Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
1 lipca 2010
Bezapelacyjny triumf Kaczyńskiego
...w debacie z Komorowskim

W środowej debacie Jarosław Kaczyński zmasakrował Bronisława Komorowskiego. Nie nic nie znaczącymi gestami, nie pięciorgiem dzieci, a siłą argumentów, klarownością precyzyjnie wypowiadanych poglądów, znajomością realiów politycznych i gospodarczych, wreszcie najzwyczajniej, intelektem. Werwą i sposobem narracji. To był zupełnie inny Jarosław, niż kilka dni temu, w ubiegłą niedzielę. Był sobą w pełnym wymiarze.

Jeżeli ktoś inaczej ocenia przebieg i rezultaty debaty, ten jest skrajnie niesprawiedliwy. Ludzie tacy nie potrafią zdobyć się na odrobinę obiektywizmu i nadal usiłują zakłamywać rzeczywistość. Wbrew temu co oglądała cała Polska, próbują wmawiać ludziom, że to Komorowski zwyciężył, albo że pojedynek zakończył się remisem.

Relatywizacja faktów i wydarzeń ma zawsze charakter subiektywny. Ale są także fakty bezsporne, które relatywizacji się nie poddają. Do takich należy bez wątpienia triumf Kaczyńskiego oraz mizeria Komorowskiego. Trzeba z tym pogodzić się, panie i panowie propagandyści PO.

W niedzielę ostateczna batalia. Nie może zabraknąć żadnego głosu popierającego wizję niezbędnych zmian w Polsce, proponowaną przez Jarosława Kaczyńskiego. Wizję opartą na prawdzie, całkowicie odrzucającą dotychczasowe kłamstwa.

Blog na Niepoprawnych

No wreszcie oglądałem wielkiego polityka w akcji. Wreszcie doczekałem się widoku Komorowskiego w roli domku z kart. Wreszcie były działania zaczepne - wręczanie książki z danymi, okulary w ręku. Wreszcie był uśmiech zakończony miażdżącą ripostą. Wreszcie były konkrety - watahy, zdalne sterowanie Tuska Komorowskim itd. Wreszcie znaleziono sposób na zagrywkę "ojciec Wirgiliusz" - ... może jest pan sprawiedliwy w swojej rodzinie, ale dla polaków już nie (chyba tak to szło) - piękne!!! No słowem wydarzyło się to o czym marzyłem - wąsate zombie dostało konkretny łomot.

Pościk krótki ale to gwoli wyrażenia radości po wczorajszej debacie.

Jeszcze raz zatem - bezapelacyjne zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego.

Komorowski znokautowany.

Brawo!!!

I jeszcze jeden blog

Kaczyński dobrze wykorzystał drugą szansę W środę wieczorem było dokładnie odwrotnie niż w niedzielę. Jeśli niedzielną debatę oceniano jako remis ze wskazaniem na Bronisława Komorowskiego, to wczorajszą trzeba nazwać remisem z wyraźnym wskazaniem na Jarosława Kaczyńskiego

Wszystko było a rebours. W niedzielę Komorowski mówił konkretnie, a Kaczyński ogólnikami. W środę kandydaci zamienili się rolami – reprezentant PO uciekał w ogólniki, kandydat PiS zasypywał konkretami. W niedzielę Kaczyński popadał w niezrozumiałe dla wyborców dygresje, w środę ten błąd popełnił Komorowski. Rozliczenia z błędami rządów PiS były głównym tematem niedzielnej debaty, więc wtedy Kaczyński musiał się tłumaczyć. Wczoraj udało mu się “przerzucić wojnę” na teren Komorowskiego, zatem marszałek tłumaczył się z działań gabinetu Donalda Tuska.

Zmienił się też język. Komorowski próbował mówić łagodniej i to chyba był błąd. Zbyt często używał frazy “miło mi słyszeć, że zmienił pan poglądy…”. W istocie nie tyle wytykał tym sposobem fałsz Kaczyńskiemu, co mimowolnie wyrażał akceptację dla tego, co nazywamy zmianą wizerunku prezesa PiS. Dużo lepiej zaś przygotowany Kaczyński dość skutecznie punktował niekonsekwentne zachowania marszałka z przeszłości. Nie wiadomo również, jak wyborcy odbiorą przytyk Bronisława Komorowskiego do zmarłego prezydenta – czy nie podzielą opinii Jarosława Kaczyńskiego, który uznał te słowa za szarganie pamięci jego brata.

Sztab kandydata Platformy nie ma powodów do zadowolenia. Jednak ostatnia debata kampanii nie była przełomem. Znów okazało się, że obie główne siły polityczne są mistrzami w utrzymywaniu wokół siebie przekonanych. Zwolennicy Komorowskiego nadal są w niego zapatrzeni, podobnie jest w przypadku Kaczyńskiego. Ale widać było nieudolność w zdobywaniu nieprzekonanych. Wątpliwe, aby prezesowi PiS, jako faworytowi tego starcia, udało się przeciągnąć na swoją stronę znaczącą liczbę dotychczasowych zwolenników marszałka Sejmu.

I nie wydaje się też, aby obaj kandydaci przyciągnęli do siebie tych obywateli, którzy nie głosowali 20 czerwca. A wśród nich powinni upatrywać dla siebie szansy na zwycięstwo. Tam mogli znaleźć miliony nowych głosów. Jeśli debaty miały temu służyć, to raczej się to nie udało.

Blog Piotra Gursztyna na RP