Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
7 grudnia 2010
Warneńczyk na Maderze
Marek Baterowicz

Portugalska wyspa Madeira ( zwana u nas Maderą) była w tym roku ofiarą żywiołów. Gwałtowna wiosenna ulewa z burzą praktycznie zniszczyła ten uroczy zakątek świata, masowo odwiedzany przez turystów. Wściekłe fale wezbranych rzek wdarły się nawet do podziemnych parkingów, które okazały się śmiertelną pułapką. Ponad czterdzieści ofiar, taki był pierwszy bilans. Wody dewastowały szosy, a tony błota zalewały domy. W kilka godzin natura unicestwiła dorobek życia wielu ludzi, zatopiła nawet cmentarz w stolicy. Tragedia wyspy i jej mieszkańców poruszyła mnie bardzo, albowiem z Maderą łączy się jedna z polskich legend, w dodatku bliska prawdy. Na wyspie tej osiadł podobno Władysław Warneńczyk, który nie zginął pod Warną w bitwie z Turkami ( 1444), lecz w habicie mnicha przedostał się do Ziemi Świętej na jednej z papieskich fregat, które zbierały niedobitków na brzegu Morza Czarnego.

Na górze Synaj został rycerzem w klasztorze św.Katarzyny, a po sześciu latach ruszył na zachód, by dotrzeć do Lizbony. Podróżował pod nazwiskiem Henryka Allemano ( Niemca), a w r.1454 był na dworze portugalskiego księcia Henryka Żeglarza. Po wyprawie na Ceutę osiedlił się na Maderze, gdzie duże wpływy mieli franciszkanie. A w ich habicie przecież uszedł z pola bitwy. Poślubił pannę Annes, portugalską szlachciankę, a ich dzieciom nadano imiona Zygmunt i Barbara, a zatem imiona raczej nie spotykane wówczas w Portugalii.

O innych poszlakach popierających peregrynacje polskiego władcy opowiada książka dr Leopolda Kielanowskiego „Odyseja Władysława Warneńczyka” ( Londyn, 1991). Jest ich tyle, że nie zdążymy ich tu zamieścić, ale nie wypada odbierać czytelnikom szansy osobistego kontaktu z tą książką. Natomiast warto poruszyć tu motywy wędrówek króla, który nie zginął w bitwie, o czym był przekonany choćby węgierski wódz Hunyady, który pisał do Zbigniewa Oleśnickiego: „…nie wiem co stało się z Władysławem – może zdołał szczęśliwie zbiec, a może jest w niewoli”. Nie było ani jednego świadka śmierci króla. Do niewoli nie trafił, bo Turcy z pewnością wydaliby go za wielkim okupem. Podobnie oddaliby ciało, gdyby zginął. Było to w zwyczaju, a np. wdowa po hetmanie Stefanie Żólkiewskim zapłaciła 200 tys.talarów za głowę męża. Hunyady sądził, że król został tylko raniony. I przypuszczalnie uszedł z pola w przebraniu. W roku 1836 odkopano jego miecz i to cztery kilometry od miejsca bitwy. Z kościaną rękojeścią i orłem białym przeleżał pod ziemią kilka wieków. Być może zakopał go sam Warneńczyk ? Turcy wprawdzie obnosili na włóczni jego głowę, ale miała jasne włosy, natomiast Władysław był brunetem.

Dlaczego nie wrócił na Węgry, ani do Krakowa ? Dlaczego wolał wędrować dalej, by w końcu osiąść na krańcach Europy ? A nawet poza nią ? Po pierwsze pragnął odpokutować za grzech zerwania rozejmu. W Szegedynie zawarto pokój z Turkami na lat dziesięć, a Władysław zaprzysiągł na Ewangelię. Tymczasem papież wzywał do rozprawy z niewiernymi, legat papieski Cesarini dowodził, iż Turcy złamali traktat nie oddając pewnych zamków. Część Węgrów także była za wojną, lecz drugie stronnictwo – widząc że Władysław ulega ich presji – okrzyczało go krzywoprzysięzcą, jeszcze przed wyprawą. Król wyruszał w pole targany zwątpieniem, w dodatku siłom węgierskim towaryszyły tylko polskie hufce i krzyżowcy Cesariniego. A hospodar wołoski ostrzegał, że sułtan na łowy wyjeżdża z większym ludem niż Władysław na wojnę. Było w tym wiele racji, co udowodniła bitwa pod Warną. Drugim grzechem króla była zapalczywość, a bitwę przegrano ponoć z jego winy. Wbrew planom Hunyady’ego Władysław zbyt wcześnie uderzył na drugim skrzydle, rzucając polską jazdę na silny czworobok janczarów. Zaryzykował widząc pewną przewagę Węgrów nad Turkami. Niestety, janczarzy odparli szarżę, potem zaś Turcy pokonali Węgrów. W tej sytuacji Władysław wolał pielgrzymować do Ziemi Świętej, pokutować za oba grzechy. Po powrocie do Budy byłby pod pręgierzem rady wojennej Hunyady’ego, nieślubnego syna Zygmunta Luksemburczyka. A po trzecie - stronnictwo wdowy po Albercie znowu kwestionowałoby jego rządy na Węgrzech. Istotnie, zbyt wiele powodów podpowiadało Władysławowi, aby raczej wybrać dożywotnią pielgrzymkę. Nie były to motywy błahe, a Warneńczyk trzymał się konsekwentnie tych planów. Nawet w roku 1474 kiedy – według podania – rozpoznali go na Maderze polscy franciszkanie wizytujący wyspę, nie zamierzał wracać do Polski. Wezwany wtedy do Lizbony przez króla Portugalii nie zmienia stanowiska, wraca na Maderę i ginie pod skalną lawiną, po opuszczeniu okrętu. Pochowany został na wyspie w kościele franciszkanów, zdjęcie płyty nagrobnej zamieszcza książka Kielanowskiego. Nawet jeżeli historycy – zawsze poważni w swej misji dociekań – podważą tę niezwykłą legendę, to trzeba zadać sobie kilka ważnych pytań. Jeśli Warneńczyk zginął w bitwie, to dlaczego do 1445 roku czekano na jego powrót ? Dopiero wtedy wybrano królem Kazimierza Jagiellończyka. I dlaczego on czekał z koronacją do roku 1447 ? A grób Warneńczyka na Wawelu – jak wiemy – jest pusty! Gdzie naprawdę pochowano jego ciało ? Jeżeli na Maderze – jak mówi legenda – to ostatni kataklizm zapewne mógł uszkodzić jego miejsce spoczynku. Requiescat in pace…

A co do hipotezy portugalskiego historyka, według której syn Warneńczyka był…Krzysztofem Kolumbem, trudno wyrokować nie zapoznawszy się z książką prof.Manuela Rosy. Co jednak stało się z imieniem Zygmunta ? A może to ustalenia Kielanowskiego są niepewne ? Wydaje się, że sprawę rozstrzygną badania DNA, w każdym zaś razie Władysław Warneńczyk, ocalony z bitwy, prawdopodobnie osiedlił się na Maderze nie pragnąc powrotu na tron węgierski, ani polski. Zbyt wiele nieprzyjaznych mu stronnictw utrudniało mu panowanie, a porażkę pod Warną odczuwał jako karę za złamanie przysięgi. Wolał pokutować na dalekiej wyspie niż tłumaczyć się Hunyady’emu z przedwczesnej szarży na janczarów. Motywy te można zrozumieć w całej pełni.

Marek Baterowicz