Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
30 kwietnia 2010
Drugi Gibraltar (i Katyń)
Marek Baterowicz
W dziejach katastrof lotniczych było wiele strasznych wypadków, które pociągnęły za sobą setki ofiar, a niekiedy tragedie te były rezultatem zamachów. I nie znamy wszystkich „air disasters”, bowiem w epoce przed Gorbaczowem władze Kremla ukrywały najczęściej te fakty przed opinią publiczną na Zachodzie, a nawet w sowieckich środkach przekazu. Nie zawsze jednak było to możliwe jak w przypadku zestrzelenia w 1983 roku koreańskiego Boeinga 747, który przez pomyłkę naruszył przestrzeń powietrzną Sowietów.

Rosyjskie myśliwce zniszczyły bez skrupułów samolot pasażerski, 269 osób poniosło śmierć w morzu niedaleko Sachalina. Moskwa oskarżyła …Amerykanów o próbę szpiegowania, dopiero po roku sowiecki reżim przyznał się do fatalnego błędu. W historii polskich katastrof natomiast smoleński „crash” stanowi najczarnieszą kartę, przebija kilkakrotnie nawet tragedię w Gibraltarze, wywołuje niedparcie skojarzenia z katyńską masakrą ( nawet jeśli za kraksą Tupolewa nie było sabotażu ), a wizualnie przypomina miejsce w Lockerbie, gdzie po eksplozji bomby w Boeingu 727 w 1988 r. leżały na ziemi rozrzucone szczątki samolotu. A kilka osób słyszało przecież huk, zanim jeszcze rządowy Tupolew rozbił się o ziemię.

Kasetę z filmem zrobionym w tych ostatnich minutach Rosjanie odebrali polskiemu montażyście! Czy nie nasuwa to żadnych podejrzeń ? Hekatomba smoleńska przyćmiła tragedię w Gibraltarze, a podobnie jak w przypadku śmierci gen. Sikorskiego nie można wykluczyć zamachu. Sugeruje to ekspertyza Ryszarda Drozdowicza, speca aerodynamiki z Politechniki Szczecińskiej, także byłego pilota. Podważa ona lansowaną od początku w Rosji teoryjkę o „błędzie pilota”. Wypowiedź Drozdowicza, jest dostępna na internecie, a zatem przytoczę z niej tylko dwa kluczowe zdania : „Okoliczności wskazują na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taka blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem.” Wyjaśnia to wiele – a jak pamiętamy – bezwładny lot maszyny istotnie wskazywał na to, że układ kierujący nie działał już przed uderzeniem skrzydła o wierzchołki drzew.

Wątpliwości jest więcej, a czy można ufać śledztwu prowadzonemu przez Rosjan nawet jeśli biorą w nim udział wyselekcjonowani oficerowie z polskiej strony ? Będą przecież musieli podpisać oficjalną wersję zdarzeń. A różne fakty sugerują mataczenie śledztwa od samego początku. Odbierano reporterom filmy, kasowano zdjęcia, a następnego dnia na teren katastrofy wpuszczono buldożery – czy nie dla zatarcia śladów ? Są to sprawy wielce podejrzane, rzucają cień na prace komisji. Wszystkie te działania nie sprzyjają rzetelnemu śledztwu, natomiast dają zielone światło dla ustaleń, które pozwolą na sformułowanie ostatecznej oficjalnej wersji katastrofy.

A można było jej uniknąć! Prezydent z małżonką miał jechać pociągiem wraz z wdowami katyńskimi. Ale – jak dodaje pani Anna Pietraszek, doktorantka Akademii Obrony Narodowej i absolwentka szkoleń NATO – „…potem przyszła wiadomość, że tak go o b s i e d l i, że jest decyzja, że poleci, a te wdowy pojada same.(…) Ktoś mu to odradził. Ktoś mu to odebrał…Ciekawe dlaczego?” – pyta Anna Pietraszek.

Dlaczego ? To proste, owi źli doradcy chcieli oderwać prezydenta od rodzin katyńskich, a tym samym odebrać mu nieco popularności, odjąć choć trochę głosów w ewentualnych wyborach jesienią. Niewykluczone też, że wśród tych „doradców” był ktoś z szatańskiego spisku na życie pasażerów T-154. I dlatego nalegał, by prezydent wybrał samolot, a nie pociąg. Ten scenariusz opiera się oczywiście na założeniu, że istniał plan pozbycia się elit niewygodnych dla Rosji i dla Platformy Obywatelskiej. Częste spotkania Tuska z Putinem, od słynnego spaceru na molo w Sopocie, nie były przecież obopólnym podziwianiem pejzaży!

I dlaczego na lotnisku w Smoleńsku instalowano nowoczesną aparaturę ILS ( Instrumental Landing System ) tylko wtedy, gdy miał tam lądować Tusk albo Putin ? Może to sugerować, że Rosjanom zależało na sprowokowaniu katastrofy! Kuriozalną sprawą był i to, że lista pasażerów krążyła w Internecie kilka dnia przed lotem! Zdaniem wielu ten brak tajemnicy niedobrze świadczy o funkcjonowaniu państwa. Taki brak dyskrecji mógł nawet zelektryzować kogoś do… Ponadto w jednym samolocie lecieli generałowie, politycy i sam prezydent – czy to nie dziwne ?

Co na to Biuro Bezpieczeństwa Narodowego ? A może jego kadry przeżarte są starą agenturą ? Podobnie jak w szeregach UOP-u brylują jeszcze dawni ubecy, o czym mówi incydent opisany przez red. Annę Pietraszek. W r.1999 po wizycie w szpitalu u ks. Peszkowskiego udała się tam, gdzie fetowano pana Komorowskiego. Jakiś oficer UOP zagadnął ją o zdrowie księdza. Gdy pani Anna wyraziła obawy, czy ks.Peszkowski dożyje do rana, ów oficer warknął: „Niech zdycha. Niech zdycha ten czarny, co nam tylko przeszkadza”. Oto jakie mamy kadry w IIIRP, podszyte nadal peerelowską nienawiścią do ludzi prawych, do bohaterów narodowych. Czy zatem warto było popierać grubą kreskę ?

Niestety, miałem złe przeczucia. Przed Wielknocą, wysyłając e-mailem życzenia Alleluja do Prezydenta dodałem prośbę, by unikał rządowych samolotów. I zaraz po świętach ponowiłem tę radę, ale widać oni już mieli wszystko zapięte na ostatni guzik. A pomysł jazdy pociągiem zagłuszyli jacyś „doradcy”. Tym większy jest dzisiaj mój ból, nie udało mi się uratować Prezydenta, ani tylu innych prawych ludzi. Kalendarz podróży był już niestety odfajkowany, choć znane są w historii wypadki, że nagle głowa państwa zmieniała trasę lub środek lokomocji. Nie tym razem.

Nie bardzo wierzę w oficjalne komunikaty o smoleńskiej katastrofie. Tym bardziej, że stale ulegają zmianom. Dowiadujemy się teraz, że fatalny Tu-154 tylko raz podchodził do lądowania, a najwyżej dwa razy. Tymczasem w pierwotnej wersji aż czterokrotnie! W pierwszych relacjach była też mowa o trzech osobach, które przeżyły, choć w ciężkim stanie. Nie podano ich personaliów, a podobno wieziono je karetką do szpitala. Co się z nimi potem stało ? Czy sanitariusze mieli rozkaz, by usunąć świadków katastrofy ? Na amatorskim filmie słychać strzały i przekleństwa… Czy poszarpane, zwęglone ciała to efekt bomby ? Po upadku z wysokości drzew może przeżyć połowa pasażerów! A samolot nie może rozpaść się na taką ilość szczątków…

Nie chciałbym mnożyć pytań, choć w tym putinowskim śledztwie zbyt często pada słowo „podobno”. Przed nami teraz pogrzeb na Wawelu, jak proponował kardynał Dziwisz. Nie razi mnie ten pomysł, ale czy należało odbierać warszawiakom tego wielkiego Polaka ? I obywatela stolicy ? Gdyby spoczął w katedrze warszawskiej częściej na jego sarkofagu składanoby wieńce!

Marek Baterowicz