Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
18 grudnia 2009
Globalna wojna klimatyczna: Fiasko Kopenhagi
oprac. Krzysztof Bajkowski

Na klimatycznym szczycie ONZ w Kopenhadze zwołanym na skutek alarmistycznych prognoz globalnego ocieplenia wieje politycznym chłodem. Dodatkowo sama natura zmroziła tysiące delegatów ze 192 krajów , pokazując prawdziwe oblicze europejskiej zimy. Biedni i bogaci kłócą się w stolicy Dani przede wszystkim o pieniądze. Mówi się już otwarcie, że ten szczyt to chaos i jedna wielka katastrofa. Wydaje się,ze kopenhaski szczyt przejdzie do historii jako klimatyczny szczyt głupoty a żaden nowy traktat nie zostanie podpisany mimo wczorajszych długich nocnych negocjacji przed ostatnim dniem konferencji.

Głównym problemem omawianym od 7 do 18 grudnia w Kopenhadze to nie szeroko pojęta ochrona środowiska a redukcja emisji CO2 na co oczywiście brakuje pieniędzy. Biedniejsze kraje - na czele z Chinami - twierdzą, że nie mogą sobie pozwolić na zmniejszenie emisji CO2 i domagają się, żeby kraje uprzemysłowione obniżyły poziom emisji gazów cieplarnianych w pierwszej kolejności. Bogatsze kraje - na czele z USA - wskazują, że emisje CO2 w Chinach i Indiach, mogą wzrosnąć dramatycznie i to właśnie te kraje w dużej mierze będą odpowiedzialne za wzrost emisji w przyszłości.

Unia Europejska stoi w obliczu podobnego konfliktu interesów. Głównym problemem w Europie, jest pytanie, kto sfinansuje planowane 15 mld euro w roku pomocy finansowej dla wspierania krajów rozwijających się do znalezienia alternatywnych, ekologicznych źródeł energetycznych. Biedniejsze kraje UE, pod przewodnictwem Polski, domagają się by bogatsze kraje, takie jak Wielka Brytania, Francja i Niemcy, zapłaciły więcej, a mniej zamożne kraje - głównie z Europy Środkowej i Wschodniej - mniej.

Węgry, Litwa, Łotwa, Słowacja, Rumunia i Bułgaria zawarły z Polską porozumienie w obronie Protokołu z Kioto, ktory miałby być zastąpiony nowym bardziej drastycznym traktatem. Domagają się, aby zgodnie z art 3.13 Protokołu, utrzymać możliwość sprzedaży nadwyżek uprawnień do emisji (AAUs) w drugim okresie zobowiązań, czyli po 2012 r.

Premier Doland Tusk przyleciał dzisiaj do Kopenhagi, by przekonać do stanowiska Polski inne państwami Unii Europejskiej. Jednak cała reszta unijnych krajów nie jest zainteresowana tą kwestią, a dyskusja na ten temat w Koepnhadze praktycznie nie istnieje. Niemcy, Francja i Wielka Brytania nie poruszają w ogóle kwestii nadwyżek uprawnień do emisji zaś Komisja Europejska nie chce o tym rozmawiać.

Dodajmy,że Polska zmniejszyła w ramach Protokołu z Kioto emisje o 29 proc., choć ma obowiązek redukcji emisji tylko o 6 proc. (od 1988 r.) Dlatego ma ok. 500 mln ton uprawnień jakie może sprzedać innym krajom, które zamiast zmniejszać emisje mogłyby kupować AAUs. Polska ma szansę zarobić na tym ok. 2 mld euro.

Fiaska konferencji w Kopenhadze można było już sie spodziewać po listopadowym spotkaniu przywódców światowych w Singapurze. Postanowili oni wtedy zrezygnować z przyjęcia jakiegoś wiążącego porozumienia dot. globalnego ocieplenia (tj. rozporządzeń węglowych) podczas konferencji w Kopenhadze. Tym samym spaliły na panewce starania administracji Obamy zmierzające do wprowadzenia w USA ustawy "cap-and-trade" czyli podatków węglowych od każdej działalności gospodarczej. Procedura ta przebiegała z oporami, spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem firm amerykańskich. Administracja amerykańska mówi teraz, że zamknięcie procedury legislacyjnej nad ustawą o klimacie nie nastąpi „przed pierwszą połową przyszłego roku”.

Na dwa dni przed zakończeniem konferencji premier Indii Manmohan Singh po raz kolejny powtórzył, że jego kraj nie może zgodzić się na nowe porozumienie klimatyczne, które utrudni wyjście z ubóstwa milionom ludzi.

Na kilka godzin przed zamknięciem szczytu w Kopenhadze wciąż nie ma porozumienia i wszystko wskazuje na to, ze kosztujący ogromne pieniądze globalny zjazd klimatyczny z udziałem blisko 120 szefów państw nie zakończy się prawnie obowiązującym traktatem, a jedynie luźno pojmowaną polityczną deklaracją.

Tak więc czym będzie kończąca się jutro blisko dwutygodniowa konferencja kopenhaska? Z pewnością wydarzeniem turystycznym dla uczestników i dla duńskich hotelarzy. Z Australii na służbową wycieczkę do Dani wybrała się potężna ponad 100–osobowa grupa urzędników z premierem Kevinem Ruddem na czele. „Strudzeni działacze ekologiczni” lubią sobie wypoczywać za pieniądze podatników.


Tymczasem krążące od kilkunastu dni w internecie dokumenty ujawniające działania grupy klimatologów burzą społeczne zaufanie do propagowanej od wielu lat teorii, że to głównie ludzie przyczyniają się do ocieplenia naszej planety. Wydaje się, że następuje przełom w lansowaniu jednej i jedynie słusznej idei w sprawie ocieplenia klimatu. Ci, którzy mieli odmienne zdanie, oskarżani o herezje zaczynają odważniej prezentowac na forum publicznym swoje zdanie. Coraz śmielej do mediów przebijają się prognozy nie o globalnym ociepleniu a oziębieniu klimatu, które wg niektórych uczonych ma nastąpic za 50 lat..

Stanisław Żaryn , dziennikaż Polskiego Radia w Salonie24 pisze: Od kiedy pamiętam, zawsze straszono ludzi nadchodzącym kataklizmem. Gdy byłem młodszy, na topie była dziura ozonowa, z powodu której rzekomo Ziemia miała zostać wypalona przez Słońce. Gdy okazało się, że nie jest to tak wielki problem, zaczęto mówić o gazach cieplarnianych, następnie o globalnym ociepleniu, teraz modna jest emisja CO2. Schemat alarmowania o zagrożeniu był zawsze taki sam. Najpierw następowała faza podsycania paniki, potem jej utrzymywanie, a gdy się już nie dało, jej natychmiastowy upadek i poszukiwanie nowego zagrożenia. To między innymi cykliczność alarmowania o nadchodzącym kataklizmie, które później okazuje się nie groźne, powoduje, że idea walki z emisją dwutlenku węgla nie przekonuje mnie zupełnie. Są jednak i inne powody. Więcej: Ekologia, czy ekonomia – kilka słów o CO2

Tomasz Teluk w Gościu Niedzielnym pisze, że współczesny człowiek łatwo dał się zmanipulować tym, którzy twierdzą, że "ten, kto nie wierzy w globalne ocieplenie, jest gorszy od niewierzącego w Boga". Autor dodaje: Kampanie w obronie klimatu oparte są na grze na emocjach, na podsycaniu zbiorowego lęku przed mitycznym "globalnym ociepleniem". Straszą, że jego skutki będą dotkliwsze od obecnego "kryzysu finansowego". Więcej: Mit efektu cieplarnianego

Zobacz też o prognozach globalnego oziębienia: Syberia czy tropiki?


Źródło: Onet.pl, Salon 24, Gość Niedzielny