Dla przykładu przytaczam pierwsze z brzegu - choć wyjątkowo krótkie - hasło numer 81: Genetyczny patriotyzm, określenie mające na celu hiperbolizację zalet kandydata Prawa i Sprawiedliwości w wyborach samorządowych 2006 r. użyte przez posła Marka Suskiego (PiS) w rozmowie z dziennikarzem Gazety Stołecznej 22 marca 2006 r.

Paradoksalne i alogiczne zestawienie leksykalne, którego zarówno z perspektywy wiedzy naukowej, jak i wiedzy potocznej nie da się dosłownie zinterpretować, ponieważ patriotyzm jest postawą, którą nabywa się w drodze socjalizacji (można więc go co najwyżej wyssać z mlekiem matki i właśnie chyba ten związek zachęcił Suskiego do jeszcze wyraźniejszego wyolbrzymienia miłości do ojczyzny), stało się potem źródłem wielu żartów i dowcipów politycznych, a samo określenie stało się stygmatem posła Suskiego". Powyższy opis uzupełnia cytat z gazety, w którym po raz pierwszy padło omawiane hasło.

Mimo częstej ułomności formalnej czy logicznej, wiele wyrażeń politycznego dyskursu ostatnich lat weszło do powszechnego obiegu języka i funkcjonuje w nim na zasadzie cytatów, metafor lub żartów, które Polacy rozumieją i lubią powtarzać. Na tej zasadzie osiadły w polszczyźnie powiedzenia Wałęsy "w tym temacie", "druga Japonia", "czuj się odwołany", "jestem za, a nawet przeciw", "plusy dodatnie i ujemne", "podać nogę" i wiele innych, bo Wałęsa należy do ścisłej czołówki twórców współczesnego języka polityki.

Sekundują mu bracia Kaczyńscy, wśród których Jarosław dał się poznać jako twórca zdewaluowanych dziś haseł "odnowy moralnej", "repolonizacji mediów", "porażającej wiedzy", "udecji", "grup o przestępczym charakterze" itp. Natomiast Lech po zwycięstwie w wyborach prezydenckich wszedł do języka słynnym "Panie prezesie, melduję wykonanie zadania" (zwracając się do brata), "równoważeniem trójpodziału władz", Benhauerem (trener piłkarski Leo Beenhakker) oraz słowami spieprzaj, dziadu!.

Te ostatnie osiągnęły w ostatnich dniach apogeum satyrycznej popularności. W mennicy w Łebie wybito właśnie 10 tysięcy monet z podobizną Lecha Kaczyńskiego i inskrypcją "7-lecie Narodzin Nowej Świeckiej Tradycji Spieprzaj Dziadu!" na rewersie oraz warszawską Syrenką na awersie. Wartość "jednego dziada" równa się 7 zł. W określonych punktach sprzedaży i kantorach walutowych na warszawskiej Pradze można za "dziady" nabywać towary, a także dokonywać wymiany na złote.

Krystyna Olszer

Nowojorski Nowy Dziennik