Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
27 maja 2010
Major Protasiuk: Nie siadamy
Ostatnia faza lotu prezydenckiego samolotu
Grupa kilkudziesięciu pilotów cywilnych i wojskowych dokonała samodzielnej analizy ostatniej fazy lotu prezydenckiego Tu-154. W ich opinii, załoga nie próbowała lądować na lotnisku w Smoleńsku, a do tragedii doszło z powodu awarii steru wysokości. Takiego zdania jest reprezentujący lotników dr Tadeusz Augustynowicz, oficer Wojsk Lotniczych, koordynator lotnisk wojskowych, wieloletni pracownik LOT.

Fragment szczegółowej analizy. W pierwszej fazie lotu z uszkodzonym sterem piloci jeszcze nie zdają sobie sprawy z zagrożenia. - Schodzą nieco za szybko, pod zbyt dużym kątem. Kapitan Arkadiusz Protasiuk nie może wiedzieć, dlaczego tak się dzieje, ale woli dmuchać na zimne. Już na 3 km przed progiem pasa decyduje się zrezygnować z lądowania. Kapitan przekręca gałki sterowania autopilotem, ustawiając maksymalną prędkość i wysokość. Autopilot sterujący ciągiem silników ustawia je na moc startową, a więc maksymalną - uważają piloci.

Warto zaznaczyć, że ostatnie doniesienia mediów potwierdzają, że na wysokości 80 m miała paść komenda: "odchodzimy", jednak samolot nadal się zniżał. Tu pojawiają się oskarżenia wobec pilotów, że stało się to poniżej tzw. wysokości decyzji. Tymczasem według dokumentacji lotniska Siewiernyj ta wysokość to 70 metrów. Komenda padła więc w dobrym czasie. "Nasz Dziennik" dotarł do osób dysponujących dowodami potwierdzającymi, że decyzja kapitana o rezygnacji z lądowania zapadła około pół minuty przed katastrofą - wówczas mjr Protasiuk miał wyraźnie zakomunikować: "Nie. Nie siadamy".

- Kapitan Protasiuk poleca nawigatorowi ustawić autopilota tak, aby następny "way-point" (punkt na trasie) znajdował się po przeciwległej stronie pasa - oceniają piloci. Jednak niesterowna maszyna nie pozwoliła na realizację zamierzeń załogi. Samolot się nie wzniósł. W tej chwili ziemia była jeszcze niewidoczna, a samolot gwałtownie przyspieszał. Świadkowie obecni w okolicach lotniska mówili o dziwnym dźwięku silnika - pracującego na maksymalnych obrotach. Dużą prędkość samolotu potwierdzają też relacje smoleńskich kontrolerów, którzy usprawiedliwiali swoją późną reakcję na wydarzenia właśnie szybkim biegiem wydarzeń.

Nasz Dziennik - Nie siadamy

I jeszcze jeden artykuł z Naszego Dziennika. Oto końcowy fragment. - Tymczasem samolot powoli opada, przez 8-9 sekund. Czarna skrzynka nagrywa pytania pilota o wysokość i pozycję. Piloci dostrzegają ziemię.
- Kapitan Protasiuk próbuje przejąć ręczną kontrolę nad maszyną. Przed nimi wzgórze. Są lekko przechyleni na lewo. Uderzają lewym skrzydłem w samotne drzewo. Końcówka skrzydła odpada i wbija się w ziemię, jest widoczna na nagraniach.
- Uderzając w zbocze, gwałtownie przechylony samolot obraca się na grzbiet. Lecąc na maksymalnym ciągu silnika, maszyna uderza z dużą prędkością w ziemię słabszym elementem konstrukcji. Stąd większe od normalnych zniszczenia samolotu.
- Nawet w ostatniej chwili życia mjr Arkadiusz Protasiuk próbował ratować maszynę i życie swoich pasażerów. Świadczy o tym fakt przekręcenia na prawo płaszczyzny steru kierunku, co widoczne jest również na zdjęciach. Próbował sterować samolotem, ale kluczowy ster wysokości dawno już nie działał.

Nasz Dzienni - Co działo sie nad lotniskiem Smoleńsk Siewiernyj w ostatniej fazie lotu prezydenckiego Tu-154M?