Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
13 sierpnia 2010
Filmowy kalejdoskop z Wrocławia
Zofia Górka

W tym roku Festiwal Era Nowe Horyzonty obchodził swój jubileusz. W ciągu dziesięciu lat niewielka impreza filmowa w Sanoku zdążyła znacznie się rozrosnąć, przenieść do Wrocławia (a wcześniej do Cieszyna), zyskać miano wydarzenia międzynarodowego, na które ściągają tłumy miłośników kina z całego świata i wychować sobie wierną publiczność, w której kalendarzach druga połowa lipca co roku zarezerwowana jest dla przygotowywanego przez Romana Gutka i jego współpracowników święta kina. W swojej relacji - podobnie jak w zeszłym roku - skupię się na zaprezentowaniu dziesięciu filmów tegorocznej edycji Ery, które stanowią dla mnie najważniejsze nowohoryzontowe odkrycia i które uważam za szczególnie godne polecenia.

1. Amer (reż. Helene Cattet i Bruno Forzani)

Brawurowy debiut fabularny reżyserskiej pary, przedstawiający historię (nad)wrażliwej dziewczynki przy użyciu estetyki gialli, czyli popularnych w latach 70-tych i 80-tych włoskich thrillerów, które charakteryzowały specyficzne elementy, takie jak wpadający w ucho motyw muzyczny, obsesyjne najazdy kamery na różnorakie szczegóły, fantazyjne operowanie kolorami, wreszcie wszędobylskie dłonie mordercy (często dzierżące brzytwę) w charakterystycznych czarnych rękawiczkach. Oszałamiający od strony wizualnej, szaleńczo pulsujący barwami i obrazami-fetyszami, bardzo fragmentarycznie ukazujący rzeczywistość (spojrzenie widza często nakłada się na spojrzenie głównej bohaterki) i oryginalnie opowiedziany (jednocześnie obficie cytując klasykę gialli) „Amer” niejednego miłośnika filmowych eksperymentów wprawi w euforię.

2. Instytut Benjamenta (reż. Timothy i Stephen Quay)

Jeden z dwóch pełnometrażowych filmów specjalizujących się w krótkometrażówkach braci Quay, których pełną retrospektywę można było obejrzeć w tym roku we Wrocławiu. Timothy i Stephen Quay, znani przede wszystkim jako autorzy niezwykłych animacji lalkowych i wielcy entuzjaści kultury i literatury europejskiej, w „Instytucie Benjamenta” (będącym ekranizacją powieści Roberta Walsera) przedstawiają rozgrywający się w tytułowej szkole dla służących trójkąt miłosny przy użyciu charakterystycznych dla siebie środków: mglistych, czarno-białych zdjęć, zagadkowych kadrów, atmosfery niczym ze snu i pięknej, idealnie zsynchronizowanej z obrazem i ruchem postaci muzyki.

3. Kuszenie św. Tõnu (reż. Veiko Õunpuu)

Luźno inspirowana „Boską komedią” szaleńcza jazda bez trzymanki, pełna czarnego humoru (scena na upiornym policyjnym komisariacie!), oryginalnych postaci, hulających diabłów i filmowych cytatów z Bergmana, Tarkowskiego, Pasoliniego, Lyncha, a także… „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną”. Tytułowy Tõnu, dobrotliwy estoński manager, po śmierci ojca zaczyna kalkulować swoje szanse na zbawienie… Ogromny plus za świeżość, kapitalny czarny humor i ciekawie zarysowany kontrast pomiędzy biedą a luksusem. Wielki przegrany Międzynarodowego Konkursu Nowe Horyzonty.

4. Le quattro volte (reż. Michelangelo Frammartino)

Tegoroczny zwycięzca publiczności w Międzynarodowym Konkursie Nowe Horyzonty to momentami przywodzący na myśl zeszłoroczne „Sweetgrass” dokument, którego głównym bohaterem jest mała kalabryjska wioska i jej mieszkańcy (wśród nich m.in. stary pasterz leczący się wymieszanym z wodą… kurzem i jego stadko kóz). Film prezentuje ich codzienne rytuały i obowiązki. Wyciszający, kontemplacyjny i skłaniający do refleksji.

5. O bogach i ludziach (reż. Xavier Beauvois)

Oparta na faktach historia przebywających w Algierii francuskich mnichów, od lat żyjących w przyjaźni z lokalną ludnością, których po nasilających się zamieszkach islamskich ekstremistów miejscowe władze nakłaniają do opuszczenia dotychczasowego klasztoru. Subtelny, poruszający (niezapomniana scena z muzyką Czajkowskiego), a przede wszystkim wiarygodny obraz rodzenia się odwagi. Tegoroczny zdobywca Grand Prix w Cannes.

6. Och, księżyc (reż. Reha Erdem)

Prezentowany w ramach przeglądu nowego kina tureckiego „Och, księżyc” to nasycona surrealizmem i subtelnym czarnym humorem historia wychowywanej przez dwie ciotki dziewczynki o imieniu Yekta. Mieszka ona w ponurym, przypominającym stare zamczysko domu i obsesyjnie próbuje odnaleźć zaginioną przed laty matkę. Specyficzna forma: czarno-białe, lekko ziarniste zdjęcia i fantastyczna ścieżka dźwiękowa (długie okresy ciszy przerywane gwałtowną, porywającą muzyką Vivaldiego) w połączeniu z odrealnioną, nieco baśniową treścią stanowi jeden z najbardziej oryginalnych obrazów tureckich ostatnich lat.

7. Pomiędzy dwoma światami (reż. Vimukti Jayasundara)

Tajemniczy i wizjonerski obraz wyniszczonej wojną domową Sri Lanki, w którym historia miesza się z mitem, a przeszłość z teraźniejszością. Główny bohater pojawia się dosłownie znikąd – w otwierającej film scenie widzimy jak prosto z nieba spada do morza. Fale wynoszą go na brzeg i tak rozpoczyna się jego długa wędrówka po opustoszałych miastach, dziewiczych lasach i zamieszkanych wyłącznie przez kobiety wioskach. Kreacyjne zdjęcia, niezwykła atmosfera i oryginalne połączenie realizmu z fantazją.

8. Powrót Kapitana Niezwyciężonego (reż. Philippe Mora)

Spośród wszystkich filmów australijskiego reżysera Philippe’a Mory prezentowanych w cyklu Nocne Szaleństwo to właśnie „Powrót Kapitana Niezwyciężonego” najbardziej podbił serca publiczności. Zwariowana i autentycznie zabawna parodia hollywoodzkich filmów o superbohaterach z musicalowymi wstawkami przedstawia zmagania tytułowego Kapitana Niezwyciężonego, dawnego bohatera wojennego, niesłusznie oskarżonego przez Komisję McCarthy’ego o współpracę z Sowietami („Nosi czerwoną pelerynę!”), który po latach niełaski zostaje wezwany przez prezydenta do walki z demonicznym Mr Midnight (w tej roli znakomity Christopher Lee). Film pełen jest scen-perełek, takich jak pierwszy numer muzyczny (w którym prezydent Stanów Zjednoczonych miota niecenzuralne słowa), Christopher Lee bardzo sugestywnie zachęcający do skosztowania czegoś mocniejszego czy walka tytułowego bohatera ze stadem rozwścieczonych… odkurzaczy.

9. Salto w trumnie (reż. Derviş Zaim)

Niskobudżetowy debiut, który zapoczątkował ożywienie w tureckiej kinematografii. Główny bohater to bezdomny o gołębim sercu, który krąży po nieprzyjaznym, zimny Stambule i - nie będąc w stanie znaleźć innego miejsca do spania i ogrzania się – co noc włamuje się do różnego rodzaju pojazdów drogowych (samochodów, autobusów, a nawet… wozów strażackich). Obraca się on w środowisku podobnych mu ludzi: drobnych złodziejaszków, bezdomnych, narkomanów. Film nieustannie balansuje na granicy melancholii i humoru, zdając się mówić, że śmiech stanowi jedyną pociechę w sytuacji bez wyjścia. W pamięć zapada zwłaszcza łobuzerski, narwany nastrój zdający się unosić nad całym filmem i zaskakująca, trafna puenta, w której bardzo ważną rolę odegra stado… pawi.

10. Shit year (reż. Cam Archer)

Zaskakująco dojrzały obraz z rewelacyjną Ellen Barkin w roli głównej. Jej bohaterka to gwiazda filmowa po pięćdziesiątce, która po niezbyt udanym roku (vide tytuł) postanawia przenieść się na prowincję i przejść na przedwczesną emeryturę. Jednak przeprowadzka uświadamia jej, jak bardzo puste i zaniedbane jest jej prawdziwe życie, przez tyle lat spychane na bok przez życie postaci, w jakie kobieta się wcielała. Tak prezentuje się zarys fabuły, której reżyser Cam Archer nadał bardzo oryginalną formę. Konstrukcja filmu przypomina kolaż, w którym wspomnienia głównej bohaterki przeplatają się z jej myślami, fantazjami i scenami rozgrywającymi się w teraźniejszości. Prezentowany w ramach Międzynarodowego Konkursu Nowe Horyzonty, „Shit year” spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem publiczności.

Zofia Górka