Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
16 października 2010
Latawce, dmuchawce. Szkice na raty pisane
Jan „Skarga” Dydusiak
Szkic pierwszy. Zza grzbietów górskich wyłania się majestatyczny kondor. W locie swym czujny wnika w rozproszone opary mgieł. Słyszę świst wiatru, czuję na policzkach jego niewidzialny powiew. W dole, ścieżki łez, łączą się w rwący, górski potok. Ogarnia błogi spokój. Na łąkach żółtych kwiatów, trawy chylą swe źdźbła. Rajski ogród. I z trudem, na siłę przecieram powieki. Otwieram oczy. Krzyk mew. Peruwiańczycy tańczą taniec szalonego coyota. Zasłuchany, zapatrzony tłum. A jestem na promenadzie, przy międzyzdrojskim molo. Świat i jego sztuka nie znają granic. Ponowne przypomnienie, że żyjemy w jednej, globalnej wiosce.[/b]

Wcześniej, nie przez przypadek, zaintrygowany, poddaję kontemplacji zjawisko kobietą zwane. Na jednym z lotnisk obserwuję scenkę rodzajową. Grupkę zadyszanych „łowców”. Panów po 50-tce, pędzących z wywieszonymi jęzorami za długonogą dziewoją. Blondwłosą Dianą. Potęga płci. Jej przemożny wpływ dostrzec mogę także w samolocie x-air. Stewardesami są mocno podstarzałe już dziewczęta. Panie, które wywalczyły sobie prawo odejścia z pola bitwy z chwilą przejścia na wiek emerytalny. Dłuto czasu wyryło na ich posturach widoczne gołym okiem - piętno. Ale któż by przeciwstawił się kobiecej mafii? Więc ledwo powłóczące nogami staruszki, słaniając się wdzięcznie, ganiają po samolocie, a że giry już nie te... Zaraz sufrażystki spod znaku „kobieta wszystko może”, bo przecież mieliśmy kobiety traktorzystki, kobiety markietanki, a nawet kobiety matki... - okrzyczą mnie ksenofobem. Lub gorzej; męskim szowinistą. A przecież, wierutna to bzdura. Ileż to razy drogi mego życia, były dyktowane, kreślone wpływem kontaktu mego wrażliwego serca z tą piękniejszą stroną natury. Tą, która zachwyca, która powoduje zawrót głowy, a przy okazji [tak bywa] i pustkę w kieszeni.

Toteż zdesperowany, opuszczony przez żonę [sanatorium] jak i przez zdrowy rozsądek, usiłuję dokonać zmian na miarę epoki. Popełnić swojskie harakiri. Proszę – wydaję dyspozycje dziewczynie w świecącym lustrami fryzjerskim salonie; wygolić te nędzne resztki niegdysiejszej, męskiej dumy. Do kosza z nimi! Dziewczę zabawiając mnie rozmową, argumentuje: wyglądałby pan śmiesznie. Poddaję się. „Kobieta wszystko może, kobieta władzę ma, dla niej: Chłop to jedno ze stworzeń, plemię ze sianem w łbach”.

Szkic drugi. W drzwiach postać żony znakomitego skądinąd profesora. Speca od robaczka 123yxz. Gościa z olejem, a nie z sianem. Wpadłam przelotem z Meksyku – Krysia boleje, że nie było jej po drodze, bo „musi” znów dołączyć do małżonka w USA. Jest to jej 22 podróż od początku ub.roku. Przed tępym zjadaczem razowego chleba, któremu znane są finansowe perturbacje polskiej nauki, bez żenady odkrywa mechanizmy sukcesu. To żaden problem - wyjaśnia. Romek zaprasza na konsultację wykładowcę z Costa Ricy, Japonii czy też Australii. Ściąga go na koszt uczelni, po czym w zamian rewizytuje owe kraje. Oczywiście razem za mną - dodaje. No - wtrącam tu trochę głupawo; przecież takie konsultacje można od wielu lat, robić za pomocą internetowych połączeń. Krysia śmieje się nieco cynicznie: panowie profesorowie nadal cenią sobie kontakty bezpośrednie. Myślisz, że pan [tu pada nazwisko] jest tak znakomitym ekonomistą? Umiał się sprzedać. A że przy okazji sprzedał kawałek polskiej schedy? Teraz lata po świecie i zbiera tytuły honoris causa. Ma ich dwa razy więcej – dodaje z pewną zawiścią - niż Romek. Nóż otwiera się w kieszeni.

Szkic trzeci. Następnego dnia noża nie miałem i chwała Bogu. Chcę udać się do wód, jak mawiano w czasach mej babci. Do Krynicy. Tymczasem perła uzdrowisk jak i okoliczne kurorty w 2 miesiące po powodzi nadal odcięte od świata. Pociągi odwołane. Zastępcza komunikacja? A co to takiego? Niech żyje XXI wiek w prowincji zwanej Polska! W zespole organów tworzących tzw. Unię Europejską. Zastanawiam się, jaką funkcję nam w tym tworze wyznaczono? Jesteśmy woreczkiem żółciowym, śledzioną? A może ślepym wyrostkiem czy też organem, przez który wydalane są wszelkie nieczystości tegoż organizmu?

Pędzę na drugi kraniec kraju. Wygodnie, komfortowo. Kosztownie. Obliczam. 4-ro osobową rodzinę podróżującą w standarcie europejskim, tzn. bez tłoku, taki szpas [wagon sypialny 2-ga klasa] kosztować będzie ok.1700zł. Ale kogo na to stać? Z wyników badania opinii publicznej wynika, że tylko, co 3-cie dziecko skorzystało w tym roku z kolonii, obozów. Pozostałe 66% spędziło je w mieście. Piękna ziemia polska nasza. Mijam potężne wiatraki, które mają być odpowiedzią na światowy kryzys energetyczny. Dookoła zielona, bujna, rozwichrzona zieleń. Chciałoby wychylić się przez okna, zgarniać, chłonąć, upajać się jej różnorodnością. Bogactwem kolorów. Tory, po których pędzą koła to w większości pozostałości inwestycyjne niegdysiejszego systemu. To samo, dotyczy: stacji, przystanków. Pozbawionych już, co prawda, haseł i transparentów: „klasa robotnicza siłą napędową narodu”, lecz za to zapyziałych, omszałych, porośniętych czasem. Skrajnie zdewastowanych. Pokrytych grafitti, straszących rozbitymi szybami. Deskami mającymi bronić wstępu do środka. Bo i po co pasażer miałby się fatygować. Kasy polikwidowano. Pociągi też.

Szkic czwarty. Oglądam przedwyborczy wiec. Zażenowany, wybałuszający szeroko oczy na wylewającą się z ust możnych tego świata; głupotę. Jakość argumentacji przypominająca gardłujące za oknem hałaśliwe wrony. Uczniaków pokrzykujących: „a mój tata jeszcze może, a moja mama ma większy brzuch”. Oto kilka kwiatków: „Będziecie głosować jak życzy sobie premier, to może uśmiechnie się i wybuduje wam obwodnicę”–min.R.Sikorski. „Stracicie dzisiejsze renty a nauczyciele i służba zdrowia nie dostaną podwyżek” – grozi premier, przypominając maluczkim w czyich rękach leży władza i jakie mogą być skutki narażenia się jej. Latawce, dmuchawce. Zastanawiam się:, kto i czym je wydmuchał? Czyżby brakowało w kraju ludzi mądrych? „Łzy swe toczę nad krajem, gdzie takie obyczaje”.

Ludzi nie tyle mądrych, co mających poczucie humoru, nie brakuje natomiast w zarządzie m.Tarnowa. Kwitnie tu radosna twórczość niefrasobliwych urzędników. Oto przykład ich innowacyjnej, a zarazem kuriozalnej działalności. Ulica, na którą patrzę z okna, to Starodąbrowska. Tymczasem oznakowanie bloku naprzeciw głosi: Kołłątaja 20, a po mej stronie Lwowska 33A. U mnie budzi to wesołość, co jednak mają powiedzieć niezorientowani w terenie przybysze? Czyżby pozostałość po czasach, kiedy na mapach topograficznych, z przyczyn strategicznych, podawano mylne dane, skalę map itp.

Szkic piąty. Spoglądam w okienko telewizora, z którego wylewa się cała bieda tego świata. Oddział onkologiczny w przesiąkniętych wilgocią, zapranych grzybem suterenach szpitala wrocławskiego. Pacjenci czekający 5 lat na zabieg! Autostrada wybudowana za pieniądze narodu a oddana za darmochę w prywatne ręce! Rolą spółki jest pobieranie myta, które zasila portfele prezesów! W zamian powodzianie darmo czekający na obiecaną pomoc. Rodzina zbierająca fundusze niezbędne by ratować życie swego dziecka. Bezrobocie. Dotykam nieszczęść, biedy. Dotykam bezgranicznej ospałości. Marazmu aparatu państwowego. Decydentów. Brak funduszy na głodowe zasiłki a równocześnie wyjazdy aparatczyków na delegacje po Europie, na podróże po świecie.

„Miliony dolarów, miliony euro i jakoś sobie złotą nić tak przędą;
Prezydent, poseł, pan od bananów, pani, co ścierką trzepie dywany”.

Wieczór. Telefon. Wiemy, że jesteś w kraju, a my tu na konferencji, dostaję infa. Wpadaj. Wpadam, bo to tylko parę metrów. Impreza w toku. Świetna muzyka, stoły zastawione szlachetnymi trunkami. I tak przy muzyce, przy winie - ponieważ mam do czynienia z ludźmi na szczeblach władzy, poruszam bolące tematy. Paraliż komunikacyjny. Przedstawiam rozwiązania. Nie, tego się nie da zrobić – tłumaczą. No, nie opłaca się. „Niech żyje bal, niech żyje Polska, niech żyje gawiedź, co miotłą trącą.”

Szkic szósty. Ktoś ze spostrzegawczych czytelników zauważy: panie, mękolisz. Widzisz tylko negatywy. A przecież! Słusznie. Przemieszczam się przez parę dni z Forum Mediów Polonijnych. Ot zapraszają mnie jeszcze z przyzwyczajenia. Facet zawsze coś wymyśli. Zabawi. Patrzę na centra wizytowanych miast i miasteczek: Tarnowa, Opatówka, Kalisza, Poznania. Pięknie odrestaurowane fasady domów. Nowe chodniki. Zieleń. Wystawiają one chlubne świadectwo ich gospodarzom. Sklepy zaopatrzone w bogatszy asortyment produktów niż u nas w Australii. I dotyczy to nie tylko sklepów monopolowych. Uprzejmość. Sprzedawczyni na dziale piekarniczym, oceniając sceptycznie me fizyczne walory, bicepsy a’la komar widliszek - proponuje: przekroić panu bułeczki? Ależ – proszę. Komunikacja miejska? Jeżdżę komfortowymi, klimatyzowanymi autobusami marki Mercedes. Inna łączka. Sport. Fantastyczna, współfinansowana przez samorządy – akcja, przyniosła na terenie kraju setki małych, wyposażonych w szatnie, prysznice, oświetlenie – wyłożonych tartanem, boisk. Tysiące, dziesiątki tysięcy dzieciaków ma gdzie bezpiecznie ganiać, kopiąc piłkę. Stając się nadzieją narodu, że następne pokolenie nie tylko będzie mogło pochlubić się wynikami narodowej reprezentacji, lecz także smukłymi sylwetkami, odróżniającymi ich od opaśluchów, klientów Mc Donalda, Kentucky .. i podobnych im instytucji.

Jan „Skarga” Dydusiak
Polska 2010