Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
15 listopada 2010
Prawdziwi solidarnościowcy: Zofia Kwiatkowska - Dublaszewska
Jagoda Williams

Zofia Kwiatkowska-Dublaszewska
PP: Kontynuujemy nasz serial "Prawdziwi solidarnościowcy" z okazji 30. rocznicy powstania Solidarności. Zofia Kwiatkowska-Dublaszewska urodziła się 28 czerwca 1949 roku w Krakowie. Ukończyła Technikum Ekonomiczne dla Pracujących w Sopocie (1974). W chwili rozpoczęcia strajków na Wybrzeżu w 1980 roku zatrudniona była w Przedsiębiorstwie Transportowo - Sprzętowym Budownictwa Transbud Oddzial Nr 3 w Gdyni. Bierze czynny udział w wydarzeniach sierpniowych: jest współorganizatorką strajku w Transbudzie, delegatem do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej im. Lenina.

W NSZZ Solidarność od września 1980 roku, sekretarz komisji zakładowej w swoim zakładzie pracy. Członek Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni. Wraz z Longinem Stojkiem, Aleksandrem Składanowskim i Czesławem Bigusem organizuje w Transbudzie strajk protestacyjny przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. 19 grudnia 1981 aresztowana, osadzona w AŚ w Gdańsku, skazana przez Sąd Marynarki Wojennej w Gdyni na 5 lat więzienia, osadzona w ZK w Fordonie, w Grudziądzu, ponownie w Fordonie. Wyrok zmniejszono do 3,5 roku więzienia, 23 grudnia 1982 Sąd Penitencjarny udziela przerwy w karze na trzy miesiące, przedłużonej później na następne trzy miesiące , ze względu na stan zdrowia (wkrótce lekarze decydują o operacji). Uchwałą z dnia 4 lipca 1983 roku Rada Państwa darowała Zofii Kwiatkowskiej odbywanie kary na okres próbny 3 lat.

Prawdziwi solidarnościowcy: Andrzej Pokorski

Do czerwca 1984 roku pozostaje bez pracy, po czym zatrudniona zostaje w Transbudzie w Gdańsku. W grudniu 1984 roku wraz z Andrzejem Kołodziejem, Ewą Kubasiewicz i Stanislawem Kowalskim zakładają Oddział Trójmiasto Solidarności Walczącej. Organizuje kolportaż niezależnych wydawnictw tej organizacji, m.in. podziemnego czasopisma Poza Układem. Współpracuje z Komisją Charytatywną przy kościele oo. Redemptorystów w Gdyni, współorganizuje Msze za Ojczyznę.

Inwigilowana i rozpracowywana przez Slużbę Bezpieczeństwa w ramach akcji pod kryptonimami "Renesans", "Mrowisko" i " Gniazdo". Aresztowana ponownie w dniu 14 stycznia 1986 roku, przebywa w aresztach śledczych w Gdańsku i Warszawie. Zwolniona zostaje na mocy amnestii w dniu 21 sierpnia 1986 roku. Przybywa do Australii z paszportem "w jedną stronę" w czerwcu 1987 roku. Działa w Związku Więźniów Politycznych Okresu Stanu Wojennego. W 2010 uhonorowana przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Także przyznany został Krzyż Solidarności Walczącej.

Tygodnik Polski: Była Pani pozbawiona wolności dwukrotnie. Jak doszło po raz pierwszy do aresztowania?

Współorganizowałam w Transbudzie strajk protestacyjny przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Strajk zostaje rozbity 18 grudnia 1981 roku, a następnego dnia o godzinie 6 rano funkcjonariusze SB byli już w moim mieszkaniu, przeprowadzili rewizję i osadzili mnie w Areszcie Śledczym w Gdańsku. 31 grudnia 1981 zostałam skazana w trybie doraźnym przez Sąd Marynarki Wojennej w Gdyni na karę 5 lat pozbawienia wolności za złamanie postanowień dekretu o stanie wojennym. W procesie rewizyjnym kara ta zmniejszona została do 3 lat i 6 miesięcy więzienia. Karę odbywałam w zakładach karnych w Fordonie i Grudziądzu.

TP: Ten pobyt w celi znają miliony Polaków dzięki Piotrowi Zarębskiemu...


Piotr Zarębski, reżyser filmu "Więźniarki"

Moimi koleżankami w celi były m.in. znane z działalności opozycyjnej - Wiesia Kwiatkowska, Iza Lipniewicz, Ania Niszczak, Ela Mossakowska, Jola Wielgucka, no i Ewa Kubasiewicz, która dostała najwyższy wymiar kary w stanie wojennym: 10 lat! Po latach wszystkie zostałyśmy bohaterkami filmu dokumentalnego w reżyserii Piotra Zarębskiego pt. "Więźniarki". Film ten był nagrywany także w Australii.

TP: Czy w celi były też agentki SB, a jeśli tak, czy zdawałyście sobie z tego sprawę?

Myślę, że miałyśmy szczęście. Zawsze ktoś kogoś znał i w sumie wiedziałyśmy o sobie kto jest kto. Miałyśmy jedną dziewczynę, która nie uczestniczyła w naszych akcjach, takich, jak głodówki. W niedziele nie chodziła na msze i w tym czasie pisała, dużo pisala. Ne wiemy, gdzie i do kogo. Była tajemnicza. Nie odczułyśmy jednak reakcji z zewnątrz. Myślę, że rzeczywiście miałyśmy szczęście. Jednak podczas drugiego aresztowania na Rakowieckiej w Warszawie ewidentnie mialam agentkę w celi. Jednak o tym przekonałam się dopiero po wyjściu. Nie zyskała nic, bo ja nigdy nie byłam rozmowna. Ostatnia jej próba, gdy wychodziłam na wolność, też jej nic nie dała. Prosiła mnie o zaniesienie grypsu na zewnątrz. Gryps odniosłam, lecz nie podobala mi sie atmosfera wśród odbiorców grypsu. Powiedziałam, że proszono o odniesienie – zrobiłam - i to wszystko. Dzisiaj wiem, że było to specjalne mieszkanie dla służb. Stąd mnie mieli w Krakowie, gdzie też przed wyjazdem do Australii zatrzymano mnie na parę godzin. Zreszta mojego brata zwinieto też. Kompletnie w nic nie zaangażowanego.


Przyjęcie w parafii po uwolnieniu Andrzeja Gwiazdy. Od lewej: Ojciec Edward Ryba z Kościoła Redemptorystów, Zofia Kwiatkowska, Andrzej Gwiazda

TP: Pobyt w więzieniu „nie wyleczył” Pani z walki o wolną Polskę. W grudniu 1984 roku wraz z Andrzejem Kołodziejem, Ewą Kubasiewicz i śp. Stanislawem Kowalskim zakłada Pani Oddział Trójmiasto Solidarności Walczącej, co w rezultacie prowadziło do następnego aresztowania. Dlaczego działalność w Solidarności Walczącej, a nie w strukturach podziemnej Solidarności?

Narastało we mnie zniechęcenie do poczynań Lecha Wałęsy i niektórych przedstawicieli głównego nurtu Solidarności na Wybrzeżu. To spowodowało, że założyliśmy Solidarność Walczącą. Wałęsa był bardzo przeciwny Solidarności Walczącej. Doszło do tego, że musieliśmy ukrywać się nie tylko przed agentami SB, ale i przed poufnymi Wałęsy.

TP: Wśród 10 milionów członków Solidarności dwa miliony było TW podesłanych przez SB, aby polski ruch narodowo-wyzwoleńczy rozsadzić od środka. Wielu z nich później opuściło Polskę z paszportem w „jedną stronę” i są wśród nas, w Polonii. Niejednokrotnie, podobnie jak w kraju, dalej działają w różnego rodzajach organizacjach wprowadzając zamęt i brak wzajemnego zaufania w społecznościach polonijnych. Jak uchronić się od tego rodzaju osobników?

Niestety, tu potrzeba trochę wyczucia. Sama, jak przyjechałam do Australii, to myślałam, że emigracja solidarnościowa, to sami polityczni w tym pięknym, ,sprawiedliwym” kraju. Myślałam, że każdy był prześladowany. Okazało się jednak, że wiele osób przyleciało tu na tzw „fali”. Ci nie są groźni. Gorzej z wysłannikami komuny. Myślę, że należy unikać wielkich krzykaczy, którym to się nic nie podoba. Ciągle mają krytyczne uwagi na wszelkiego radzaju akcje polonijne. Ci ludzie starają się wprowadzić zamęt, a sami nie włączają się do żadnej pracy. Poza tym czesto starają się wprowadzić zamieszanie między działaczami. Trudna to sprawa, gdyż łatwo oskarżyć, ale jeszcze trudniej wyczuć. Trudno dać dobrą receptę. Pochopne oskarżenie może zabić czlowieka. Zbyt wielka tolerancja może zabić każdą porządną organizację.


Państwo Dublaszewscy

TP: Działa Pani w Związku Więźniów Politycznych Okresu Stanu Wojennego. Czy nie uważa Pani, że wszyscy członkowie powinni poddać się lustracji, tak jak Pani?

Tak, uważam, że każdy z naszych członków powinien być zlustrowany. Jeśli do tej pory tak się nie stało, to tylko z powodu zaniedbania w odpowiednim czasie. Teraz są inne przepisy i w dalszym ciągu nasi członkowie starają się o możliwość samolustracji. Wygląda na to, że rząd RP robi wszystko, aby uniemożliwiać lustrację, gdyż sami musieliby być zlustrowani.

TP: Była Pani w Polsce w tym roku i odbierała z rąk sekreatarza kancelarii prezydenta, Władysława Stasiaka zaszczytne odznaczenie – Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Trzy dni póżniej Władysław Stasiak nie żył...

Tak, trzy dni później był Smoleńsk...Wzięłam udział w pogrzebie Anny Walentynowicz oraz pary prezydenckiej w Krakowie...

TP: Przyznano Pani także Krzyż Solidarności Walczącej...

Tak, miała to być niespodzianka dla mnie. Krzyż ten miał być wręczony na zjeździe Solidarności Walczącej. Ze względu na tragedię smoleńską, zjazd został przesunięty o miesiąc. I słusznie. Natomiast ja musiałam wracać dzień przed drugim terminem zjazdu. Są prowadzone negocjacje, jak mi to odznaczenie dostarczyć do Australii. Były plany, że Gwiazdowie przywiozą krzyż, ale teraz, z powodu choroby Joanny Dudy-Gwiazda jest to niemożliwe.

TP: Wiadomo jaka jest obecna ekipa rządząca w Polsce. Polska nie jest w pełni krajem wolnym. Co według Pani należy uczynić żeby odbudować Polskę?


Belweder 7 kwiecień 2010. Władysław Stasiak wręcza Krzyż nadany przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego

Następne bardzo trudne pytanie. Przede wszystkim powinno być zadane pytanie: co w tym kierunku robią Polacy w Polsce? Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale rola Polonii może być tylko pomocnicza. Główny nurt działalności musi mieć miejsce w Ojczyźnie. Ja też mam pytanie do rodaków w kraju: dlaczego taka mała ilość poszła na głosowanie? Tak są odurzeni Unią Europejską, że zapomnieli, że są Polakami. My tu, na emigracji nie zapomnieliśmy o tym. Pani się pyta, co robić? Myślę, że czas, cierpliwość, a przede wszystkim uświadomienie. Aktywność Polonii na pewno w dużej mierze wpływa na los Kraju, ale przede wszystkim w Polsce konieczne są niezależne media.

TP: Czy ma Pani zamiar wrócić do kraju?

O tak. Cenię Australię, gdyż dała mi schronienie w najważniejszym momencie. Nie wiem, jak bym np. mogła przeżyć jeszcze jeden wielomiesięczny areszt. Poza tym, po wyjściu z drugiego aresztu byłam bez pracy. Polska – dobra, czy zła - to moja Ojczyzna. Jak tylko możliwość się trafi, to zaraz wracam. Myślę, że to może nastąpić za cztery lata. Żyję tą nadzieją.

Tygodnik Polski nr 37, 29 września 2010

Wywiad przeprowadziła
Jagoda Williams

Jagoda.Williams@gmail.com