Według doniesień gazety "Dziennik Gazeta Prawna" prezydencki tupolew pod Smoleńskiem nie rozbił się o godzinie 8.56 (10.56 czasu rosyjskiego), jak podawano. Do tragedii doszło nawet 10 minut wcześniej, a 8.56 to godzina włączenia syren alarmowych a nie moment zderzenia się samolotu z ziemią.
Teorię gazety potwierdza ekspert, badający zapis z trzeciej czarnej skrzynki. 8.56 jest momentem zawycia syreny alarmowej na lotnisku Siewiernyj.
- Według informacji, jakie dotarły do komisji badającej przyczyny katastrofy, około godziny 8.39 samolot zerwał linię energetyczną przed lotniskiem. - donosi kolejny informator gazety - Najważniejsze jest teraz sprawdzenie, czy i o której godzinie to zdarzenie zostało zarejestrowane przez elektrownię.
Informacje o zerwaniu linii energetycznej przez prezydencki samolot pojawiły się nawet na smoleńskim forum internetowym. Użytkownik Aml napisał: "Przy upadku samolot zaczepił i zerwał kable elektryczne. Moment uszkodzenia został dokładnie ujęty przez energetyków, z dokładnością co do sekundy. Od nich dostałem te informację: czas tego oberwania nastąpił w okolicach 10:40 (a dokładniej o 10:39:50).
Dziennikarz Polsat News, który pierwszy poinformował o katastrofie, także jest zdania, że do tragedii doszło wcześniej. - Dostałem telefon o wypadku dokładnie o godzinie 8.49 - mówi Wiktor Bater.
Fakt.pl za Dziennikiem |