Ujawniono stenogramy zapisów rejestratorów lotu Tu-154. Rozmowy załogi - jeśli są prawdziwe - nie wyjaśniają w żaden sposób przyczyn tragedii. Na 80 metrach drugi pilot powiedział: "Odchodzimy", po czym maszyna - zamiast wznosić się - zaczęła z ogromną prędkością opadać.Zapis rozpoczyna się o 8:02 czasu polskiego, kończy o 8:41. O godz. 8:11 drugi pilot mówi: "Nie no ziemię widać... Coś tam widać... Może nie będzie tragedii"...
Piloci kilka razy mówią, że w razie niekorzystnych warunkach odejdą na drugie lotnisko. O godz. 8:32 kpt. Arkadiusz Protasiuk oznajmia: "Podchodzimy do lądowania. W przypadku nieudanego podejścia, odchodzimy w automacie" [czyli na automatycznym pilocie - przyp. Niezależna.pl].
Najbardziej zagadkowy moment występuje przy pierwszym (i ostatnim) podejściu do lądowania. Wysokość decyzyjna, na której piloci powinni przerwać podejście, to 70 metrów. Następuje odliczanie: "100 metrów", "90". Gdy pada "80", drugi pilot mówi: "Odchodzimy", po czym... samolot dalej się zniża (na autopilocie, na którym - przypomnijmy - samolot miał odejść), a załoga ani słowem nie komentuje tego niezrozumiałego zachowania. Szybkość obniżania się Tu-154 jest na tym etapie ogromna: ok. 14 metrów na sekundę (samolot, lądując, powinien zniżać się dwa razy wolniej). Gdy maszyna jest na wysokości 20 metrów, kontroler z wieży krzyczy: "Odejście na drugi krąg", w tym momencie Tupolew zahacza o drzewa, a piloci (drugi pilot? nawigator?) krzyczą "K...!!". Zapis się urywa.
Z ujawnionego zapisu dowiadujemy się, że załoga otrzymała od Rosjan zgodę na lądowanie. Wiele słów i zdań zostało oznaczonych jako "nieczytelne", w stenogramie bardzo mało jest np. rozmów między pilotami a wieżą lotów. Stenogramy budzą mnóstwo pytań i wątpliwości. Nie wiemy m.in. dlaczego załoga zignorowała własną komendę ("odchodzimy!"), dlaczego kpt. Protasiuk po wypowiedzeniu słowa "Włączone" (w odniesieniu do reflektorów) zamilkł i po zejściu poniżej 150 metrów nie odezwał się już do samego końca ani słowem?, i dlaczego samolot obniżał się z tak dużą szybkością.
Zapisy rejestratorów lotu są do pobrania TUTAJ.
niezalezna.pl - Więcej pytań...
TAWS wył, a kontroler odliczał wysokość.Za wyjątkowo niechlujny uznać można upubliczniony wczoraj stenogram zapisów rozmów w kabinie pilotów Tu-154M na rejestratorze dźwięku MARS-BM przekazany stronie polskiej przez rosyjski MAK. Zaburzona jest chronologia wydarzeń, a większość komunikatów pozostaje nierozszyfrowana. Nie wiadomo też, dlaczego nawigator czyta odległość od pasa 400 metrów, choć maszyna jest o 200 niżej (...)
O 10.16 rejestrator nagrał wypowiedź drugiego pilota ppłk. Roberta Grzywny: "ale 10-ta i mgła?".
- Nie jest właściwe, aby członkowie Rady Bezpieczeństwa Narodowego jako pierwsi zapoznawali się ze stenogramami - ocenił mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik rodzin ofiar katastrofy z 10 kwietnia. - Te stenogramy i nagrania powinny znaleźć się w rękach prokuratury. To jest organ władny do tego, aby zapoznał się z nimi jako pierwszy, a także skonsultował z rodzinami ewentualne ujawnienie - dodał prawnik.
Nasz Dziennik - TAWS wył...
Kopie stenogramów zrobione były za późno.
Nie mamy gwarancji, że przywiezione do Polski materiały z czarnych skrzynek prezydenckiego Tu-154M są kompletnymi kopiami oryginalnych rejestratorów pokładowych - uważają specjaliści badający wypadki lotnicze. Wprawdzie ich kopiowanie nastąpiło komisyjnie, ale prawie dwa miesiące po katastrofie. Dane byłyby bardziej wiarygodne, gdyby zostały pozyskane z rejestratora tuż po katastrofie. Jak zauważyli, w obecnej sytuacji istnieje też obawa, że zawartość rejestratorów przekazana opinii publicznej może być niepełna, a to może owocować ukształtowaniem nieprawdziwego obrazu przebiegu katastrofy Tu-154M. - Samo odczytanie skrzynek niewiele znaczy, bo wszystkie dane muszą być naniesione na oś czasu i umiejscowione, czyli przypisane konkretnej pozycji samolotu: jego wysokości i odległości od pasa startowego - ocenił gen. bryg. Jan Baraniecki, były zastępca dowódcy Wojsk Lotniczych Ochrony Powietrznej.
...gdyby polscy śledczy oprócz kopii dysponowali także oryginalnym urządzeniem, to istniałaby możliwość weryfikacji, czy materiał nagrany w rejestratorach nie był zmieniany.
Nasz Dziennik - Kopie stenogramów...
Rozmowa z ekspertem, płk Piotrem Łukaszewiczem: - Zapis wskazuje, że piloci odliczali aż do wysokości 20 metrów i nie poderwali maszyny w górę. Pomimo sygnałów TAWS. I wiedzy, że rosyjski samolot nie wylądował przed nimi, po dwóch nieudanych próbach. - To, dlaczego nie zdecydowali się poderwać w górę, pozostaje największą zagadką. Przy tej widoczności! Proszę także zwrócić uwagę na szybkość zejścia do lądowania. Z 200 do 100 metrów zeszli w 9 sekund. Co najmniej dwukrotnie za szybko. Kolejne 50 metrów w 4 sekundy. To bardzo dziwne. To było zdecydowane przekroczenie warunków granicznych. - Do bezwzględnego przerwania zniżania lotu wezwali też Rosjanie z wieży komunikatem "horyzont 101"... - Tak, ale zrobili to zdecydowanie za późno, na wysokości 50 metrów. To błąd wieży, bo powinni już przy 100 metrach. Do wyjaśnienia sytuacji potrzebujemy kompilacji trzech zapisów: rozmów w kabinie - które właśnie poznaliśmy, parametrów lotu i korespondencji na wieży kontrolnej rosyjskiego lotniska. No i wyczyszczenia nieczytelnych zapisów.
Super Express - Do wyjasnienia sprawy musimy poznać...
Tatiana Anodina na okładce Gazety Polskiej, nr 22 |
Eksperci zwracają uwagę, że kopie nagrań nie mają znaczenia procesowego. Skandalem jest natomiast fakt, że to Rosja jest dysponentem oryginalnych czarnych skrzynek z samolotu głowy państwa, należącego w dodatku do NATO.
Czytaj artykuł w Naszym Dzienniku - Czarne skrzynki należą do Polski
|