Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
8 czerwca 2010
Prosili o nawigatora z Rosji
Mimo próśb lotników Tu-154 leciał bez rosyjskiego specjalisty od naprowadzania.
O wyznaczenie nawigatora naprowadzania (w lotniczym slangu – lidera) na lot 7 kwietnia z premierem Donaldem Tuskiem i 10 kwietnia z prezydentem Lechem Kaczyńskim pułk odpowiedzialny za wożenie VIP występował już 18 marca. Prosił więc o to trzy tygodnie przed katastrofą. Nasze informacje potwierdził ppłk Robert Kupracz, rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych. W tym samym piśmie (clarisie) lotnicy prosili o dane dotyczące lotniska w Smoleńsku. Dokumenty posłano m.in. do ambasady RP w Moskwie oraz do polskiego MSZ.

Kto zawinił?

Rosyjski nawigator nie poleciał ani z premierem, ani feralnego 10 kwietnia, gdy prezydencki tupolew roztrzaskał się pod Smoleńskiem. Dlaczego na pokładzie nie było rosyjskiego specjalisty? – Strona rosyjska nie potwierdziła gotowości do zabezpieczenia lotów przez lidera – napisał Kupracz w odpowiedzi na nasze pytania.

Czy Rosjanie odmówili? Czy też to polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zbyt późno przesłało prośbę? Czy w ogóle ją przesłało? Pytaliśmy o tę sprawę rzecznika resortu Piotra Paszkowskiego 1 czerwca. Do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Protasiuk dwa razy

W tej sytuacji 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego zdecydował, że tak skompletuje załogę, by znalazł się w niej lotnik mówiący po rosyjsku. Dlatego Arkadiusz Protasiuk poleciał do Smoleńska dwa razy. Najpierw – 7 kwietnia z premierem jako drugi pilot, a 10 kwietnia z prezydentem jako kapitan samolotu. W obu przypadkach to on rozmawiał z wieżą po rosyjsku. W czasie feralnego lotu było to brzemienne w skutki: Protasiuk pilotował maszynę w ekstremalnie trudnych warunkach i dodatkowo miał na głowie komunikację z wieżą.

– Czytałem stenogramy. Komunikacja wyglądała niedoskonale – mówi „Rz” były pilot 36. pułku. – Kapitan na przykład odpowiadał „dziękuję”, podczas gdy powinien powtórzyć komunikat wieży i potwierdzić, że go rozumie. Dowódca nie podawał również wysokości kontrolerowi. W samej końcówce lotu zamilkł, prawdopodobnie skupiony na tym, by wyprowadzić samolot i ratować ludzi.

Liderzy – dawna reguła

Na brak rosyjskiego specjalisty na pokładzie Tu-154 zwrócił też uwagę ekspert od bezpieczeństwa lotów Walerij Szełkownikow. W rozmowie z rosyjskim „Newsweekiem” powiedział nawet, że złamany został kodeks powietrzny Federacji Rosyjskiej. – Jeśli zagraniczny samolot ląduje na rosyjskim lotnisku wojskowym, to zgodnie z kodeksem na jego pokładzie powinien być rosyjski nawigator naprowadzania – stwierdził Szełkownikow.

Byli lotnicy 36. pułku opowiadają „Rz”, że dawniej latanie na Wschód z rosyjskim liderem było niemal regułą. – Szczególnie gdy podróżowało się na lotniska położone w głębi kraju. Lider osobiście w tajemnicy przed nami wprowadzał dane nawigacyjne i rozmawiał z kontrolą lotów – opowiada doświadczony pilot tupolewa.

rp.pl - Prosili o nawigatora