Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
13 maja 2010
Jeszcze o telefonach satelitarnych
zniknęły telefony z tupolewa

Im więcej czasu mija od katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, tym więcej pojawia się zagadek. Bez śladu zniknęły trzy bardzo ważne telefony satelitarne, które były na pokładzie tupolewa. Z jednego z nich tuż przed katastrofą korzystał Lech Kaczyński.

– Polska strona nie posiada tego telefonu. Staramy się go odzyskać, także z użyciem służb specjalnych – tak o jednym z zaginionych telefonów mówił w TVN24 prokurator generalny Andrzej Seremet (51 l.). Prokurator tłumaczył, że zaginiony telefon satelitarny to część wyposażenia samolotu. Dlatego przy tak dużym zniszczeniu maszyny, aparat mógł rozpaść się na kawałki.

Ale w grę wchodzi jeszcze jedna hipoteza i służby specjalne także ją biorą poważnie pod uwagę: rosyjski wywiad mógł skopiować dane z tych ważnych telefonów, w tym także treści SMS-ów. – Istnieje prawdopodobieństwo, że rosyjskie służby zainteresowały się tymi telefonami – potwierdza doktor Krzysztof Liedel (41 l.), specjalista ds. bezpieczeństwa z Akademii Obrony Narodowej.

Jeden system, trzy telefony

– Jeden z aparatów satelitarnych znajdował się w kabinie pilotów, kolejny w salonce prezydenckiej, trzeci w następnej salonce, VIP-owskiej – tłumaczy nam jeden z pilotów, który latał na TU-154. – Nasi pasażerowie często z nich korzystają – dodaje.

Są to najczęściej najważniejsze osoby w państwie, dlatego rozmowy prowadzone z takich telefonów, zapis połączeń i treść SMS-ów mają poufny charakter. Każdy telefon miał inny numer, choć wszystkie obsługiwał jeden system satelitarny zamontowany na stałe w kadłubie tupolewa. Dwa aparaty były bezprzewodowe, wyglądały jak większe i cięższe komórki. Można było dzięki nim rozmawiać, chodząc swobodnie po pokładzie.

Trzeci telefon, na kablu, miał w swoim saloniku prezydent. To była duża słuchawka, przypominająca toporne, kanciaste telefony sprzed wielu lat. To właśnie z niego kilkanaście minut przed katastrofą Lech Kaczyński rozmawiał z bratem Jarosławem.

Przez telefon satelitarny z mężem rozmawiała też w czasie feralnego lotu dyrektor Zespołu Protokolarnego Prezydenta, Izabela Tomaszewska. – Telefon odebrałem o godz. 8.19. Nie dzwoniła ze swojego numeru, był to pewnie satelitarny telefon Lecha Kaczyńskiego – opowiada jej mąż, Jacek Tomaszewski.

Rosjanie znaleźli tylko komórki

Choć na miejscu katastrofy tygodniami poniewierały się jeszcze rzeczy ofiar i szczątki samolotu, wygląda na to, że Rosjanie nie mieli problemu ze znalezieniem telefonów. Oddali nam aż 122 telefony komórkowe, należące do 96 ofiar katastrofy. – Znaczna ich część wykazywała aktywność w chwili zdarzenia. Na ich wyświetlaczach ukazywały się informacje wskazujące na nieodebrane połączenia. To wszystko będzie przedmiotem badań – mówi prokurator Seremet.

Część telefonów agenci ABW, którzy pojechali do Smoleńska, odzyskali już w dniu katastrofy. Pozostałe dzień później. Dlaczego jednak nie ma śladu po telefonach satelitarnych?

– Być może fragmenty tych aparatów po prostu nie zostały jeszcze nieodnalezione, bo na przykład wbiły się w ziemię. Być może są po prostu niezidentyfikowane – przypuszcza nasz rozmówca, pilot. To wyjaśnienie jest prawdopodobne, ponieważ część samolotu, w której były telefony, została najbardziej zniszczona.

Ale to nie jedyne wyjaśnienie brane pod uwagę. Osoby związane ze specsłużbami, z którymi rozmawialiśmy, zwracają uwagę, że telefony komórkowe można bardzo szybko i prosto zeskanować, czyli przenieść ich elektroniczną zawartość – treść sms–ów, zapisane kontakty, wykaz rozmów, wybieranych i przyjmowanych numerów – na komputer.

Dla obcych służb specjalnych mogą to być bezcenne, szpiegowskie informacje. Jeśli więc telefony satelitarne trafiły w ręce Rosjan, ich zawartość mogła zostać skopiowana. Bierze to pod uwagę nasz wywiad. – Odzyskać można praktycznie wszystkie dane, nawet sms-y pisane bardzo dawno. To zapewne zrobiono, bo tak działają służby na całym świecie – mówi nam rozmówca związany ze specsłużbami.

Takie rzeczy po prostu nie znikają

Nie zawsze wprawdzie odzyskanie danych jest łatwe, ale nie jest niemożliwe. Urządzenie obsługujące połączenia było wbudowane w kadłub samolotu i jeśli w chwili upadku zostało mocno zniszczone, trzeba długiej i mozolnej pracy techników, by odczytać elektroniczne dane.

– Istnieje prawdopodobieństwo, że rosyjskie służby zainteresowały się tymi telefonami – uważa doktor Krzysztof Liedel z Akademii Obrony Narodowej. Dodaje jednak, że w przypadku zwykłych telefonów komórkowych nie ma dużego niebezpieczeństwa, by obce służby dotarły dzięki nim do tajnych danych, bowiem są to aparaty niekodowane, przez które żadne ważne osoby w państwie nie mogą przekazywać niejawnych informacji. A przynajmniej nie powinny...

– Odtworzyć można numery i treści sms-ów, ale wszystkie służby, wysocy rangą wojskowi i ministrowie wiedzą, że przez zwykłe komórki nie można przekazywać żadnych kluczowych informacji – potwierdza generał Gromosław Czempiński (65 l.) były szef Urzędu Ochrony Państwa.

To nie rozwiewa jednak wątpliwości związanych z zaginięciem telefonów satelitarnych, nawet jeśli były to aparaty kodowane. – Całe oprzyrządowanie było w środku w samolocie. Któryś z tych aparatów powinien się znaleźć. Takie rzeczy nie znikają – mówił w tvn24.pl pułkownik Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który latał rządowymi tupolewami. A jednak telefony zniknęły. I nikt na razie nie zna odpowiedzi na pytanie, co się z nimi stało.

Magdalena Rubaj, Fakt.pl

Były wiceminister obrony narodowej, Antoni Macierewicz: Odzyskanie telefonu stacjonarnego powinno być priorytetem. To jest wymóg bezpieczeństwa narodowego, gdyż jest to sprzęt objęty tajemnicą państwową - podkreśla poseł. Premier Donald Tusk podczas wystąpienia w Sejmie zapewniał jednak, iż tuż po katastrofie wszystko z prezydenckiego samolotu zostało zabezpieczone oraz że w ręce rosyjskie nie trafiły żadne tajemnice państwowe. - To jest po prostu nieprawda.

Telefon satelitarny jest sprzętem objętym tajemnicą państwową i posiada kody, które mogą służyć do ujawnienia polskich tajemnic państwowych i nie powinny wpaść w ręce jakichkolwiek obcych służb specjalnych. A fakt niewiedzy o tym, że ten telefon wpadł w ręce rosyjskie, a którą to niewiedzę ujawnili polscy urzędnicy, świadczy o nieodpowiedzialności i dramatycznym prowadzeniu śledztwa. Dramatycznym także dla bezpieczeństwa państwa - dodaje poseł Macierewicz.

naszdziennik.pl