Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
9 czerwca 2010
Rosjanie brali, co popadło
szabrowanie na miejscu katastrofy

To był potworny widok: dymiące szczątki samolotu, porozrzucane ciała ofiar i należące do nich rzeczy. Mimo to miejsce smoleńskiej tragedii od pierwszej minuty po upadku samolotu przyciągało ciekawskich i ludzkie hieny, które chciały się wzbogacić na nieszczęściu.– Do wraku podchodzili przypadkowi ludzie i brali, co popadnie – opowiada Faktowi montażysta TVP Sławomir Wiśniewski (48 l.), który znalazł się przy rozbitym samolocie parę minut od wypadku.

Słyszałem, jak ktoś się chwalił, że ma licznik. Inny mówił o zegarku. Potem rzeczy zabrane z miejsca tragedii można było kupić – Sławomir Wiśniewski potwierdza najgorsze przypuszczenia, że oprócz kart kredytowych ofiarom katastrofy skradziono inne cenne rzeczy.

– Żołnierze, którzy zjawili się na miejscu, koncentrowali się na odciąganiu polskich dziennikarzy, a nie na pilnowaniu terenu. Tak mógł wejść każdy, więc takich prymitywnych złodziei mogło być dużo więcej – opowiada.

Wiśniewski rzucił się biegiem na miejsce wypadku, gdy tylko usłyszał huk samolotu wbijającego się w ziemię. Pobiegli tam też miejscowi. Ale tylko jego zatrzymali rosyjscy mundurowi, bo miał kamerę. Rosjanie nie chcieli, by ktoś filmował, co się dzieje na miejscu wypadku.

Inni jednak, niezatrzymywani penetrowali przeoraną wrakiem samolotu ziemię i brodzili w błocie wokół szczątków. – Nie widziałem, co robili. Skupiłem się na ochronie kamery i taśmy z nagraniem – mówi Faktowi Wiśniewski. – Ale następnego dnia ci miejscowi chwalili się, co znaleźli przy tupolewie. Dlaczego w ogóle obcym pozwalano tam dojść? – dziwi się Polak.

Czterem rosyjskim żołnierzom, którzy skradli karty bankowe Andrzeja Przewoźnika († 47 l.) i wypłacili z jego konta 6 tys. zł, już zatrzymano. Czy za szaber na miejscu tragedii odpowiedzą też inni? Terenu katastrofy nie pilnował nikt przez parę tygodni, a po polskiej interwencji wysłano tam dwóch milicjantów.

Jarosław Sulikowski - fakt.pl

Za ukradzione pieniądze złodzieje chlali w barach. Żołnierze zamiast pilnować miejsca tragedii pod Smoleńskiem, okradali ofiary katastrofy. W sumie z konta Andrzeja Przewoźnika wyjęli 6 tys. złotych. Całą sumę wydali na alkohol. - Przez kilka dni wydawali je w miejscowych barach na alkohol i jedzenie. Niczego więcej nie kupowali - podała rosyjska agencja ITAR-TASS.

Cały artykuł w fakt.pl

Najbliżsi szefa BBN, tragicznie zmarłego w katastrofie pod Smoleńskiem, są pełni najgorszych przypuszczeń: że jego zegarek i portfel padły łupem rosyjskich szabrowników. Paszport i klucze do domu. Tylko tyle z osobistych rzeczy Aleksandra Szczygły (+47 l.) przekazano jego rodzinie. Sprawą zaginięcia portfela i zegarka zajęła się już prokuratura.

fakt.pl - Ukradli portfel i zegarek?